Warszawa z naszej perspektywy
5 listopada 2010
Opowiadając o Warszawie, przyjęło się dzielić ją terytorialnie na dwie części, których granice wyznacza naturalny bieg Wisły.
W tej pierwszej znajduje się zdecydowana większość warszawskiego biznesu, historii, kultury i rozrywki. Ceny mieszkań, a często apartamentów są wysokie, wy-niki nauczania podwyższają średnią warszawską, co powoduje zwiększenie poczu-cia prestiżu. Tam znajduje się zdecydowana większość uczelni wyższych, urzędów administracji rządowej i samorządowej. I to właśnie tam zapadają decyzje o losach obydwu części naszego miasta.
Wystarczy przejechać na drugą stronę Wisły, by przekonać się, że Warszawa z naszej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. Z żalem patrzymy jak na Pradze, Targówku, Wawrze, niszczeją w naszym sąsiedztwie budynki, których mury prze-trwały najważniejsze dla Polski wydarzenia historyczne. Przykre jest także to, że nasi goście zadziwieni fatalnym stanem dróg, brakiem chodników, niewystarcza-jącym taborem autobusowym, często mają poczucie, że są na zapomnianej wsi, i że jeszcze nie wjechali do stolicy państwa należącego do Unii Europejskiej.
Stan techniczny wieloletnich placówek edukacyjnych i ciągłe zmniejszanie na-kładów miasta na działalność kulturalną nie pomagają w podnoszeniu efektów nauczania. A tak kuriozalne kwestie jak brak kanalizacji, wspólne toalety na klat-kach schodowych dla kilku rodzin, czy też auta zaparkowane na każdym wolnym fragmencie chodnika lub zieleni wokół ogromnych wieżowców, sprawiają wrażenie, że w tej części stolicy czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu.
Dzielnice robią, co mogą, ale nie wszystko jest w ich mocy, dlatego nam, mieszkańcom, prawobrzeżnej Warszawy wstyd przed innymi i żal. Zresztą zdecy-dowana większość z nas dokładnie widzi te różnice w codziennym życiu, prze-prawiając się z prawej strony Warszawy na jej lewy brzeg do pracy, na uczelnie, do teatru, opery, do muzeum, na wydarzenia sportowe itd.
Często zadajemy sobie pytanie, kiedy przestaniemy być postrzegani tylko jako "sypialnia Warszawy"? Kiedy tu się coś zmieni? Kiedy zacznie się coś dziać? Kiedy z dumą będziemy patrzeć na prawy brzeg Wisły?
Myślę, że podział Warszawy na dwa miasta zniknie dopiero wtedy, gdy z Mar-szałkowskiej na Bródno, czy Gocław będzie można dojechać kolejką podziemną w kilka minut, gdy powstaną nowe mosty, gdy auta zamiast na chodnikach i traw-nikach będzie można pozostawiać na wielopoziomowych lub podziemnych par-kingach, a z ulic znikną niepotrzebne już szambiarki. Ale, żeby tak się stało, to rad-ni miasta muszą spojrzeć na Warszawę z naszej perspektywy.
Iwona Wujastyk
i.wujastyk@wp.pl
Przez brak kanalizacji czy wspólne toalety na klatkach schodowych dla kilku rodzin mamy wrażenie, że w tej części stolicy czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu.