Więzienny uciekinier niezbyt długo cieszył się wolnością. Mimo sprytnej skrytki i lojalnej żony znów trafił za kratki.
Policjanci z Targówka pojechali na ulicę Praską, gdzie w jednym z mieszkań ukry-wał się uciekinier z więzienia. Przez okno wyraźnie widoczne były dwie postaci. Funkcjonariusze podzielili się pracą, jeden z nich obserwował okno, a drugi zapukał do drzwi. W odpowiedzi usłyszał głos kobiety, która oznajmiła, że za chwilę otworzy, najpierw jednak musi się ubrać. W mieszkaniu zgasło światło, co przekonało policjantów, że trafili w sedno. Kiedy właścicielka wreszcie otworzyła drzwi, oświadczyła, że poza nią nikogo nie ma w domu. Twierdziła, że wie o ucieczce męża z więzienia, ale od dwóch dni nie pokazał się w mieszkaniu. Te argumenty nie przekonały funkcjonariuszy i do pomocy wezwano kolejną policyjną załogę. Mundurowi doskonale wiedzieli o stojącej w łazience drabinie, która prowadziła na strych. Tam nie było nikogo. Podczas szukania zbiega, odkryli mnóstwo różnych skrytek i tajemniczych wejść ukrytych pod podłogą mieszkania. Skrupulatne i dokładne przeszukanie nie dało efektu. Nie znaleziono uciekiniera. Wydawać by się mogło, że rozpłynął się w powietrzu. Do pomocy przybył policyjny pies. Jego doskonały węch w mig odnalazł schowanego mężczyznę. Mieczysław K. (36 l.) w przedpokoju pod parapetem okna zrobił sobie skrytkę, którą przysłaniał idealnie dopasowaną dyktą. Kłamstwa żony i nienaganny schowek nic nie pomogły. Mieczysław K. już wrócił do więziennej celi.
cehadeiwu