Wzbogacamy bank nazw! Tylko po co?
29 lutego 2012
Stefan Wiechecki, piewca warszawskiego folkloru, twórca postaci Teofila Piecyka (ma swoją ulicę na Targówku) czy Walerego Wątróbki z zapędów nazewniczych urzędników śmiał się już dawno temu.
Jeżeli już koniecznie chcemy czerpać z bajeczek, to na razie lepiej by może pasowała ulica Ali Baby i czterdziestu rozbójników, albo krótko: aleja Madeja".
Sam Wiech doczekał się własnego pasażu, a absurdy nazewnicze, które wytykał, żyją. Pomijając chęć zmieniania uznanych i popularnych nazw (rondo Zgrupowania AK Radosław czy Trasa Mostu Skłodowskiej-Curie) czy urzędowe błędy w pisowni (ulica Barburki), nazewniczy zapęd przekracza granice absurdu. W Warszawie bowiem ulica Aluzyjna krzyżuje się z Aluzyjną, jest ulica Brodzik, jest Krzywopoboczna, kilka ulic herbowych: Herbu Korczak, Herbu Leliwa, są nazwy krótkie: Lwa, Ewy, ale też długie: 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej czy 21 Pułku Piechoty Dzieci Warszawy. To akurat najdłuższe nazwy ulic w Warszawie, ale być może wkrótce przebije je ulica Bezradności Mieszkańców Białołęki.
Taką nazwę rok temu zaproponowali mieszkańcy okolic Ostródzkiej. Rada miasta jednak z pomysłu nie skorzystała, wybierając nazwę "Małopolska".
Przydałoby się jeszcze, żeby radni nadążali za swoimi nazewniczymi pomysłami i uprzedzali o nich odpowiednie służby. Kilka lat temu na Białołęce zatrzymał mnie policyjny patrol, pytając, czy nie wiem, gdzie w okolicy jest ulica Brzozowy Zagajnik, bo mieli tam zgłoszenie, a nie wiedzą, gdzie to jest. Ja też nie wiedziałem. A gdyby zamiast policji miało tam trafić pogotowie, albo straż pożarna?
Apel do radnych: nie silcie się na upamiętnienie wszystkich polskich bohaterów czy ludzi zasłużonych. Nie szukajcie nowych nazw dla starych ulic. Słuchajcie mieszkańców, bo to dla nich nazywacie kolejne ulice. Nawet, jeśli miałaby to być nazwa "Bezradności". Bo inaczej po co zapis w uchwale, że potrzeba 200 podpisów mieszkańców, aby ulicę nazwać, skoro i tak zadecydujecie, że patron będzie inny?
Wiktor Tomoń