Dobra opieka czy rewolucja
14 listopada 2008
Rządzący w kraju i Warszawie liberałowie z PO mają dziwną przypadłość polegającą na zamiłowaniu do tworzenia wszelkich spółek.
Autor jest radnym dzielnicy Targówek, przewodniczącym SDPL w Warszawie. |
Na przełomie września i października - w imieniu SDPL - zwróciłem się do władz miasta o zaprzestanie wprowadzania jakichkolwiek zmian prawno-organiza-cyjnych w miejskim systemie opieki zdrowotnej do czasu zakończenia prac ustawodawczych. W sytuacji gdy przygotowywane są kompleksowe rozwiązania dotyczące zmian w funkcjonowaniu dzisiejszych sa-modzielnych publicznych zakładów opieki zdrowot-nej, dokonywanie zmian w oparciu o obecne przepi-sy nie ma sensu. Może być wręcz szkodliwe zarówno dla pacjentów oraz pracowników, jak i dla budżetu m.st. Warszawy.
Placówki miejskie (głównie szpitale) są zadłużone na ok. 180-200 mln zł, zatem centralizując je i tworząc jeden podmiot z niezadłużonymi przychodniami, należało-by pomyśleć o dokapitalizowaniu takiej spółki. Zmiana ustawowa byłaby przynajm-niej mniej kosztowna dla miasta, bowiem umożliwiłaby dofinansowanie z funduszy Unii Europejskiej, co też nie gwarantuje uniknięcia ewentualnej upadłości w przy-padku niewłaściwego ich wykorzystania (patrz przypadek polskich stoczni). Wrzu-cenie zarówno szpitali, jak i placówek lecznictwa otwartego do jednego "kotła", tak czy inaczej uderzy we wszystkie połączone podmioty. Wiadomo bowiem, że szpitale generują większe zadłużenie, więc ich problemy finansowe będą odczuwalne na po-ziomie wszystkich zwykłych przychodni. Stanowiska przeciwko takim rozwiązaniom podjęły już rady dzielnic Ursynowa i Wesołej (pomimo że rządzi tam PO!), a także środowiska związane z poszczególnymi placówkami.
Utworzenie przez miasto jednej spółki, która następnie stanie się organem za-łożycielskim niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej (utworzonych na bazie dzi-siejszych SPZOZ), przyniesie więcej strat niż korzyści. Skoro włączenie wszystkich SPZOZ do jednej spółki będzie oznaczać centralizację miejskiej służby zdrowia, to jej efektem musi być równanie placówek lepszych do gorszych. Taka sytuacja z kolei doprowadzi do zmniejszenia dostępu pacjentów do leczenia w znacznej części placówek i obniżenia poziomu warunków pracy dla wielu pracowników, łącznie z możliwością utraty zatrudnienia. Niemoralne byłoby też rozkładanie zadłużenia nie-których placówek na wszystkie inne, w tym przede wszystkim te, które dzisiaj nie generują strat.
Iluzoryczne wydają się także korzyści, jakie rzekomo mają przynieść propono-wane zmiany. Niestety, politycy wciąż wierzą w cud tworzenia "papierowych" i for-malnych zmian, zamiast skoncentrować się na lepszym zarządzaniu. Tymczasem, od samego wprowadzenia proponowanych przekształceń nie skróci się czas oczeki-wania na świadczenia medyczne i nie polepszy się jakość świadczonych usług. Na-tomiast pracownicy nie będą mieć lepszych warunków pracy, gwarancji termi-nowego wypłacania wynagrodzeń bądź większych możliwości rozwoju zawodowego. W takim przypadku nie poprawi się także efektywność wykorzystania sprzętu me-dycznego. Co najważniejsze jednak - dzisiejsze zadłużenie miejskich szpitali nie zostanie spłacone.
Przewidywane korzyści równie dobrze można osiągnąć w obecnej strukturze - nie potrzeba do tego konsolidacji i komercjalizacji istniejących zakładów opieki zdrowotnej.
Wprowadzenie dobrze zarządzanych i zadłużonych SPZOZ do jednej spółki, po-zbawi motywacji do dobrego zarządzania w tych zakładach, które dziś nie przyno-szą strat.
Najgorsze jednak jest to, że na reformie stracą głównie pacjenci. Dzisiejsza forma prawna SPZOZ umożliwia przyjmowanie pacjentów ponad limit wynikający z umów zawartych z NFZ, co też jest finansowane przez fundusz. W przypadku spółki będzie to niemożliwe, a wszystkie procedury medyczne ponad limit będą musiały być opłacane bezpośrednio z kieszeni pacjentów.
Warto przypomnieć wiceprezydentowi Kochaniakowi, autorowi programu "Dobra opieka zdrowotna", że miejskie szpitale i przychodnie - z pewnymi wyjąt-kami - nie są w tak tragicznej sytuacji, jak to zostało opisane w jego programie. W ostatnich latach znacząco wzrosły wydatki samorządu na inwestycje (2006 r. - pra-wie 80 mln zł, 2007 r. - prawie 140 mln zł, w 2008 r. - zaplanowane 170 mln zł), co w widoczny sposób polepszyło jakość świadczenia usług medycznych. W ostatnim czasie wzrosły nawet wynagrodzenia pracowników miejskich przychodni i szpitali.
Proces centralizacji miejskich SPZOZ i przekształcenie ich w jedną spółkę nie-sie ryzyko niekontrolowanej prywatyzacji publicznej służby zdrowia w Warszawie. Bezrefleksyjnie prezentowane ostatnio w naszym kraju propozycje ze strony PO zmierzają ku jednemu - komercjalizacji publicznej służby zdrowia, która łatwo i szybko może przekształcić się w prywatyzację szpitali i przychodni. Aby wyrazić głos sprzeciwu wobec takiej polityki, w ostatnich dniach została uruchomiona strona internetowa www.szpitaledlaludzi.pl, która informuje o negatywnych skutkach przy-gotowywanych reform. Na stronie można znaleźć artykuły oraz opracowania do-tyczące systemów służby zdrowia w innych krajach, a także obejrzeć relacje wideo z cyklu debat "Szpitale dla ludzi czy dla zysku?" z udziałem byłego ministra zdrowia Marka Balickiego. Myślę, że warto tam zajrzeć, aby wyrobić sobie szerszy pogląd na sprawę, widzianą w sposób odmienny od oficjalnej propagandy na temat proble-mów ochrony zdrowia.
Sebastian Kozłowski
sebko@sebastian-kozlowski.waw.pl