Wygrałem, chociaż przegrałem
17 grudnia 2010
Podczas telewizyjnego wieczoru wyborczego przedstawiciele wszystkich ugrupowań podkreślali, że wygrali wybory samorządowe. Ja także chcę dołączyć do chóru zadowolonych.
3,5 tysiąca głosów!
Powodem mojej dumy i ogromnej satysfakcji jest wyborczy wynik. Otrzymałem blisko 2,4 tys. głosów, a moja lista prawie 3,5 tys.! To blisko 7% wszystkich głosów oddanych w naszym okręgu (Białołęka - Praga Północ). Mówiąc w wyborczym żar-gonie - ja w swoim okręgu "próg zrobiłem". Co więcej - zdobyłem znacznie więcej głosów niż na przykład kandydat PiS-u, który mimo gorszego niż mój wyniku, rad-nym został. Ot, sprawiedliwość sposobu rozdzielania mandatów metodą D'Hondta.Z moim wynikiem z każdej partyjnej listy mandat miałbym w kieszeni. Nie uzyskałem go, ponieważ zawiodła Warszawska Wspólnota Samorządowa. Jak wia-domo, w podziale mandatów uczestniczą te ugrupowania, które w skali całej War-szawy przekroczyły próg 5% wszystkich oddanych głosów. Niestety aż w siedmiu okręgach (m.in. na Targówku, Ursynowie, Bielanach, Bemowie, Pradze Południe) listy Wspólnoty zdobyły zbyt małą liczbę głosów. Wielka szkoda potencjału i energii! Ktoś zawalił, ktoś nie dopilnował, ktoś poszedł na żywioł... Aż nieprawdopodobne, że w sytuacji tak widocznego zmęczenia upolitycznieniem samorządów, ugrupo-wanie jednoczące wszystkie pozapartyjne lokalne komitety, wprowadzające do rad dzielnic kilkudziesięciu radnych, nie zdołało w skali miasta zdobyć 30 tys. głosów! A wystarczyło, żeby pozostałe okręgi "zrobiły" wynik na poziomie listy z naszego okręgu.
Głosy świadome
Ktoś na forum internetowym napisał, że przegrałem w pięknym stylu. Dziękuję! Cieszę się, bo głosy oddane na mnie i na pozostałych kandydatów z mojej listy nie były przypadkowe w przeciwieństwie do znacznej części poparcia "jedynek" z list partyjnych, podyktowanego bardziej sympatią dla formacji politycznej, znanej z te-lewizyjnego ekranu, aniżeli konkretnego kandydata. Zwłaszcza że przed wyborami nie chodziłem po domach "z kolędą", żebrząc o głosy. Tym bardziej jestem pod wrażeniem trzycyfrowych wyników w Wiśniewie, Henrykowie, Anecinie, Białołęce Dworskiej, Płudach, Dąbrówce, Choszczówce, Żeraniu, Zielonej Białołęce...Mam poczucie, że każdy oddany na mnie i na moją listę głos był świadomy. Każdy pochodził od osób, które tym samym wyrażały poparcie dla działań po-dejmowanych przeze mnie na Białołęce. Dzięki temu wiem, że minione cztery lata w radzie dzielnicy nie były zmarnowane! A że na mojej liście byli również młodzi aktywni działacze z prowadzonej przeze mnie Fundacji Ave, którzy pomimo mło-dego wieku "zgarnęli" prawie tysiąc głosów - wiem, że nasz wynik to także wyraz poparcia dla podejmowanych działań społecznych. Ktoś nawet zasugerował, że-byśmy w przyszłości pomyśleli o własnym komitecie wyborczym. Kto wie, może to dobry pomysł? Tymczasem, jako że zbliża się termin rozliczeń podatkowych, mam nadzieję, że będziecie Państwo o nas pamiętali także podczas przekazywania 1% podatku.
Powyborcze pytania
Zadziwił mnie także ogrom przed - i powyborczych maili, smsów i telefonów od nieznanych mi osób. Sugerowano, abym zapisał się do Platformy, brał mandat i... dalej robił swoje. Zachęcano nawet - ubawiłem się - żebym w przyszłym roku kan-dydował do Sejmu!Nie kandydowałem do rady dzielnicy, gdzie mandat był pewniejszy, ponieważ w minionej kadencji wyraźnie odczułem, że kluczowe decyzje zapadają w radzie miasta. Nie chciałem, mówiąc kolokwialnie, dalej spierać się o resztki z pańskiego stołu. Lubię wyzwania, choć wiem, że często obarczone są ryzykiem.
Bardzo dobry wynik PO, i na Białołęce, i w skali Warszawy, jest dla tego ugru-powania poważnym wyzwaniem. Warto pamiętać, że planowane na najbliższe mie-siące otwarcie mostu Północnego, uruchomienie tramwaju czy zbudowanie wiaduk-tu w Płudach wcale nie rozwiązuje kluczowych problemów Białołęki. To inwestycje zaprzeszłe, które powinny były pojawić się co najmniej pięć lat temu. Działacze PO, mając tak ogromne zaufanie, muszą doprowadzić do przewartościowania myślenia o Białołęce wśród decydentów na placu Bankowym i podległych im urzędów. Liczę, że temu wyzwaniu sprostają. Rzecz jasna - mogą liczyć na moje wsparcie!
Bartłomiej Włodkowski
Autor jest białołęckim aktywistą i popularyzatorem historii, prezesem Fundacji Ave