Dyrektorka BOK: niszczycie dorobek mojego życia
18 kwietnia 2013
Dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury zażądała od redakcji "Echa" opublikowania sprostowania treści zawartych w artykule "Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki". Ponieważ przesłana wypowiedź nie spełnia wymogów prawa prasowego, redaktor naczelny odmówił publikcji jako sprostowania. Nie widzimy jednak przeszkód, by zapoznać czytelników naszego portalu z treścią stanowiska Anny Barańskiej-Wróblewskiej. Poniżej cała treść, bez skrótów.
Już samymi tytułami autor, podpisujący się jako Bartek Wołek, godzi w moje dobre imię i stawia bezpodstawne, gołosłowne zarzuty. Publikując nieprawdziwe informacje, zniesławia Białołęcki Ośrodek Kultury, mnie i moje przedsięwzięcia artystyczne, dąży do zniszczenia dorobku mojego życia zawodowego mieszając w to jeszcze i zniesławiając jednocześnie - mojego męża Ryszarda Wróblewskiego, jednego z najbardziej znanych polskich tenorów, artystę występującego na największych scenach operowych świata, wieloletniego solistę Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, odznaczonego m.in.
Nepotyzm, niegospodarność i zastraszanie w Królestwie Muzyki
Białołęcki Ośrodek Kultury ma jeden z największych budżetów w Warszawie, a jednak jego działalność pozostawia wiele do życzenia. Choć za pieniądze, jakimi dysponuje, można by prowadzić różnorodną działalność nie tylko w siedzibie na ul. van Gogha, lecz także we wschodnich rejonach dzielnicy, wielkie pieniądze wydawane są na koncerty z udziałem powtarzającej się grupy wykonawców, z mężem dyrektorki BOK na czele. Repertuar ośrodka jest wypadkową jej powiązań i znajomości w kręgu artystów muzyki klasycznej, głównie operowo-operetkowej, i jest coraz bardziej monotonny.
BOK to nie jest prywatna scena
"Echo" rozmawia z Bartłomiejem Włodkowskim, prezesem Fundacji Ave, szefem Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego, członkiem Warszawskiej Rady Pożytku Publicznego, byłym radnym Białołęki.
srebrnym krzyżem Gloria Artis za zasługi dla kultury polskiej.
Odnosząc się do zawartych w artykule nieprawdziwych informacji stanowczo podkreślam:
- Nie byłam protegowaną byłego burmistrza Białołęki Jacka Kaznowskiego. Dyrektorem Białołęckiego Ośrodka Kultury zostałam w wyniku wygrania konkursu, do którego stanęło dwanaście osób, w tym również pracownicy BOK: Tomasz Mitrowski - główny instruktor i Sylwia Dawidczyk - kierownik administracyjny, która po śmierci poprzedniego dyrektora przez cztery miesiące pełniła funkcję p.o. dyrektora. Obie te osoby burmistrz Jacek Kaznowski znał dużo lepiej niż mnie, bo miał z nimi częsty kontakt zawodowy. W konkursie startował również Waldemar Dolecki, ale w finale znalazłam się ja i Sylwia Dawidczyk. Nieprawdą jest więc informacja, że kandydatem numer jeden był Waldemar Dolecki i że przedstawił "lepszą i ciekawszą" ofertę.
- Nieprawdziwe są wszystkie informacje w artykule dotyczące angażowania i wynagradzania artystów z Orkiestry Romantica, na której punkcie autor artykułu, wykazujący się niespotykaną nierzetelnością, ma prawdziwą obsesję.
- Nieprawdą jest informacja, że "główną działalnością Impresariatu było organizowanie koncertów Białołęckiej Orkiestry Romantica, która była oczkiem w głowie byłego burmistrza, więc grała dużo i była hojnie wynagradzana z budżetu wydziału kultury oraz BOK". Orkiestra grała dużo, ale w całej Polsce, będąc niekwestionowaną, profesjonalną i na bardzo wysokim poziomie kulturalną wizytówką naszej dzielnicy i nie wiedzieć czemu, tak bardzo to przeszkadzało niektórym radnym, a głównie Bartłomiejowi Włodkowskiemu. Przez trzy lata orkiestra miała honorowy patronat burmistrza i tylko dzięki temu nosiła nazwę Białołęcka Orkiestra Romantica, co miało służyć rozsławieniu naszej dzielnicy. U siebie, czyli na Białołęce, występowała średnio trzy-cztery razy w roku. Ani razu nie było u nas koncertu samej orkiestry, ale zawsze towarzyszyła ona wybitnym solistom. Gwiazd, które dzięki mnie przewinęły się przez scenę BOK-u w ciągu pięciu lat, oprócz mojego męża, było bardzo wiele. W tym roku np. wystąpili u nas: primadonna polskiej operetki - Małgorzata Długosz, para tancerzy - solistów baletu z Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, Renata Drozd (znana z programów telewizyjnych Waldemara Malickiego, artystka wielu scen muzycznych), Magdalena Idzik (Teatr Wielki - Opera Narodowa), Bogumiła Dziel-Wawrowska (solistka Teatru Muzycznego w Łodzi, mieszkanka Białołęki), Aneta Łukaszewicz (Opera Kameralna), Piotr Rafałko (solista wielu scen operowo-operetkowych) oraz wybitna pieśniarka - Joanna Rawik. W zeszłym roku gościliśmy: Iwonę Tober, Katarzynę Laskowską, Roberta Szpręgiela (Opera Kameralna), Jeanette Bożałek (Teatr Wielki - Opera Narodowa), Waldemara Malickiego - wybitnego pianistę, Janusza Wawrowskiego - skrzypka wirtuoza, a także Evgena Malinowsky'ego - rosyjskiego barda. W poprzednich latach występowali Robert Dymowski (Teatr Wielki - Opera Narodowa), Andrzej Kostrzewski i Rafał Songan (Teatr Wielki w Łodzi), Katarzyna Trylnik (Teatr Wielki - Opera Narodowa, mieszkanka Białołęki) oraz Aleksander Teliga (solista włoskiej La Scali). Nie rozumiem zatem, dlaczego autor artykułu zarzuca mi powtarzalność artystów, a nie widzi tego zjawiska w przypadku corocznych występów Piwnicy pod Baranami, Michała Bajora czy Starego Dobrego Małżeństwa. Czy artyści najważniejszych scen muzycznych w Polsce nie mają prawa występować dla publiczności na Białołęce? Komu przeszkadza wysoki poziom ich występów? Czy nasza dzielnica nie zasługuje sobie na promocję przez duże "P"? Dlaczego odsyła się naszych mieszkańców do jedynej w mieście filharmonii, a nie zauważa się problemu w tym, że BOK utrzymuje kilkanaście teatrów, mimo że w stolicy mamy 49 różnych scen tego typu.
Koncerty, krytykowane przez autora artykułu, zawsze były dużymi, przeszło trzygodzinnymi widowiskami muzycznymi, cieszącymi się ogromnym powodzeniem wśród widzów z całej Warszawy. W latach 2008-2011 mieszkańcy Białołęki wręcz "bili się" o darmowe wejściówki na te imprezy kulturalne, wydawane i finansowane wtedy przez Wydział Kultury Dzielnicy Białołęka. Oświadczam, że BOK za czasów poprzedniego dyrektora ani razu nie zamówił koncertu z udziałem orkiestry Romantica, w związku z tym nieprawdziwa jest informacja, że orkiestra była hojnie wynagradzana również przez BOK, a poprzedni jego dyrektor Tomasz Służewski "był zmuszany przez burmistrza do wypłacania Impresariatowi Barańskiej kwot znacznie wyższych, niż rynkowa wartość takich koncertów".
