Zabójstwo, które wstrząsnęło Warszawą. 7 lat po śmierci podkom. Struja
9 lutego 2017
Andrzej Struj dowiódł, że policjant to nie zawód, tylko powołanie. Swoją nieobojętność na wandalizm przypłacił życiem.
10 lutego 2010 roku mł. asp. Andrzej Struj wracał z zakupów podczas urlopu, gdy spotkał na przystanku tramwajowym dwóch pijanych nastolatków, zachowujących się wyjątkowo głośno. Policjant zwrócił im uwagę, po czym wsiadł do tramwaju. Wtedy jeden z małolatów rzucił w pojazd kubłem na śmieci.
Mł. asp. Struj poprosił motorniczego o zatrzymanie tramwaju i dokonał obywatelskiego zatrzymania wandala. Wtedy jego kolega sięgnął po nóż i zadał policjantowi pięć ciosów. W ich wyniki funkcjonariusz zmarł w szpitalu dwie godziny po wydarzeniu na przystanku. Pośmiertnie został awansowany do stopnia podkomisarza oraz odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Zasługi za Dzielność i Złotą Odznaką "Zasłużony Policjant".
Zabójca Mateusz N. nie miał skończonych 18 lat, więc otrzymał najwyższy możliwy wyrok - 25 lat więzienia. Jego pomocnik Piotr R. - 15 lat więzienia.
Podkom. Struj został pochowany na Cmentarzu Północnym w obecności prezydenta, premiera, komendanta głównego policji i prezydent Warszawy. O jego śmierci przypomina także tablica pamiątkowa, umieszczona na kapliczce, obok której zginął.
Rano przed kapliczką odbyła się uroczystość upamiętniająca Andrzeja Struja. Wieńce złożyli minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, przedstawiciele policji, straży miejskiej i Tramwajów Warszawskich.
(dg)