Autobusy nie wrócą na Myśliborską. Zezłościłyby kierowców
6 maja 2015
Co niedzielę tłumy tarchomińskich seniorów zmierzają ulicami Myśliborską i Ćmielowską w kierunku kościoła. Są pozbawieni dojazdu autobusem ze względu na wygodę kierowców.
- Mam trudności z poruszaniem się, mieszkam przy ul. Porajów i nie mam dojazdu do kościoła - skarży się czytelniczka. - Dlaczego nic nie jeździ Myśliborską?
Autobusy kursowały tą ulicą, na odcinku od Światowida do Mehoffera, podczas budowy linii tramwajowej, gdy zamknięte były niektóre skrzyżowania. Mieszkańcy północno-wschodniego Tarchomina przez pewien czas cieszyli się tak samo dobrą komunikacją miejską, jak mieszkający bezpośrednio przy Światowida.
- W trakcie prac budowlanych do Zarządu Transportu Miejskiego wpływały pisma od pasażerów z prośbami o utrzymanie komunikacji autobusowej na tym odcinku ul. Myśliborskiej na stałe - mówi Magdalena Potocka, rzeczniczka ZTM. - Ostatecznie jednak nie zdecydowano się na to rozwiązanie.
ZTM podaje trzy powody: gęstą sieć komunikacyjną w okolicy, brak infrastruktury przystankowej i miejsca na jej wytyczenie oraz oczywiście brak pieniędzy. Budowa nowych przystanków wiązałaby się z koniecznością likwidacji miejsc parkingowych, co jest jednoznaczne z konfliktem z mieszkańcami okolicznych bloków - mówi rzeczniczka ZTM. Pierwszy argument jest chybiony, bo Myśliborska jest dalej od Światowida niż Świderska i Odkryta, a mimo to Świderską i Odkrytą kursują dwie linie. Na Światowida są już tramwaje, więc przesunięcie na Myśliborską nawet dwóch-trzech linii byłoby wręcz zgodne z polityką ZTM ("Nie dublować tramwaju autobusem"). Z brakiem funduszy trudno polemizować, za to argument o braku miejsca na przystanki jest absurdalny, skoro one już tam były. Co prawda nie były to przystanki z prawdziwego zdarzenia (z guzkami w chodniku, wiatą i słupem zamontowanym na stałe), ale wyznaczone zamiast miejsc parkingowych. Ale były, więc wykonanie ich na stałe nie jest niemożliwe.
- Budowa nowych przystanków wiązałaby się z koniecznością likwidacji miejsc parkingowych, co jest jednoznaczne z konfliktem z mieszkańcami okolicznych bloków - precyzuje Potocka.
Obowiązująca w Warszawie strategia transportowa mówi jasno: autobus ma być uprzywilejowany kosztem samochodu, a co za tym idzie przystanek jest większą potrzebą społeczną niż miejsca parkingowe. Wiedzą o tym wszyscy, którzy widują staruszków, drepczących co niedzielę w kierunku kościoła i witających się tam z 40-letnimi sąsiadami, którzy przyjechali samochodem.
Dominik Gadomski