- Nieprawdą są informacje o uprzywilejowanym traktowaniu orkiestry Romantica. Tak jak i innym współpracującym z BOK zespołom oraz solistom sale na próby przed koncertami użyczane są zwyczajowo bezpłatnie. Nieprawdą jest, że podczas takich prób "funduję artystom poczęstunek i obiady, za które płaci BOK" (proszę przedstawić na takie dodatkowe usługi rachunki!). Jedynie dwa razy (1.01.2012 r. i 1.01.2013 r.) zamówiono skromne posiłki dla wszystkich artystów i pracowników BOK obsługujących koncerty noworoczne, co jest zgodne ze zwyczajami panującymi w świecie artystycznym.
- Nieprawdą jest, że "również wyposażenie ośrodka jest wykorzystywane do komercyjnych celów orkiestry Romantica. Sprzęt nagłaśniający, czy inny elektroniczny, elementy scenografii itp. jeżdżą razem z orkiestrą, a do kasy BOK nie wpływają z tego tytułu żadne kwoty". Czy kiedykolwiek i ktokolwiek wpłacił do kasy BOK pieniądze za pożyczenie scenografii, czy sprzętu nagłaśniającego? Z zasady i na wyraźne zarządzenie poprzedniego dyrektora Tomasza Służewskiego, BOK użyczał swoje wyposażenie i elementy scenografii bezpłatnie podmiotom, które z nim stale współpracują lub w nim występują (przedszkola, szkoła nr 109, teatry działające w BOK-u, Wydział Kultury, gościnni artyści).
- Oświadczam, że od czterech lat BOK bezpłatnie korzysta na wszystkich swoich muzycznych imprezach z mojego nowego i prywatnego cyfrowego fortepianu, bo takiego instrumentu nie ma na swoim wyposażeniu. Wykorzystywana jest również moja własna i bardzo zasobna w różne elementy scenografia, kostiumy i rekwizyty, które każdorazowo użyczam nieodpłatnie wszystkim wyżej wymienionym, aktorom z teatrów występujących w BOK, a także innym artystom z zewnątrz, którzy nawet o tym nie wiedzą, że korzystają z prywatnych rzeczy pani dyrektor. W związku z tym nie widzę nic niestosownego w tym, że kilka razy wypożyczyłam z BOK elementy scenografii (zastawki) czy sprzęt nagłaśniający (4 mikrofony nagłowne i 2 kolumny ze wzmacniaczem).
- Informuję również, że zgodnie z obowiązującym prawem, o zjawisku nepotyzmu nie można mówić w ośrodkach kultury, ponieważ w stosunku do pracowników tych instytucji nie stosuje się ustawy o pracownikach samorządowych, a ustawę o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej.
- Mimo tego, że zgodnie z prawem mogę, to jednak nigdy nie zatrudniałam u siebie bezpośrednio męża, ani nie podpisywałam umów z jego agencją artystyczną. Nieprawdą jest również stwierdzenie, że "koncerty, podczas których niemal zawsze na scenie pojawia się mąż dyrektorki BOK, tenor Ryszard Wróblewski, są najdroższymi imprezami w Białołęckim Ośrodku Kultury". W 2012 r. BOK zorganizował aż 192 różnego rodzaju imprezy kulturalne. Mój mąż Ryszard Wróblewski wystąpił tylko w trzech, z czego jeden (karnawałowy) był dwa razy powtórzony.
- Nieprawdą jest, że w BOK preferowana jest tylko twórczość "o przewidywalnym charakterze", czyli jakim? Koncert, który mógł być podciągnięty pod "muzykę klasyczną", bo ten rodzaj muzyki najbardziej "boli" autora tekstu, nosił tytuł "Wawrowski - Vivaldi - Piazzola - Cztery pory roku" i odbył się z udziałem jednego z najwybitniejszych skrzypków młodego pokolenia - Janusza Wawrowskiego, który występuje na największych scenach muzycznych świata i jest na dodatek mieszkańcem Białołęki! Przy okazji warto dodać, że w misji ośrodka kultury i dzielnicy jest promocja artystów mieszkających na Białołęce. Dlatego też, jak najbardziej uzasadnione jest zapraszanie do udziału w koncertach organizowanych w BOK-u i na terenie Białołęki, takich jej mieszkańców i zarazem sław, jak Ryszard Wróblewski (solista Teatru Wielkiego - Opery Narodowej), Bogumiła Dziel-Wawrowska (solistka Teatru Muzycznego w Łodzi), Janusz Wawrowski - skrzypek wirtuoz, Katarzyna Trylnik (Teatr Wielki - Opera Narodowa) czy Jan Bzdawka (solista Teatru Muzycznego Roma).
