Szpital na Działdowskiej i zaginione klisze z Powstania
18 listopada 2016
Na początku roku przestał istnieć szpital dziecięcy przy Działdowskiej. Pediatrzy mówili o nim "matka", bo tu zdobywali pierwsze doświadczenia zawodowe. Po 103 latach na Woli został przeniesiony na Ochotę.
Na Działdowskiej działał formalnie od 1947 roku, ale był kontynuacją Szpitala im. Karola i Marii dla Dzieci. Nazwa ta pochodziła od imion małżeństwa Szlenkierów, wielkich warszawskich bogaczy i społeczników.
Przyjechali do Polski ze Schwarzwaldu. Zanim przenieśli się do Warszawy, mieszkali w Toruniu. 19-letni Karol Jan odziedziczył po ojcu garbarnię u zbiegu Leszna i Żelaznej. Miał głowę do interesów. Szybko otworzył kolejny zakład w Berdyczowie oraz, razem ze wspólnikami, Fabrykę Firanek, Tiulu i Koronek "Szlenkier, Wydżga i Weyer" przy Dzielnej. Zakłady funkcjonowały świetnie, a majątek Karola stale się powiększał. Do dziś można podziwiać ślady po jego fortunie. Np. pałac na pl. Dąbrowskiego, gdzie zamieszkał z rodziną (dziś mieści się tam ambasada Włoch).
Ale historia Szlenkierów to nie tylko opowieść o gromadzeniu wielkiej fortuny. Nie bez znaczenia jest działalność społeczna rodziny. W każdej z fabryk działała kasa chorych i fundusz emerytalny dla pracowników. Przy zakładach na Dzielnej otwarto szkołę dla dzieci pracowników i szkołę rzemieślniczą. Szlenkier brał udział w tworzeniu wielu instytucji użyteczności publicznej, wspierał liczne ochronki i szpitale. Po jego śmierci w 1900 roku jego żona Maria sfinansowała budowę nowego budynku dla Szkoły Rzemiosł, który stoi do dziś przy Górczewskiej 8.
Szpital to już dzieło córki Szlenkierów, Zofii, która skończyła szkołę pielęgniarską w Londynie i studiowała medycynę w Genewie. Oddany do użytku w 1913 roku Szpital im. Karola i Marii dla Dzieci przy ul. Leszno 136 był jednym z najnowocześniejszych w Europie. Mimo swojej wielkiej fortuny Zofia pracowała w nim do końca życia jako przełożona pielęgniarek. Razem z Ignacym Paderewskim założyła przy szpitalu szkołę pielęgniarską, której była dyrektorką. Za swoją działalność społeczną została odznaczona orderem Polonia Restituta jako jedna z dwóch pierwszych Polek.
Z historią Szpitala im. Karola i Marii wiąże się też jedna z nierozwiązanych do dziś tajemnic Powstania Warszawskiego. Zachowało się niewiele fotografii z pierwszych dni walk. Wszystkie naświetlone przez powstańczych fotografów klisze zostały dostarczone do szpitala, gdzie znajdowało się nowoczesne laboratorium rentgenowskie i wszelkie środki chemiczne, potrzebne do wywoływania zdjęć.
5 sierpnia 1944 roku Niemcy zaczęli zmasowaną akcję, która przeszła do historii jako Rzeź Woli. W nocy z 5 na 6 sierpnia dotarli w okolice szpitala. Widząc pożar sąsiedniego Szpitala św. Łazarza jedna z pielęgniarek przekazała wywołane filmy rannemu powstańcowi z prośbą, by dostarczył je dowództwu Armii Krajowej. Młody chłopak starał się przenieść je do sztabu AK, ale kiedy zaczął przedzierać się przez pole walki przestraszył się, że mu się to nie uda i zdjęcia wpadną w niepowołane ręce. Zakopał je gdzieś w okolicy ul. Stawki. Nigdy ich nie odnaleziono.
Andrzej Chybowski
inicjator akcji "Ratujmy wolskie Koloseum!"