Wciąż niezdrowo w sklepikach
6 marca 2009
Kanapki, woda mineralna, jogurty i owoce, to jedne z wielu produktów, które dziecko może kupić w sklepiku szkolnym. Jednak obok nich wciąż dostępna jest niezdrowa żywność. Chipsy i colę znajdziemy w większości szkół.
Sklepiki szkolne są prowadzone przez ajentów, którzy najczęściej listę sprze-dawanych produktów konsultują z dyrekcją szkoły lub radą pedagogiczną. Czasem na podstawie rozmów z uczniami i rodzicami, a także przeprowadzanych ankiet, można wywnioskować o jakie produkty zabiegają zainteresowani i wprowadzić je do sprzedaży.
- U nas uczniowie mogą kupić m.in. wodę mineralną, kanapki, drożdżówki, so-ki, jogurty czy owoce. Dużym zainteresowaniem cieszą się soki naturalne wyciska-ne na miejscu i sprzedawane w jednorazowych kubeczkach. Mamy także w sprze-daży gorącą czekoladę, kisiel czy budyń - mówi Iwona Lubiejewska, prowadząca szkolny sklepik w podstawówce nr 1 w Legionowie. - Przeprowadzaliśmy także z samorządem szkolnym ankietę w sprawie produktów pożądanych w sklepiku. Mu-szę dodać, że sprzedaje się coraz mniej napojów gazowanych, a chipsy są wypie-rane przez chrupki kukurydziane - dodaje Lubiejewska.
W legionowskiej szkole nr 7 dyrekcja ma na bieżąco wgląd w listę produktów sprzedawanych w sklepiku. - Jesteśmy nastawieni na promocję zdrowej żywności, ograniczamy dostępność słodyczy koloryzujących, nie ma u nas chipsów ani napo-jów gazowanych - mówi dyrektor Małgorzata Marszałek.
Chociaż dyrekcje szkół deklarują, że eliminują ze sprzedaży napoje gazowane, słodycze koloryzujące czy chipsy, to sprzedaż wyłącznie zdrowej żywności wciąż wydaje się niemożliwa. - Nie da się wprowadzić takiego rozwiązania, bo prowadze-nie sklepików byłoby nieopłacalne - mówi ajent. - Problem dotyczy także podejścia niektórych rodziców. Od trzech lat prowadzę sklepiki w szkołach i spotykam się z pretensjami typu "dlaczego nie sprzedaję coli czy chipsów", bo rodzic musi sam ku-pić je dziecku do szkoły
Niektórzy rodzice kupują je dla świętego spokoju. Zdecydowana większość jest jednak za zdrową żywnością w szkole.
W placówkach prowadzone są zajęcia informujące o zasadach zdrowego odży-wiania i propagujące spożywanie wartościowych produktów, nauczyciele prowadzą je m.in. na godzinach wychowawczych, lekcjach przyrody i biologii. Jednak przykła-dem powinni świecić rodzice, którzy mają największy wpływ na dziecko - uważają nauczyciele.
Każdy kij ma dwa końce. - Cała moja nauka poszła w las, jak posłałam dziecko do szkoły. Kiedy dowiedziałam się, że wzorem innych dzieci, kupiło w sklepiku chip-sy i colę, zbaraniałam. Jak dyrekcja szkoły może coś takiego tolerować? Ręce mi opadły, gdy zobaczyłam wychowawczynię zajadającą hamburgera kupionego w szkolnym sklepiku! To dopiero przykład! Skoro dyrektorzy szkół sprzyjają ajentom, a nie zdrowiu dzieci, powinien być podpisany przez Ministerstwo Edukacji zakaz sprzedawania w szkołach produktów uznanych za niezdrowe z konsekwencjami w Kodeksie karnym - uważa matka pierwszoklasisty.
bk, oko