Bazar przy Krasnobrodzkiej powoli umiera
20 marca 2015
Dwadzieścia lat temu kipiało tu życie handlowe. Działały budy z warzywami, owocami, słodyczami, mięsem i wędlinami. Była ogromna cukiernia i sklep ze słodyczami, a klientów zapraszały również pawiloniki z chemią gospodarczą, mydłem i powidłem, zabawkami, odzieżą roboczą, sukniami ślubnymi. A teraz? - To koniec. Handlu właściwie nie ma - mówią kupcy z bazarku przy Krasnobrodzkiej.
Bazar przy pętli autobusowej Bródno-Podgrodzie kipiał kiedyś życiem. Tłumy, dzikie tłumy ludzi przychodziły tu na zakupy. Przeciskali się między drewnianymi budkami i blaszanymi straganami. Mieszkałem przy Chodeckiej 14, uczyłem się w podstawówce przy Turmonckiej 20 i bazarek przy pętli odwiedzałem prawie codziennie. Tu było wszystko. Najbardziej utkwił mi w pamięci sklep z cukierkami, ciastkami i landrynkami. Towaru było tak dużo, że magiczny świat łakoci zajmował aż dwie drewniane budki. Najbardziej utkwiły mi w pamięci niespotykane już chyba wafle "pistolety". Skąd taka militarna nazwa? Podobno kiedy kwadratowy płat wafla z nadzieniem orzechowym wjeżdżał na taśmę produkcyjną zakładów Wedla przy Zamoyskiego, maszyna wycinała w nim okrągły kształt, który potem był oblewany czekoladą. "Odpadki" waflowe miały właśnie kształt pistoletów i trafiały w latach dziewięćdziesiątych do sprzedaży. Dziś pewnie się je utylizuje.
Był też sklep zielarski, który prowadził niski, wąsaty pan magister. Była budka z zabawkami, w której królowały klocki Lego, żelaźniaki Matchbox czy elektryczne kolejki. Kilkanaście budek z owocami, warzywami, mięsem, wędliny, sery... Zapach kiszonej kapusty i świeżego chleba królowały nad okolicą. Najbardziej utkwił mi w pamięci sklep z cukierkami, ciastkami i landrynkami. Towaru było tak dużo, że magiczny świat łakoci zajmował aż dwie drewniane budki.
A dziś? Wielu budek już nie ma. W blaszanych straganach nie ma już Rosjan handlujących biustonoszami, wielkimi gaciami, zapalniczkami i nożami. Zostało kilka budek. Na jak długo? - Sami nie wiemy. Handel już się nie opłaca. Młodzi kupują w hipermarketach, a biedni emeryci w tanich dyskontach. Czekam jeszcze kilka miesięcy, do emerytury. I zamykam interes - mówi jedna z handlarek. - Pewnie postawią tu apartamentowiec - dodaje.
Niekoniecznie. Rafał Lasota, rzecznik urzędu dzielnicy Targówek mówi, że teren należy do Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami. - Handel wciąż jeszcze istnieje na bazarze. Są kupcy i kupujący, i tak jeszcze długo pozostanie - deklaruje.
Raczej zmiecie go niewidzialna ręka rynku.
Przemysław Burkiewicz