Walka z reklamami - leczenie objawów a nie przyczyn
25 marca 2014
Władze Warszawy rozpoczęły kolejną "bitwę o handel", tym razem wymierzoną przeciwko zaśmiecaniu przestrzeni publicznej wielkimi pstrokatymi płachtami, tablicami i plakatami.
To są bardzo szlachetne intencje i jestem gotów nająć się jako wolontariusz chodzący od posesji do posesji, przekonując do usuwania reklam, pod jednym wszak warunkiem: że władze zaczną od siebie. Na froncie bemowskiego ratusza kilka lat temu zawisł wielki ekran LED z filmami reklamowymi, do budynku przykleiła się zaś restauracyjna buda-namiot. Całość nawiązuje do estetyki targowiska z początku lat dziewięćdziesiątych, niszcząc estetykę budynku o całkiem przyzwoitej architekturze.
Jeszcze gorzej jest z sąsiednim ratuszem na Woli. Na budynku w Alei Solidarności, o naprawdę ładnej architekturze, urzędnicy ciągle wywieszają koszmarne bannery (ostatnio: "nieruchomości na sprzedaż"), a wejściową kolumnadę zdobi rządek gablot z aluminium i szkła, zaprojektowanych najwyraźniej przez urzędnika, którego największym osiągnięciem zawodowym były galerie przodowników pracy w minionym ustroju. Nie inaczej poczynają sobie władze miasta. Należący do miasta Pałac Kultury - który można lubić bądź nie, ale stoi w samym środku miasta - podczas kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz stał się gigantycznym słupem ogłoszeniowym.
Wszelkie apele są leczeniem objawów a nie przyczyn choroby. Nie miejsce tu pisać o edukacji estetycznej w zakresie przestrzeni publicznej, której nam dramatycznie brakuje. Nasi przedsiębiorcy częstokroć nie mają poczucia przyzwoitości w tej dziedzinie. Nic dziwnego: są, w najlepszym razie, dwudziestokilkuletniego chowu. Na froncie bemowskiego ratusza kilka lat temu zawisł wielki ekran LED z filmami reklamowymi, do budynku przykleiła się zaś restauracyjna buda-namiot. Przedsiębiorcy na Zachodzie nie są od naszych ani uczciwsi, ani mądrzejsi, wiedzą jednak, że pewnych rzeczy robić nie wypada, gdyż nabyli tę wiedzę przez pokolenia.
Władze samorządowe mają natomiast skuteczne narzędzie zapobiegawcze - miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, w których można umieszczać zakazy bądź ograniczenia budowy nośników reklamowych, w dodatku w uzgodnieniu z zainteresowanymi mieszkańcami. Jest ich w Warszawie wciąż mało. Jak mówi Wojciech Tumasz, radny i ekspert Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, "należy uchwalać plany miejscowe - tylko tyle i aż tyle!"
Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)