Tramwajem do Choszczówki? Aktywista wie lepiej
11 września 2018
Nie kończyć budowy linii tramwajowej w Winnicy, ale dociągnąć ją aż do stacji SKM przy granicy miasta - taką propozycję zgłosiły w kampanii wyborczej Ruchy Miejskie - Miasto Jest Nasze. Sprawdzamy, co by to oznaczało w praktyce.
Gdyby zapytać mieszkańców Choszczówki, jaki jest ich największy problem z komunikacją miejską, bez wątpienia wskazaliby na fatalną lokalizację stacji kolejowej. Podczas remontu, który odbył się w poprzedniej dekadzie, kolejarze nie zdecydowali się na przesunięcie peronów pod nowy wiadukt Jeżowskiego, w rezultacie czego przesiadka z autobusu do SKM-ki oznacza kilkaset metrów spaceru. Wciąż brakuje także parkingu P+R oraz odpowiedniej liczby stojaków rowerowych dla osób dojeżdżających na stację.
Wyborcze bajki z mchu i paproci. Jak to z metrem było? [KOMENTARZ]
W 2006 r. Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecała Białołęce cztery stacje metra. Dziś Rafał Trzaskowski zapowiada dwie, a Patryk Jaki - osiem.
A czy Choszczówka potrzebuje... tramwaju? Ruchy Miejskie uważają, że tak.
Zderzenie z "realem"
Według aktualnych planów linia przez Tarchomin zakończy się w Winnicy, obok nowego parkingu P+R przy Modlińskiej. Na ile realne jest jej dociągnięcie do Choszczówki? Znajdująca się po drugiej stronie wylotówki, vis-a-vis Winnicy, Dąbrówka Szlachecka jest objęta planem zagospodarowania przestrzennego, dopuszczającym budowę ulicy, tzw. Mehoffera-bis, którą mogłyby kursować autobusy. Żeby zbudować tory, Rada Warszawy musiałaby zmienić plan miejscowy, co w Warszawie trwa latami. Przyjmijmy jednak, że po przejęciu władzy - jako aktywiści - zatrudniliśmy takich fachowców, że procedury przebiegają wyjątkowo sprawnie. Możemy też budować na mocy specustawy, obchodząc zapisy planu. Po namyśle decydujemy się jednak na zmianę planu, by "wsłuchać się w głos mieszkańców".
Wykładamy nowy plan miejscowy, który spotyka się z ostrą krytyką mieszkańców Dąbrówki Szlacheckiej, protestujących przeciwko tramwajom. Z ubolewaniem odrzucamy uwagi, uchwalamy plan i przystępujemy do pracy. Ponieważ na dalszym odcinku będą poważne problemy z wykupem gruntów, i tak skorzystamy teraz ze specustawy drogowej (czyli chcemy budować tramwaj, ale budujemy cały układ drogowy, przez co koszty rosną). Dociągamy drogę i tory do granicy lasu i otwieramy pierwszy nowy przystanek, na którym zawracają składy dwukierunkowe. Szybko okazuje się, że wsiadają tam tylko pojedyncze osoby, ponieważ w okolicy są same domy jednorodzinne.
Teraz mamy dwa wyjścia: albo na razie wstrzymujemy kursowanie tramwajów i w zamian puszczamy minibusy, albo jeszcze raz zmieniamy plan zagospodarowania, dopuszczając budowę kilkupiętrowych bloków, których mieszkańcy zapełnią tramwaje. Jeśli wybraliśmy opcję drugą, pacyfikujemy protest mieszkańców, którzy nie chcą wyższej zabudowy, ignorujemy złożone uwagi i budujemy dalej. Wkrótce w Dąbrówce Szlacheckiej pojawiają się bloki, których mieszkańcy zalewają nas prośbami o budowę szkoły podstawowej, ponieważ na Nowodworach zrobiło się już za ciasno. Jednocześnie nowe, młodsze pokolenie aktywistów oskarża nas o udział w układzie deweloperskim. Ale tramwaje już jeżdżą zapełnione, dowożąc dzieci do przepełnionych szkół.
