Żyjemy na bombach
6 lutego 2009
Białołęka przoduje w statystykach znajdowania różnego rodzaju niewybuchów. W 1944 roku rozegrała się tu wielka bitwa pancerna między Rosjanami a Niemcami, którzy w rejonie Choszczówki i Białołęki Dworskiej mieli rejon koncentracji wojsk.
- Zdarzył się nawet przypadek, że bomba lotnicza została zauważona dopiero na łyżce koparki. Na szczęście nic tragicznego się nie stało - wspomina Sławomir Mostowski, kierownik referatu straży miejskiej na Białołęce.
Zgłoszenia o znaleziskach do niedawna dotyczyły niemal wyłącznie Choszczów-ki, Białołęki Dworskiej i Płud. W jednym z lasów znaleziono tzw. krowę, czyli pocisk niemieckiego miotacza min. W zeszłym roku w statystykach przez pewien czas przodowała Kobiałka. Głównie za sprawą rozpoczęcia kilku dużych budów.
Funkcjonariusze straży miejskiej zawsze przeczesują także teren wokół znale-ziska. Bywa, że w ten sposób znajdują inne żelastwa.
- Mieszkańcy boją się niewybuchów i dzwonią do nas - mówi Mostowski. - Do tej pory znajdowaliśmy granaty, pociski moździerzowe, kilkanaście dużych bomb lotniczych, rzadko amunicję od karabinów. Straż miejska po otrzymaniu zgłoszenia zabezpiecza teren do czasu przyjazdu jednostki saperów z Kazunia. Niewybuchy są wywożone na poligon i detonowane. Zdarzyło się kiedyś, że funkcjonariusze pilno-wali niewybuchu przez 30 godzin, czekając na saperów. Jest tylko jedna jednostka, która się tym zajmuje i czasem trzeba uzbroić się w cierpliwość - dodaje Mostow-ski.
W naszej dzielnicy jest wiele terenów, które powinny być sprawdzone przez sa-perów. Nowi mieszkańcy Kobiałki wskazują na cmentarz osadników niemieckich na Ruskowym Brodzie. Chcieliby go uprzątnąć, choćby przy okazji akcji Sprzątania Świata, ale nie można na jego teren oficjalnie wejść, ponieważ jest to wciąż miej-sce zagrożone eksplozjami niewybuchów.
Tymczasem ten cmentarz jest tylko symbolem urzędniczej spychologii. Miesz-kańcy od lat domagają się zaangażowania wojska do wyszukania znajdujących się w ziemi wojennych pamiątek w wielu rejonach dzielnicy. Ostatnie takie czyszczenie miało miejsce w lasach Choszczówki w roku 2001. Ponad 100 osób metr po metrze przeczesywało teren. Znaleźli ponad 250 kg groźnych materiałów wybuchowych. Ile jeszcze kryje ziemia białołęcka?
- Mieszkańcy mają swoje podejrzenia odnośnie różnych miejsc. Sprawdzenie każdego z nich wiąże się z kosztami i leży w kompetencji dzielnicy. My jedziemy tam, gdzie jest zgłoszenie znalezienia niewybuchu - podsumowuje Mostowski.
- Mamy pieniądze na cudze wojny w Afganistanie i Iraku, a jak wojsko powinno wykonać jakieś zadanie w kraju, to słyszymy, że to kosztuje i samorząd ma zapła-cić. Przecież to absurdalne - mówi mieszkaniec Choszczówki. - Niech ruszą się z koszar, w których nic pożytecznego nie robią. Mogą się zająć czyszczeniem Białołę-ki z niewybuchów w ramach ćwiczeń.
bk, oko
Wiele rejonów Białołęki wymaga wyczyszczenia przez saperów. Niestety urzędnicy wciąż stosują spychologię i mówią, że to nie ich kompetencje lub że nie mają pie-niędzy na taki cel. Tymczasem mieszkańcy nie mają wątpliwości, że utrzymywane za nasze pieniądze wojsko powinno to zrobić w ramach ćwiczeń, zamiast spędzać czas w koszarach.