- Nieprawdą jest, że "na muzycznym przegięciu repertuarowym cierpi podstawowa działalność ośrodka". Tylko w samym 2012 r. odbyło się 67 spektakli teatrów amatorskich i 26 zawodowych, czyli w sumie 93 spektakle teatralne na 192 imprezy ogółem zorganizowane przez BOK. W tym samym czasie zostały zorganizowane tylko 22 koncerty, w tym lekkiej muzyki klasycznej, recitale i kabarety z udziałem różnych artystów m.in. Michała Bajora, Piwnicy pod Baranami, Kabaretu Hrabi i Kabaretu Limo, Poluzjantów z Kubą Badachem, Adama Struga, Mariki z zespołem, Ogniska Musicalowego, Szkoły Muzycznej Con Fuoco, Zespołu Piano&Brass, Evgena Malinovskiego, Flamenco namiętnie, zespołu Kameleon czy Waldemara Malickiego z Magdaleną Idzik i Andrzejem Kostrzewskim.
Nieprawdą jest, że "brakowało pieniędzy na organizację imprez biletowanych". Skoro takie imprezy odbywały się aż do końca roku, to świadczy o tym, że były na nie zabezpieczone fundusze.
Oświadczam, że repertuar w BOK jest zgodny z naszym statutem i ze złożoną przeze mnie w konkursie na dyrektora koncepcją, zaakceptowaną przez komisję.
- Nieprawdą jest, że w czerwcu ub.r. nastąpiło załamanie budżetu BOK, ale z powodu wcześniej nie ustalonej i narzuconej mi odgórnie przez radnego Marcina Korowaja w maju 2012 r. kosztownej (przeszło 56.500 zł), półtoragodzinnej imprezy masowej Reggae Fest (z czego 45-minutowy występ Mariki, za bardzo duże pieniądze, które nikogo nie bulwersują i które nie są podane do publicznej wiadomości, a szkoda!) współfinansowanej również dodatkowo za duże pieniądze przez Wydział Kultury, zmuszona byłam w połowie roku skorygować bieżące plany finansowe i repertuarowe. Mimo to, BOK rozliczył przychody w 100% za 2012 r., a poniesione koszty w stosunku do dotacji wykonał w 99,7% w stosunku rocznym. Przychody własne BOK wyniosły 545.395,60 zł, co jest kwotą wyższą w stosunku do roku 2011 o 35.690,71 zł. Warto jeszcze nadmienić, że koszty majątkowe (wymiana i odtworzenie majątku trwałego) wyniosły w 2012 r. - 109.799,20 zł, w tym bezpośrednio na wyposażenie sali widowiskowej wydano kwotę 42.904,49 zł. Zakupiono m.in.: mikrofony nagłośnieniowe, statywy do mikrofonów, naświetlacze i oświetlenie LED, kontroler dźwięku, słuchawki ultrasone, przenośną konsolę oświetlenia, ekran projekcyjny. W stosunku do 2011 r. BOK na wyposażenie wydał o 33.017,33 zł więcej. Wynik finansowy z wykonania planu za 2012 r. wyszedł z zyskiem na kwotę - 9.150,10 zł. W wakacje przeprowadziliśmy w BOK remont wielu pomieszczeń, a od sierpnia zwiększyłam zatrudnienie o dwa nowe etaty. Za mniejszy budżet niż był w poprzednich latach, udało się w BOK-u zorganizować więcej imprez i to różnorodnych.
