A gdyby tu była nagle dzielnica przyszłości...
22 stycznia 2010
Parafraza z "Misia" jest jak najbardziej na miejscu - urząd dzielnicy wyprodukował film, mający wypromować Białołękę. Kosztował kilkanaście tysięcy złotych i pokazuje dzielnicę jako kraj miodem i mlekiem płynący in spe.
Inwestycje strukturalne to priorytet - słyszymy na początku szóstej minuty fil-mu - czyli na sam koniec, bo film trwa dokładnie pięć minut i pięćdziesiąt dwie sekundy. "To dzielnica, w której wciąż się buduje, by sprostać wymaganiom miesz-kańców" - cytat z filmu, myśmy tego nie wymyślili. A priorytety to most Północny (przypomnijmy, że zbudowany zostanie tylko most, a jego trasa w stronę Marek nie występuje w żadnych konkretnych planach) oraz budowa i modernizacja szla-ków komunikacyjnych (większość planowanych od lat dróg nie będzie budowana w najbliższych latach). Kwestia szlaków komunikacyjnych na dzielnicowej reklamów-ce zajmuje szesnaście sekund.
- Film ma odwrócić stereotyp o Białołęce. Ma pokazać, że dzielnica się zmienia. Nie chcemy, żeby kojarzyła się z tym, że nie dość, że daleko, to jeszcze stoi się w korkach. Chcemy pokazać inwestorom, że warto u nas inwestować - twierdzi radny Wojciech Tumasz. Może i racja, ale najpierw inwestorzy muszą tu dojechać...
Ostatnie zdanie filmu, "Białołęka to dzielnica przyszłości" to już czysty bareizm. Coraz mniej zastanawia fakt, że właśnie na Białołęce Stanisław Bareja - niestru-dzony tępiciel absurdów - ma swoją ulicę.
A co jest największym atutem filmu według urzędu? Jego wersja na komórkę - o mobilności produkcji trąbią we wszystkich mediach.
Oglądając tę reklamówkę nie mogłem z głowy wyrzucić dwóch obrazów - hasła z "Misia", sparafrazowanego w tytule i "Przygody na Mariensztacie", sztandarowego dzieła kinowej propagandy. U Barei niejaki Cwynar śpiewał "Hej młody Junaku, smutek zwalcz i strach! Przecież na tym piachu za trzydzieści lat, przebiegnie z pewnością jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska!", a pier-wszy kolorowy polski film nieprzypadkowo opowiadał o budowie soc-Warszawy. Albo władze dzielnicy popadają w podręcznikowy przykład chciejstwa, albo są tak oderwane od rzeczywistości, że wydaje im się, że film pokazuje prawdę.
Jedno jest pewne. Kampania do tegorocznych wyborów samorządowych właś-nie się zaczęła. Za pieniądze mieszkańców.
Wiktor Tomoń