Burmistrz do końca
15 września 2006
Przedostatniego dnia sierpnia odbyła się sesja rady naszej dzielnicy. Termin ten okazał się dość specyficzny, ponieważ określa pełne trzy miesiące od dnia kiedy radni opozycji (głównie klubu SDPL) złożyli wniosek o odwołanie Romualda Gronkiewicza z funkcji burmistrza Targówka.
Autor jest wiceprzewodniczą-cym rady dzielnicy Targówek |
Radni opozycyjni oburzeni tym faktem i wyjąt-kową beztroską naszego burmistrza odrzucili wnio-sek o powołanie Alicji Żebrowskiej (radnej PiS, a niedawno jeszcze szefowej klubu PO) na kolejnego członka zarządu. Idąc za ciosem zażądali też usu-nięcia Gronkiewicza. Niestety wszyscy musieli czekać aż trzy miesiące, bo tak długo ludzie rządzącego układu przeciągali wyznaczenie terminu głosowania. Pod koniec sierpnia miało się rozstrzygnąć zatem, czy burmistrz pozostanie na stanowisku do końca kadencji. Mimo surowej krytyki, jaką wygłosiłem pod jego adresem (przywołując różnorodne szczegóły z niechlubnej działalności) i mimo surowej krytyki ze strony innych radnych, jak Sylwia Góralska i Witold Harasim, nie udało się przekonać stronników PiS-u do refleksji nad pożałowania godnym stylem zarządzania naszego włodarza. W głosowaniu 11 radnych było za odwołaniem burmistrza, zaś 13 opowiedziało się za utrzymaniem go na stanowisku. W ten sposób będzie jeszcze rządził do jesieni, a na "otarcie łez" dostanie nawet trzymiesięczną odprawę. Nie warto nawet szerzej wspominać o spektaklu, jaki miał miejsce tego dnia, z udziałem PiS-owskiej klaki, czuwającej nad tym, aby wypowiedzi w obronie burmistrza były nagradzane "spontanicznymi" brawami. Najbardziej zażenowało mnie jednak samorzutne stwierdzenie wypowiedziane w obliczu braku wyraźnych sukcesów tej kadencji, że jednak wykonana praca była ważna, gdyż stanowi "podwalinę" dla następnej kadencji. Słusznie skrytykowała to radna Góralska, która wytknęła rządzącym, że nie są powołani jedynie do tworzenia jakichś podwalin dla następców, ale do wykonywania własnej, konkretnej pracy.
Pomimo przegranej różnicą dwóch głosów radni opozycji wyszli z tej sesji wzmocnieni moralnie, szczególnie po tym, jak zobaczyli sposób głosowania PiS-u. Mimo, że głosowanie było tajne, niestety liderzy rządzącej partii nie pozwolili swoim członkom zakreślać ich preferencji w sekrecie, zgodnie z sumieniem. Ponad ich głowami stała radna PiS, zaglądająca im do kart, na których głosowali. Marna okazuje się wartość zespołu, którego liderzy nie wierzą w autentyczną lojalność swych kolegów.
Sebastian Kozłowski