- Skandalem jest pisanie, że "doprowadzenie ośrodka na krawędź bankructwa nie przeszkodziło Barańskiej zorganizować w styczniu tego roku trzech kolejnych koncertów z udziałem własnego męża i orkiestry Romantica". Skąd autor wie o jakimś bankructwie BOK-u, skoro wynik finansowy za 2012 r. wyszedł na plus (patrz wyżej)! Jest wręcz odwrotnie - mamy pieniądze, a ja nie doprowadziłam ośrodka na krawędź bankructwa i zupełnie nic na to nie wskazuje. To pomówienie jest obrzydliwe, celowo rozpowszechniane i bardzo mnie szkalujące oraz zniesławiające.
- Informuję osoby, które nie były na koncertach w BOK, że udział w nich brał nie tylko mój mąż, ale cała duża grupa innych, wspaniałych i różnorodnych artystów, którzy za swoją pracę dostali należne im wynagrodzenia. Na rynku nie ma również tabeli stałych i obowiązujących wszystkich stawek za usługi artystyczne. W związku z tym, tekst z cytatu powyżej, jest kolejnym pomówieniem, nie mającym pokrycia w faktach.
- Nieprawdą jest, że "ostatnio za jeden koncert BOK płaci 25 tys. zł". Po pierwsze, BOK płaci bardzo różnie i to już od wielu lat za koncerty, bo ich koszt zależy od wielu czynników. Oświadczam, że podana w cytacie kwota nie jest opłatą stałą za usługi artystyczne i tylko świadczy o tendencyjności autora tekstu.
- Nieprawdą jest, że koszt premier własnych teatrów amatorskich, za którymi tak bardzo ujmuje się autor artykułu, nie przekracza zwykle 3-4 tys. zł. Kwota przygotowania jednego spektaklu do premiery wynosi średnio 30-35 tys. zł. Mimo to, w 2012 r. mieliśmy w BOK trzynaście premier. Wznowiono szesnaście tytułów z poprzednich lat, a wznowienia traktuje się w teatrach jak przygotowanie do nowej premiery. Nieprawdą jest więc informacja, że BOK w drugiej połowie roku "musiał odwoływać nawet premiery własnych teatrów amatorskich". Wymienię choćby premierę "Łzy Manueli" nowego Teatru Na PrzeKur, jaka miała miejsce w drugiej połowie listopada 2012 r., czy premierę Teatru Stonka, spektaklu dla dzieci "Zaczarowana Wigilia", tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Informuję, że do kasy BOK-u nie wpływają żadne dodatkowe pieniądze z biletów na przedstawienia teatralne, ponieważ na tę działalność artystyczną są rozdawane bezpłatne zaproszenia. Warto tutaj dodać, że krytykowane przez autora różnego rodzaju koncerty są imprezami biletowanymi i przynoszą instytucji dodatkowe dochody, pomniejszając tym samym ich koszty.
- Nieprawdą jest, że pracownicy BOK nie dostawali nagród. Dostawali przez cały rok premie uznaniowe i nagrody półroczne w przysługującej im maksymalnej kwocie, właśnie m.in. za to, że wykonywali dodatkowe prace na rzecz ośrodka.
- Skandalem jest pisanie "że od niewypłacalności uratował ją... pożar w jednej z sal, bo burmistrz Kaznowski wykorzystał to jako pretekst do przekazania ośrodkowi dodatkowych 60 tys., mimo polisy ubezpieczeniowej, z której BOK również skorzystał". Straty były bardzo duże, a czas gonił, aby jak najszybciej wykonać remont. Gdyby nie pieniądze z urzędu, sprzątanie po pożarze trwałoby kilka miesięcy, do czasu otrzymania odszkodowania od ubezpieczyciela, co pociągnęłoby za sobą jeszcze większe straty związane z naszą codzienną działalnością. A tak mogliśmy w ciągu niespełna miesiąca wrócić do normalności. Ubezpieczenie, które dostaliśmy po kilku tygodniach, w żaden sposób nie pokryło wszystkich poniesionych przez BOK strat. Na marginesie chcę dodać, że dziwi mnie fakt, iż dzielnicowa gazeta krytykuje przyznanie jedynej instytucji kultury na Białołęce dodatkowych środków na szybkie wznowienie jej działalności. Jest to chyba niespotykany i jedyny przypadek w Polsce, gdy media tak jawnie nie wspierają kultury, chociaż dzieci samego redaktora naczelnego "Echa" uczęszczają do BOK-u na zajęcia.
