518: Co drugi kurs z Polfy na Marymont
10 stycznia 2017
Żerań się dusi, bo Tarchomin jedzie na spacer na Krakowskie Przedmieście. Czas zejść na ziemię w sprawie linii 518. Mamy konkretną propozycję.
Żerań kontra Tarchomin i bezpośredni dojazd kontra szybkość i punktualność. To będą trudne konsultacje. Nie jest to pomysł idealny, ale nadal lepszy, niż unikanie dyskusji czy obrona kursujących co godzinę, egzotycznych 705 i 735. Ale zacznijmy od początku.
Wirtualna rzeczywistość ma się świetnie
Czytając internetowe dyskusje albo słuchając wypowiedzi samorządowców nie sposób nie odnieść wrażenia, że wirtualna rzeczywistość ma się doskonale. Radny mówiący, że 518 jedzie z Tarchomina na Krakowskie Przedmieście "od godziny do nawet dwóch", a mimo to deklarujący korzystanie z niego. Mieszkanka twierdząca, że autobus jest zawsze punktualny. Teoria, że linia istnieje od 2013 roku. Na temat 518 napisano już bardzo dużo.
Tymczasem w białołęckich szkołach kończą się konsultacje społeczne z pracownikami ZTM. Nie ma pokrzykiwań, wyrywania mikrofonu i wiwatów, znanych z masowych "spotkań", organizowanych (po co?) w urzędach dzielnic. Jest kawa, ciastka, rozłożone na stole mapy i spokojne, merytoryczne rozmowy. Podczas jednego ze spotkań usiadłem przy stole z mieszkającą w okolicy starszą panią, zainteresowaną komunikacją na Tarchominie.
- Jeśli rzeczywiście trzeba to 518 skrócić, to ja dojadę z wnuczkami na Krakowskie z przesiadką przy Wileńskim - deklaruje pani po wysłuchaniu argumentów pracownika ZTM. Dała się przekonać, że częstszy autobus z Żerania do metra jest niezbędny, nawet kosztem jej sobotniego dojazdu na spacer. Poprosiła też o przekazanie do ZDM, by jak najszybciej budował przejścia dla pieszych między przystankiem "siedemnastki" a Dworcem Centralnym. Fantastyka? Nie, rzeczywistość. W naszej ankiecie 47% czytelników uznało skrócenie 518 do Marymontu za dobry pomysł. Wyniki oczywiście nie są reprezentatywne. Nie da się jednak ukryć, że wiele osób - biorących udział w konsultacjach lub nie - wcale nie zamierza organizować w sprawie 518 obrony Częstochowy. Dlaczego? Cofnijmy się w czasie.
Niepunktualnie było zawsze
Młodsi stażem mieszkańcy Tarchomina i Żerania nie pamiętają przygód, jakie linia 518 miała już kilkanaście lat temu. Powstała w 2000 roku, na fali ówczesnej polityki ZTM, zakładającej odrzucenie wcześniejszego, "angielskiego" wzorca krótkich i punktualnych linii na rzecz dążenia do małej liczby przesiadek. W swoim pierwszym wcieleniu 518 łączyło Tarchomin ze Starówką i pl. Trzech Krzyży przez rondo Starzyńskiego i Dworzec Gdański. To były zupełnie inne czasy. Krakowskie Przedmieście nie było jeszcze dumą Warszawy, metro docierało z Kabat tylko do centrum a najlepszym połączeniem Tarchomina ze Śródmieściem było powolne 510.
Narzekania na korki towarzyszyły 518 od początku. Na wielokrotnie zmienianej trasie autobusy stały przed rondem Starzyńskiego (jeszcze bez wiaduktu), na Bonifraterskiej, na skręcie ze Słomińskiego w Międzyparkową i na Nowym Świecie przy pl. Trzech Krzyży, a podczas kilkuletniego połączenia z 503 - nawet w Dolinie Służewieckiej. Próby ratowania punktualności nie udały się. Korki na Świętokrzyskiej, przy pl. Trzech Krzyży i w Al. Jerozolimskich (mimo buspasa) są dokładnie takie same. Do dziś tak nieciekawa linia umarłaby śmiercią naturalną, gdyby nie pewien istotny fakt.
Żerań się dusi
Okolice Kowalczyka i Krzyżówki to dziś najszybciej rozwijająca się część Białołęki. Większość mieszkańców nowych bloków to młodzi ludzie, codziennie rano dojeżdżający do pracy z przesiadką do metra. Wystarczy wsiąść rano do 518 na Konwaliowej, by przekonać się, jaki tłok panuje w autobusie i gdzie wysiada większość pasażerów. Ich celem jest Marymont - tam przesiadają się do najpewniejszego w zakorkowanym mieście środka transportu.
Łatwo wyobrazić sobie scenariusz, w którym ZTM "przestraszy się" protestów przeciwko skracaniu, tak jak zrobił to w 2014 roku na Bemowie, i zostawi 518 na obecnej trasie. Rok później po Żeraniu zacznie krążyć petycja pt. "Żądamy częstszego 518!". Radni poprą ją jednomyślnie (rok wyborczy!), domagając się od ZTM wyczarowania dodatkowych autobusów. Realne? Prawie pewne.
Dominik Gadomski
.