Bezdomny nie do ruszenia?
22 stycznia 2010
Mężczyzna, który na Antalla zamieszkał w samochodzie budzi wiele kontrowersji wśród mieszkańców. Jedni mu współczują, a drudzy mają go dość. Sytuacja opisana przez nas w jednym z poprzednich numerów "Echa" trwa nadal.
- Nie chce mieszkać w mieszkaniu, sam się z niego wyniósł. Jest alkoholikiem, wielokrotnie kierowano go na leczenie. On nie chce pomocy - mówi była żona męż-czyzny. Sytuacja jest znana sąsiadom, opiece społecznej, policji, ale wszystkie instytucje twierdzą, że nie mogą odpowiednio zareagować bez wyraźnej zgody bez-domnego. Na oczach wielu mieszkańców Tarchomina, pod ich oknami żyje męż-czyzna, który aktualnie toczy bój z mrozami, ale nie ma ochoty przyjąć pomocy i przenieść się np. do noclegowni.
- Sytuacja z moim byłym mężem trwa od 2003 roku. W ubiegłym roku w okre-sie zimowym przebywał kilka tygodni w szpitalu. Przez całe lato nie przychodził do domu, tylko dwa razy udało mi się go wykąpać. Raz przyszedł bardzo pijany, nadal ma problemy z alkoholem, niedawno trafił na Kolską, ale na pewno znowu będzie pił - mówi eksżona mężczyzny. - Nikt nie jest w stanie namówić go na leczenie. To jest już chyba zbyt zaawansowane. Kilkanaście razy był na odwyku, ale nic to nie pomaga, bo on zawsze wraca do nałogu. Zdarza się, że przyjdzie do domu, kiedy jest głodny, to dam mu jeść, ale szybko ucieka na dwór, bo mówi, że brakuje mu tu powietrza, że się dusi w mieszkaniu. Zdarza się, że swoje potrzeby załatwia na klatce schodowej, nawet u mnie w domu nie zdążył do łazienki tylko zrobił w spod-nie. On jest chory i wymaga opieki.
- Wiem, że nie ma nawet dowodu osobistego, ktoś mu ukradł. Raz jak przy-szedł coś zjeść, to zawołałam sąsiada i siłą go wykąpaliśmy, bo sam nie chciał. Do-stał też wtedy czyste ubrania. Jesteśmy szykanowani przez sąsiadów, ale czy to moja wina, że on tu przychodzi i załatwia się na klatce? Na ulicy też żebrze o pie-niądze, które przeznacza na alkohol. Ja nie zamykam mu drzwi przed nosem, ale on nie chce tu mieszkać - twierdzi kobieta.
Zapytaliśmy w kancelarii prawnej Smoktunowicz&Falandysz, czy są możliwości prawne wpłynięcia na mężczyznę, by porzucił swój tryb życia, uciążliwy dla rodziny i sąsiadów. - Generalnie dopóki nie łamie prawa (a nie ma w Polsce obecnie zakazu mieszkania w samochodzie), to nic tak naprawdę mu nie można zrobić - twierdzi dr Michał Kuliński. - Oczywiście jeżeli on np. załatwia się obok tego samochodu, to jest to uznawane za wybryk nieobyczajny w rozumieniu art. 140 Kodeksu wykroczeń: Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. złotych albo karze nagany.
Trudno oczekiwać, aby policja w trosce o zapewnienie bezdomnemu dachu nad głową, aresztowała go za siusianie na trawniku. Choć może byłaby to jakaś metoda na przekonanie go, by jednak zamieszkał w schronisku. A może OPS powinien zmienić negocjatorów lub metody negocjacji, skoro działa nieskutecznie? W końcu trudno dziwić się ludziom, że mają pretensje do służb i urzędów, jeśli te bezradnie rozkładają ręce wobec delikwenta, który załatwia się na ich klatkach schodowych.
Barbara Kiliszek