"Czterej pancerni" kłamali. "Upiorne wyzwolenie trupa miasta"
17 stycznia 2017
Na czym dokładnie polegało wyzwolenie Warszawy w 1945 r. i co upamiętnia ulica 17 Stycznia?
W 6. odcinku kultowego serialu "Czterej pancerni i pies" główni bohaterowie biorą udział w ciężkich walkach na Pradze, z której dziwnym trafem "wyparowały" wszystkie oddziały Armii Krajowej. Mniej więcej w połowie epizodu docierają do miejsca, z którego - jak głosi krzywdząca dla prawobrzeżnych dzielnic teoria - widać już Warszawę:
- Po prawej cerkiew...! Przed nami szeroka aleja... z lewej pali się kościół! Zaraz będzie most. O rany, Warszawa...!
Scenografia z lat 60. nawet przez moment nie pozwala nam uwierzyć, że akcja toczy się na praskim końcu mostu Kierbedzia, ale nie ma to większego znaczenia. Zanim załoga "Rudego 102" zdąży rozejrzeć się po okolicy, czołg wjeżdża na minę i wszyscy, łącznie z psem Szarikiem, lądują na kilka miesięcy w szpitalu. Zgrabny zabieg fabularny pozwolił utrzymać widzów z epoki Gomułki w błogiej nieświadomości tego, co działo się między sierpniem 1944 a styczniem 1945.
Patrzyli, jak lewy brzeg płonie
Gdy tylko Stalin dowiedział się, że w Warszawie wybuchło powstanie przeciwko Niemcom, nakazał opanować prawobrzeżne dzielnice miasta i zatrzymać cały front na linii Wisły. 15 września radziecka armia zwycięsko wyszła z bitwy o Pragę i zajęła się obserwowaniem tego, co działo się na lewym brzegu rzeki. Tam zaś trwała rzeź. Podczas gdy na rozkaz Adolfa Hitlera naziści mordowali cywilów (w sumie 150-180 tys. osób), rozkaz jego dawnego sojusznika Stalina zabraniał żołnierzom przekroczyć Wisłę i zakończyć ludobójstwo. Komunistyczny dyktator upozorował tylko desant na lewy brzeg, wysyłając dwa tysiące swoich polskich żołnierzy na samobójczą misję.
Choć zwycięstwo nad Niemcami było w zasięgu ręki, żołnierze Stalina przez 5,5 miesiąca marnowali czas, patrząc jak warszawiacy są mordowani a lewobrzeżna Warszawa burzona. W ostatnich tygodniach przed odwrotem naziści wysadzili w powietrze pałace Saski i Brühla, katedrę św. Jana, bibliotekę przy Koszykowej z 500 tys. tytułów i prezbiterium kościoła przy Chłodnej.
"Upiorne wyzwolenie"
"Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci" pisał w swoim ostatnim wierszu powstaniec-poeta Józef Szczepański "Ziutek" (1922-1944). Nie doczekali. Dopiero w nocy 16/17 stycznia 1945 główne siły podporządkowanej Stalinowi 1. Armii Wojska Polskiego przekroczyły Wisłę, w kilka godzin rozbijając ostatnie pozostałe w ruinach lewobrzeżnej Warszawy oddziały niemieckie.
- Upiorne "wyzwolenie" trupa miasta i upiorna defilada na jego cmentarzysku, ta defilada zwycięskich oddziałów maszerujących między dwoma milczącymi szpalerami widm - pisał we wspomnieniach z 1945 roku Jeremi Przybora, późniejszy współtwórca Kabaretu Starszych Panów. - Wyległy one, niczym niema publiczność, na trybuny zwalisk i ruin, wzdłuż trasy przemarszu żołnierzy "warszawskiej operacji". Widma chłopców i dziewcząt z AK, wmieszane w tłumy mieszkańców, którzy byli wraz z bojownikami Warszawy jej obliczem i duszą, uśmiechem, rozpaczą i strachem.
Razem z wojskiem Wisłę przekroczyły oddziały NKWD, które natychmiast zajęły się tropieniem ostatnich dowódców AK i NSZ oraz wprowadzaniem kolejnego, tym razem komunistycznego totalitaryzmu. Tymczasem zabicie garstki Niemców po 5,5 miesiącach przyglądania się ludobójstwu urosło w komunistycznej propagandzie do niezwykle ważnego wydarzenia w historii Warszawy. Radziecki medal za "wyzwolenie" miasta otrzymały... 702 tys. osób.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl