Wróg numer jeden. Zamach w Aninie mógł zmienić historię
8 stycznia 2021
8 stycznia przypada rocznica jednej z najciekawszych akcji Armii Krajowej w Warszawie. W 1944 roku polscy żołnierze próbowali wyeliminować niemieckiego gubernatora.
"Główki" - taki kryptonim, zaczerpnięty od zdobiących mundury SS czaszek, nosiła prowadzona w latach 1943-1944 przez Armię Krajową akcja, mająca na celu eliminację niemieckich decydentów. 13 grudnia 1943 roku w Warszawie zastrzelono jednego z organizatorów wysiedleń Emila Brauna, autora planu przekształcenia Warszawy w prowincjonalne niemieckie miasto Friedricha Pabsta, a także towarzyszącą im Polkę. W odwecie Niemcy zamordowali ponad 270 Polaków uwięzionych na Pawiaku. Sygnał dla przywódców AK był jasny, ale gen. Tadeusz Bór-Komorowski nie odwołał akcji. Jednym z kolejnych celów miał być Ludwig Fischer.
Zamach na Fischera
Fischer był młody i wykształcony. Pochodzący z Kaiserslautern doktor prawa, miał zaledwie 34 lata, gdy zostawał gubernatorem okręgu warszawskiego w okupowanej Polsce. W styczniu 1944 od dawna miał ręce splamione krwią Polaków jako jeden z głównych organizatorów getta, masowych egzekucji, deportacji, łapanek czy wreszcie tłumienia pierwszego, żydowskiego powstania. Na liście celów akcji Główki był numerem jeden.
Jak udało się ustalić polskiemu wywiadowi, gubernator Fischer regularnie polował w podwarszawskich lasach, rozciągających się od Wawra do Mińska Mazowieckiego, ale 8 stycznia sam miał być celem polowania. 40-osobowy oddział pod wodzą porucznika Bronisława Gruna "Szyba" miał dopaść kolumnę aut Fischera na szosie na wysokości Anina, podczas wieczornego powrotu do Warszawy. Plan był prosty: pierwszy samochód miał zaczepić o rozciągniętą między drzewami stalową linę a gubernator i jego ochroniarze mieli zginąć od kul ciężkiego karabinu maszynowego, pistoletów i granatów.
Porażka Armii Krajowej
Kolumna samochodów pojawiła się na drodze około 18:00, gdy było już ciemno. Polacy zgodnie z planem otworzyli ogień, ale pierwszy z kierowców przytomnie dodał gazu i zerwał linę. W strzelaninie, która się wywiązała, rannych zostało dziewięciu Niemców. Fischer wyszedł z zasadzki cały i zdrowy a po powrocie do Warszawy naziści - zgodnie z przewidywaniami - rozkazali zamordować kolejnych dwustu więźniów Pawiaka. Bilans akcji był dla Polaków tragiczny.
Akowcy usiłowali zabić Fischera jeszcze raz, kilka miesięcy później, podczas powstania. Został wówczas ranny, ale sprawiedliwość dopadła go dopiero po wojnie, gdy stalinowscy zbrodniarze zaczęli sądzić swoich niedawnych, nazistowskich sojuszników. 42-letni Fischer został przekazany komunistom, którzy skazali go na śmierć i powiesili w więzieniu na Mokotowie.
(dg)