Czwarta becikowa
10 lutego 2006
Rusza wypłacanie becikowego. Zainteresowani mogą zgłaszać się do Działu Świadczeń Rodzinnych OPS na ul. Antalla 4 (tel. 884-46-76). Trzeba mieć akt urodzenia dziecka i dowody osobiste rodziców (także odbitki ksero tych dokumentów). Osoby nie zameldowane na Białołęce - zaświadczenie z miejsca zameldowania, że tam nie złożyły wniosku.
Becikowe oczywiście będzie drobnym zastrzykiem na początek rodzicielskich obowiązków, ale jak mówią sami rodzice, jest to kropelka w morzu potrzeb, a potrzeby niekoniecznie są finansowe. Wiążą się raczej z ustanowionymi już dawno obowiązkami państwa i samorządu wobec obywateli i niestety nie realizowanymi. - Po co więc wymyślać nowe zobowiązania publiczne, skoro nie realizuje się starych? - zastanawia się matka 3-letniej Agnieszki.
Prorodzinnych haseł politycy i radni wygłaszają tyle, że już dawno chyba zapomnieli znaczenie i sens wypowiadanych przez siebie słów. Czy po trzech latach rządów PiS Warszawa jest miastem odrobinę bardziej prorodzinnym? Ani trochę! Władze stolicy miały pole do popisu na Białołęce. W ostatnich latach urodziły się tu tysiące dzieci. I co? I nic! Żadnej reakcji! Nadal te same hasła i brak czynów! A przecież można było dać przykład całej Polsce, jak powinno się realizować politykę prorodzinną.
Problem w tym, że najłatwiej jest głosić hasła przed kamerami telewizyjnymi, a znacznie trudniej zrobić coś konkretnego. Przyglądając się codziennym perypetiom tysięcy rodziców z Białołęki zastanawiam się, czy rządzący Warszawą "prorodzinni" w ogóle mają jakiekolwiek konkretne pomysły na ułatwienie młodym najtrudniej-szego życiowego zadania - rodzicielstwa. Patrząc na Białołękę, utwierdzam się w przekonaniu, że nie.
To tu od lat dla kilku tysięcy dzieci brakuje miejsc w publicznych przedszko-lach. Radni nigdy nie przedstawili programu skutecznego dofinansowania pobytu dzieci w przedszkolach niepublicznych, tak aby był sprawiedliwy i adekwatny do możliwości finansowych rodziców. Jedyne pomysły to budowanie kolejnych przed-szkoli za miliony złotych, które rozwiązują problem w drobnym stopniu i nie dziś - kiedy potrzeba - lecz za wiele lat.
Tu wciąż nie ma atrakcyjnych placów zabaw. Samorząd nie zbudował żadnego, kilka zmodernizowała spółdzielnia RSM "Praga".
Tu wciąż brakuje pozaszkolnych zajęć dla dzieci. Białołęcki Ośrodek Kultury pęka w szwach, a prywatne ośrodki mają nikłe szanse na dofinansowanie swojej działalności z pieniędzy publicznych. Pozytywnym przykładem jest sponsorowanie przez miasto teatrzyków w Studio Animacji nad Championem, ale to kropla w morzu.
Tu wciąż nie ma oferty sportowej dla dzieci. Basen jest nieprzystępny cenowo dla przeciętnej czteroosobowej rodziny, a wynajmowanie boisk BOS za pieniądze i nie udostępnianie ich młodzieży ot tak, żeby sobie pograła w piłkę, nigdy nie zostanie zaakceptowane przez społeczeństwo, które ten ośrodek wybudowało. O braku lodowiska na terenie BOS piszemy do znudzenia co roku. Bez rezultatu.
Tu wciąż nie ma ostrego dyżuru chirurgicznego, jakże potrzebnego w "mieście dzieci", jakim jest i będzie jeszcze wiele lat nasza dzielnica. Nikt nigdy o tym nie pomyślał.
Tu wciąż nie ma, tu wciąż nie ma... Wymieniać mogę bez końca. "Prorodzinni" nie potrafią załatwić ani spraw prostych, ani mocno skomplikowanych. Do prostych zaliczam ustawienie ławek w lesie, aby matki i babcie mogły odpocząć przychodząc z wózkami. Do skomplikowanych - most Północny. Prorodzinny, bo rodzice nie staliby godzinami w korku na Grocie, tylko znacznie wcześniej odbierali dzieci z przedszkoli.
Wniosek prosty - polityka prorodzinna nie powinna polegać na wymyślaniu ta-kich wynalazków jak becikowe, które zresztą jest bardziej hasłem propagando-wym, niż konkretną pomocą w rodzicielstwie. Wystarczy realizować od dawna spra-wdzone, podstawowe zadania państwa i samorządu. To znacznie bardziej pomoże niż tysiąc złotych.
Bartek Wołek