Czas na las
Przed nami las i kolejne problemy z prawem miejscowym. Zgodnie ze studium uwarunkowań przestrzennych Mehoffera-bis zaczyna tu odbijać na wschód, by połączyć się z Jeżowskiego i wpaść na wiadukt nad linią kolejową. Tymczasem my chcemy budować na północ, do stacji SKM. Negocjacje z kolejarzami nie przynoszą rezultatu - PKP PLK peronów przesunąć nie chce. Po raz kolejny uruchamiamy więc machinę urzędniczą i zmieniamy fragment studium uwarunkowań. Teraz czekamy na decyzję środowiskową.
Ponieważ droga będzie biec przez środek lasu, po kilku miesiącach dostajemy nakaz zbudowania przejścia dla dużych zwierząt i oczek wodnych dla żab, łącznie za 10 mln zł. Jednocześnie pojawiają się ekolodzy, protestujący przeciwko wycince pasa drzew o długości 400 metrów i szerokości kilkunastu. Pacyfikujemy "krzykaczy", budujemy dalej i jesteśmy już koło Czajki. Pracownicy oczyszczalni ścieków się cieszą, część z nich zostawia samochody w domu. Nie cieszą się motorniczowie, według których na postoju nie da się wyjść z tramwaju, bo w okolicy śmierdzi. MPWiK zapewnia, że wcale nie.
I oto jest
Stacja Choszczówka już na horyzoncie. W trzecim etapie inwestycji wycinamy kolejnych kilkaset metrów kwadratowych lasu, z pomocą specustawy drogowej burzymy kilka domów jednorodzinnych i mamy pętlę tramwajową. Już pierwszego dnia po otwarciu następuje wielki sukces frekwencyjny, wywołany awarią na torach kolejowych - po usłyszeniu komunikatu o opóźnionym o godzinę pociągu do Śródmieścia stali klienci SKM-ki pobiegli na nową pętlę tramwajową, by przetestować połączenie.
Następnego dnia w tramwajach nie ma jednak żywej duszy, bo czas dojazdu okazał się nieatrakcyjny. Okazuje się też, że z Tarchomina, Nowodworów i Winnicy mało kto chce przyjeżdżać do Choszczówki. Jest tam szybki tramwaj na Młociny, pasażerowie nie lubią się "cofać" za las i oczyszczalnię, a wielu z nich nawet nie wie, dokąd biegnie nowa linia tramwajowa. Udało nam się za to odkorkować skrzyżowanie Modlińskiej z Mehoffera, ponieważ wielu kierowców z Choszczówki korzysta teraz z Mehoffera-bis.
Układ deweloperski
Tymczasem nowe, młode pokolenie aktywistów wciąż oskarża nas o korupcyjny układ z deweloperami. Okazuje się, że deweloperzy masowo proszą o pozwolenia na budowę, chcąc budować mieszkania z "tramwajem i koleją miejską" w "spokojnej okolicy w otulinie puszczy". I dostają je, bo ta część Choszczówki nie została objęta planem zagospodarowania przestrzennego. Powstają wysokie bloki. Młodzi aktywiści robią o nas memy i piszą donosy do prokuratury. Oskarżają nas o branie łapówek. Przesłuchania w prokuraturze są dużym stresem i stratą czasu dla wszystkich. Tymczasem nowi mieszkańcy domagają się przeniesienia oczyszczalni ścieków oraz budowy szkoły, żłobka i przedszkola, bo istniejące pękają w szwach.
Satyra? Nie, taki właśnie jest prawdziwy świat, w którym wydaje się prawdziwe pieniądze, planuje prawdziwe inwestycje i mierzy z prawdziwymi problemami.
Dominik Gadomski
.