- Nieprawdą jest, że "podczas tegorocznego koncertu karnawałowego hojnie rozdawano widzom maski, za które BOK zapłacił 2 tys. zł.". Czekam na pokazanie mi przez autora tekstu rachunku na w/w kwotę za zakup masek. A swoją drogą, właśnie o tych wypominanych przez autora maskach, w recenzji w "Twojej Muzie" (nr 2 (57) kwiecień - maj 2013 r.) napisano, że był to wspaniały pomysł. Komu zatem wierzyć?
- Nieprawdą jest, że "dzieci z "Luziku" od września nie miały występu dla rodziców, bo nie ma dla nich luki w grafiku wykorzystania sceny". Nie mogły mieć, bo od września zaczęły zajęcia i dopiero po kilku miesiącach przygotowały program, który zaprezentowały dwukrotnie w styczniu tego roku. Prawdą jest natomiast to, że sala widowiskowa jest "okupowana", ale przede wszystkim przez liczne sekcje teatralne.
- Nieprawdą jest, że "za styczniowy koncert na Płudach pewnej agencji wypłacono 15 tys. zł, z czego 5 tys. miało pokryć koszty organizacji koncertu, którą od początku do końca wykonali etatowi pracownicy ośrodka". Po raz kolejny pan redaktor wykazuje się kompletną nieznajomością tematu w zakresie organizacji koncertów, a ta obejmuje np. podział honorariów na udział artystów w próbach i w koncercie, w czym pracownicy BOK nie są w stanie ich zastąpić. Organizacja koncertów to nie jest ustawienie na scenie krzeseł i pulpitów (co pracownicy mają w swoich obowiązkach) i nie jest to również honorarium agencyjne, jak sugeruje się w artykule. Widać, że pan Bartek Wołek nie ma pojęcia, co się kryje pod słowem organizacja koncertu, bo widocznie nigdy tego nie robił.
- Nieuprawnionym jest godzenie w dobre imię "Królestwa Muzyki". To spektakl muzyczny (koncert edukacyjny) cieszący się coraz większą popularnością. Ze statystyk za 2012 r. wynika, że cztery koncerty z tego cyklu znalazły się na tzw. Top Liście BOK-u, w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedanych imprez komercyjnych. Jeden ze spektakli był pierwszy na tej liście, przed koncertem Michała Bajora. W poprzednich latach również te przedstawienia były w czołówce. Dlatego mają prawo być wystawiane również w maju i w czerwcu. Cykl "W Królestwie Muzyki" jest autorskim i niezbywalnym prawem jego pomysłodawcy, w tym przypadku moim. Autor każdego pomysłu może pozwolić na jego używanie komu tylko zechce w formie licencji i jest to zgodne z prawem autorskim.
- Nieprawdziwą jest informacja, że BOK zatrudnia na umowy-zlecenie osoby, które na rzecz ośrodka wykonywały prace, jakie bez przeszkód mogliby wykonywać pracownicy w ramach normalnych obowiązków. Niespełna dwudziestu pracowników nie byłoby w stanie kompleksowo przygotować, oprócz bieżącej działalności, aż 192 imprez kulturalnych. Ponadto nie mają oni takich wszechstronnych umiejętności. Dlatego m.in. współpracujący z BOK zawodowy artysta-fotograf nie tylko prowadził sekcję fotograficzną, ale również stale archiwizuje działania BOK oraz organizuje wystawy, które za poprzedniej dyrekcji odbywały się średnio cztery razy w roku, bo nie miał się tym kto profesjonalnie zająć. Dzięki niemu tylko w 2012 r. odbyło się w BOK-u siedemnaście różnorodnych wystaw w Galerii przy van Gogha. Sugerowanie, że zarabia on tysiące (czyli ile?) za swoją pracę, jest kolejnym bezpodstawnym pomówieniem.
- Kompletnie nieprawdziwy jest zarzut o moim rzekomym niewywiązywaniu się z obowiązku 40-godzinnego tygodnia pracy. Według regulaminu obowiązującego w BOK-u i powszechnie przyjętych regulaminów pracy, jako dyrektor mam nienormowany czas pracy. W związku z tym nie rozlicza się mnie godzinowo, tylko zadaniowo. Dyrektor zarządza instytucją, ale również reprezentuje ją na zewnątrz i aby to robić, musi opuszczać siedzibę firmy. Pracuję siedem dni w tygodniu i jestem do dyspozycji pracowników 24 godziny na dobę. Dodatkowo średnio ok. 12 godzin dziennie bywam w środy i w czwartki, bo wtedy mam dni wyznaczone na spotkania z załogą i interesantami. Nieprawdą jest również to, że uczęszczam na kurs tańca towarzyskiego. Nie chodzę już na te zajęcia od pół roku, bo nie mam na to czasu.
- Nieprawdziwe są zarzuty o wprowadzaniu przeze mnie złej atmosfery w BOK. Zwolnienie pracowników nie jest działaniem nadzwyczajnym, bo według Kodeksu Pracy i wewnętrznego regulaminu obowiązującego w BOK, dyrektor może takie kroki czynić, jeśli uzna, że ma ku temu powody. Dobrze by było, żeby w personalne rozgrywki dwojga zwolnionych pracowników, nie mieszać pozostałych członków załogi.
- Nieprawdziwe są twierdzenia Bartłomieja Włodkowskiego o fatalnej sytuacji w BOK. Od sześciu lat, czyli od początku założenia przeze mnie Impresariatu Artystycznego Proscenium i orkiestry Romantica, człowiek ten na łamach właśnie "Echa" z niespotykaną zajadłością krytykuje każdą moją inicjatywę kulturalną. Tymczasem żaden ośrodek kultury w Warszawie nie miał tylu i tak dobrych recenzji z imprez organizowanych przeze mnie w poprzednich latach i od czasu objęcia funkcji dyrektora w BOK. W samych superlatywach zawsze obszernie pisała o nas "Nowa Gazeta Praska". O jakości naszych koncertów rozpisuje się najważniejsze pismo branżowe, czyli "Twoja Muza", gdzie BOK jest jedynym ośrodkiem kultury w Polsce, który po pierwsze ta gazeta wymienia w gronie najważniejszych polskich instytucji kulturalnych, a po drugie komentuje nasze imprezy muzyczne w samych superlatywach. Można porównać recenzje z Koncertu Noworocznego w BOK i koncertu z Filharmonii Narodowej z dnia 1.01.2013 r. Jest również najnowsza recenzja pt. "Wenecja w Warszawie", w której napisano, że "nie trzeba już jechać do Mediolanu czy Paryża, wystarczy odwiedzić miejsce tuż za rogiem, jeśli oferuje ono równie pomysłową, jak Białołęcki Ośrodek Kultury, ofertę artystyczną".
O tej wszechstronnej i bogatej działalności BOK jeszcze niedawno pisano w "Echu". Czyżby Państwo sami nie pamiętali tego artykułu z listopada 2012 r.?
Jak widać pan Bartek Wołek w swoim artykule w ogóle nie dążył do zweryfikowania informacji uzyskanych z niewiarygodnych źródeł. W tej sytuacji, z własnej inicjatywy, zwróciłam się do burmistrza o przeprowadzenie kontroli zewnętrznej, zarówno w zakresie gospodarowania środkami finansowymi, jak również działalności BOK w zakresie organizacji imprez i taka kontrola aktualnie jest przeprowadzana. Potrwa ona do 23 kwietnia 2013 r.
Anna Barańska-Wróblewska
dyrektor Białołęckiego Ośrodka Kultury