Białołęckie drogi po remoncie. "Jest niewiele lepiej"
27 sierpnia 2021
Urząd dzielnicy podsumowuje akcję utwardzania dróg, mieszkańcy krytykują i domagają się budowy prawdziwych ulic. Taka sytuacja powtarza się w północnej części Warszawy od lat.
O bezdrożach Białołęki i konfliktach wokół nich można byłoby napisać kilka doktoratów z różnych dziedzin. Druga pod względem powierzchni dzielnica Warszawy powstaje w miejscu dawnych wsi, pól i łąk, na siatce dróg przystosowanych raczej do obsługi konnych zaprzęgów, niż samochodów. Białołęcki ratusz stara się nadrabiać zaległości w miarę możliwości.
Białołęckie drogi
- Ślepa, Stasinek, Osiedle, pobocza Waligóry i Mańkowskiej, zjazdy na Zyndrama z Maszkowic i Ambaras to tylko część miejsc na Białołęce, które poprawiliśmy, utwardziliśmy kruszywem lub przebudowaliśmy - podsumowuje urząd dzielnicy. - Tam, gdzie z różnych względów (brak własności gruntów, brak finansowania) nie możemy zbudować docelowej drogi, w ramach utrzymania wykonujemy bieżące naprawy nawierzchni, by można było bezpieczniej z drogi korzystać.
Czekają na asfalt
Mieszkańcy rzadko przyjmują do wiadomości wyjaśnienia związane z brakiem własności ziemi czy zadłużeniem samorządu. W mediach społecznościowych pojawiły się już opinie, że miesiąc po realizacji ulica Stasinek wygląda niewiele lepiej niż przed, a za dwa miesiące będzie w takim samym stanie, jak przed pracami. Padają także prośby o zajęcie się ulicami Jabłoni i Misia Uszatka. Inni twierdzą, "lepiej nie robić nic, niż robić prowizorkę", zebrać pieniądze i budować od razu z asfaltem i kanalizacją. W rzeczywistości koszt budowy standardowej ulicy jest kilkaset razy wyższy od utwardzenia drogi kruszywem. Żeby przekształcić wszystkie drogi w miejskie ulice, przy obecnych cenach białołęcki ratusz musiałby odkładać pieniądze przez... ponad tysiąc lat.
(dg)