Drzewo może zabić przechodnia. Urzędnicy "likwidują" ścieżkę i wieszają karteczkę
30 września 2020
Zamiast usunąć grożący upadkiem dąb, miejscy ogrodnicy próbują zmusić mieszkańców do nadkładania drogi. Póki co to walka z wiatrakami.
Od kiedy polskojęzyczna część internetu została opanowana przez ekologicznych aktywistów i innych miłośników przyrody, urzędnicy zastanawiają się kilkakrotnie przed wycinką każdego zagrażającego ludziom drzewa. Gdy w sierpniu 2018 roku w Parku Praskim zginęło przygniecione przez klon niemowlę, wydawało się, że polityka się zmieni. Okazuje się jednak, że wycinka wciąż jest uznawana za ostateczność.
- Dąb, król drzew, majestatyczny, długowieczny - pisze Zarząd Zieleni. - Na Białołęce posiadamy wielu okazałych przedstawicieli tego rodzaju. Jeden z nich rośnie swobodnie na trawiastym terenie przy Światowida, w rejonie Książkowej. Piękny, rozłożysty, o dużej wartości przyrodniczej.
Rosnący na Nowodworach dąb jest pęknięty u nasady, więc podczas burzy albo dużego wiatru będzie stanowić śmiertelne zagrożenie dla przechodzących obok niego ludzi. W jego sąsiedztwie nie ma ani jezdni, ani chodnika, ale znajduje się tam ścieżka, z której mieszkańcy osiedla korzystają masowo w drodze na przystanek tramwajowy. Zamiast wyciąć dąb, ogrodnicy postanowili zmusić ich do nadkładania drogi. Jak pokazało życie, jest to walka z wiatrakami.
- Postanowiliśmy zadbać o wasze bezpieczeństwo, usunąć jeden z przedeptów poprzez wykonanie renowacji trawnika i wygrodzić niebezpieczną strefę kłodami - pisze ZZW z pełną świadomością, że kłody nie są żadną przeszkodą dla bawiących się dzieci i młodzieży. - Ustawiliśmy także tablice informacyjne. Mimo, iż wymienione prace zostały wykonane zaledwie parę dni temu, już kilka razy nasi wykonawcy musieli interweniować i przestawiać kłody na swoje miejsce oraz ustawiać wyrwane tabliczki - żalą się urzędnicy.
(dg)