Wywiad miesiąca
12 października 2007
Wywiad z Joanną Fabisiak, posłanką, kandydatką do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej.
* * *
Jaka jest Joanna Fabisiak prywatnie?
- Bardzo zwyczajna. Od 30 lat jestem mężatką, mam troje dorosłych dzieci i cudowną, dziesięciomie-sięczną wnuczkę Gabrysię. Odpoczywam w domu, najchętniej z Gabrysią, lub umawiam się na herbatkę ze znajomymi. Lubię ludzi, zawsze jest ich dużo wokół mnie. Gdy mogę im pomóc, jestem szczęśliwa. Przy-roda mnie uspokaja, dlatego w wolnych chwilach pracuję w ogródku i hoduję kwia-ty. Podobno dobrze gotuję. Lubię wypady z mężem poza miasto, najchętniej w gó-ry. Ostatnio jednak rzadko udaje nam się uprawiać turystykę górską, ponieważ ciągle nie mam czasu.
Zbliża się koniec kadencji Sejmu. Jak określiłaby Pani atmosferę debaty politycznej?
- Mam często wrażenie, że świat polityki zagubił po drodze wiele istotnych war-tości, które powinny mu przyświecać. Przede wszystkim sądzę, iż w debacie pub-licznej powinniśmy, mimo dzielących nas różnic, odnosić się do przeciwników z większym szacunkiem. Ton debaty jest w mojej ocenie równie istotny, jak jej meri-tum. Nie podoba mi się retoryka wojenna w polityce. Wolę łączyć niż dzielić.
Jaki jest bilans Pani działalności jako posła? Czy jako parlamentarzysta opozycji mogła Pani mieć jakikolwiek wpływ na proces tworzenia prawa?
- W czasie upływającej kadencji Sejmu starałam się być aktywną posłanką. Było to trudne, gdyż musiałam szukać sojuszników do konkretnych rozwiązań. I znajdowałam ich w różnych partiach. Za niezwykle istotną uważam moją poprawkę do ustawy o rzemiośle, która tworzy stanowisko pomocnika czeladnika. To umożliwi pracę wielu osobom niepełnosprawnym intelektualnie. Moja poprawka do Karty Po-laka spowoduje, że wolne miejsca pracy, których w różnych zawodach jest coraz więcej, będą mogli zajmować Polacy ze Wschodu. Do sukcesów zaliczyłabym także wstrzymanie drastycznych podwyżek czesnego dla studentów niestacjonarnych.
Czy obok kwestii ogólnopolskich zajmowała się Pani także problemami Warszawy i ich mieszkań-ców?
- Warszawa jest mi szczególnie bliska i zawsze poświęcam jej w mojej pracy wiele uwagi. Z 280 indywidualnych spraw zgłoszonych na dyżurach poselskich przez mieszkańców, większość udało mi się załatwić przy wsparciu specjalistów. Zawsze starałam się odpowiedzieć na potrzeby ludzi, często bardzo zwyczajne, ale dla nich istotne.
A konkretnie, którą z załatwionych spraw uważa Pani za najważniejszą?
- Metro było i jest dla mnie najważniejsze. To taka niespełniona od 50 lat tęs-knota warszawiaków. To marzenie realizuje się niestety bardzo wolno. Mieszkańcy Bielan prosili mnie o przyśpieszenie prac, bo oni ciągle mieszkają na placu budowy. Zagwarantowanie pieniędzy na metro uważałam za swój obowiązek. Przy wsparciu władz samorządowych i innych warszawskich posłów udało się umieścić w budżecie tego roku chociaż 50 mln na dokończenie pierwszej nitki metra.
A inne sprawy?
- W sprawach inwestycyjnych skutecznie zabiegałam o dotacje na kampus UKSW i wsparłam starania fundacji Malwa o dotacje na budowę domu dla upośle-dzonych umysłowo. Dzięki moim wielokrotnym interwencjom mieszkańcy trzech osiedli Okęcia mają ułatwiony dojazd do miasta. Przez wiele lat nie mogli się do-prosić, aby autobus-widmo linii 177 miał przystanki na prawie pięciokilometrowej trasie. Poparłam protesty w obronie ogródka jordanowskiego na Powiślu i bazaru "Sadyba", który stanowi miejsce pracy dla kilkuset osób. Za swój osobisty sukces uważam doprowadzenie do usamodzielnienia samotnej matki, odrzuconej przez ojca dziecka i rodziców.
Jest Pani założycielem i duszą fundacji "Świat na Tak". Konkursy "Ośmiu wspaniałych" są już sławne w całej Polsce. Skąd wziął się taki pomysł?
- Pomysł konkursów zaczerpnęłam z westernu "Siedmiu wspaniałych", w któ-rym siedmiu zwyczajnych facetów wypowiada walkę dyktatowi zła w małym, mek-sykańskim miasteczku i ostatecznie wygrywa. Laureatami naszych konkursów "Oś-miu wspaniałych" są także dzielni, odpowiedzialni, wrażliwi młodzi ludzie. Angażują się w pomoc drugiemu człowiekowi w różny sposób np. noszą obiady staruszkom, opiekują się niepełnosprawnymi, dziećmi z domu dziecka lub pomagają w nauce swoim kolegom. Nasi wolontariusze starają się zmieniać świat na lepszy, stąd naz-wa fundacji "Świat na Tak". Misją Fundacji jest, obok promocji prospołecznych pos-taw, pomoc młodzieży w trudnych sytuacjach.
Co daje Pani największą satysfakcję w pracy w Fundacji?
- Fundacja to moje czwarte dziecko. Jestem szczęśliwa, że 8 tys. nastolatków znajduje radość w bezinteresownej pomocy drugiemu, a ja znajduję radość w "wy-ciąganiu za uszy" młodych ludzi, którzy mają zaległości w nauce i grożą im po-prawki. To dla nich organizujemy bezpłatne korepetycje nieosiągalne dla rodzin go-rzej sytuowanych. Pomagamy młodzieży w różnych kryzysowych sytuacjach. Cie-szę się, gdy po latach przychodzi mój były wychowanek, któremu kiedyś groziło więzienie, a teraz studiuje, pracuje i zakłada rodzinę. To daje mi największą sa-tysfakcję.
Naszych Czytelników zapewne zainteresuje, w jaki sposób ożywić nieco peryferyjną dzielnicę, jaką jest Wawer?
- Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na to, aby nie zniszczyć unikalnego charakteru Wawra, atmosfery spokoju, tak charakterystycznej dla tej dzielnicy. Znakomitym według mnie pomysłem na ożywienie Wawra jest realizacja projektu budowy Centrum Sportu w Miedzeszynie. Istnienie takiego Centrum może okazać się pożyteczne nie tylko dla mieszkańców dzielnicy, ale także dla całego sportowe-go środowiska Warszawy.
Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Gzyło