REKLAMA

Białołęka

Historia

 

"To przecież koniec świata". Taki był Tarchomin 1990

  17 listopada 2016

alt='"To przecież koniec świata". Taki był Tarchomin 1990'
źródło: fot. Wiesław Antosik, archiwum Fundacji AVE - Wirtualnego Muzeum Białołęki

Bez mostu, tramwaju, marketów i... asfaltu. Jak wyglądał Tarchomin pokolenie temu?

REKLAMA

Obraźliwe słowo "słoik", którym niektórzy określają osoby sprowadzające się na Białołękę, zrobiło w ostatnich latach zawrotną karierę. "Słoik" to wróg "warszawiaka", szczycącego się przodkami, którzy najwyraźniej zamieszkiwali mazowiecką puszczę już w czasach antycznego Rzymu. Na początku lat 90. Podniebne historie z Tarchomina i Choszczówki. "Unikat na skalę światową" Podniebne historie z Tarchomina i Choszczówki. "Unikat na skalę światową"
W przeciwieństwie do Mokotowa, Białołęka nie może poszczycić się żadnym historycznym lotniskiem. Ale to tutaj, a nie na Polu Mokotowskim, gdzie od 1910 roku działało Warszawskie Towarzystwo Lotnicze "Awiata", miały miejsce niezwykłe lądowania.
, gdy dzisiejsza Białołęka rozwijała się w stronę Nowodworów, "słoikami" byli w dużej mierze warszawiacy, którzy dostali w tej okolicy upragnione mieszkanie, umożliwiające wyprowadzkę od rodziców lub zamianę ciasnej kawalerki w kamienicy na wygodne M3 z balkonem.

"Tarchomin? To przecież na Pradze!" pukali się w czoło znajomi. Tak jak dziś, nazwa Tarchomina była powszechnie rozciągana na północ, na sąsiednie Nowodwory, zaś cała dzisiejsza Białołęka była wówczas częścią dzielnicy Praga Północ, kojarzonej z niezbyt sympatycznymi okolicami Ząbkowskiej (wtedy bez jednej kawiarni) czy Markowskiej. Krewni i znajomi sumowali te skojarzenia z dużą odległością od centrum, brakiem mostu czy tramwajów, i wyobrażali sobie Tarchomin jako slumsy za Władywostokiem. "To już pewnie więcej się nie zobaczymy".

Dla kogoś wychowanego w centrum Warszawy odległość dzieląca je od Tarchomina była szokująca. Dziurawy, biało-kremowy Ikarus toczył się dziurawymi jezdniami Marchlewskiego, Stołecznej, dzisiejszej trasy S8 i Modlińskiej hen, hen daleko za potężne kominy elektrowni, pustkowia i zamieszkane przez smoki ciemne lasy. Na Tarchomin docierały wówczas linie H, 101, 126, 178 i 510, a największym problemem nie były jeszcze korki, ale fatalny stan dróg i autobusów. I odległość.

Na ówczesnych mapach ulica Światowida była kłamliwie rysowana jako dwujezdniowa, a odcinek do Modlińskiej oznaczano - też kłamliwie - przerywaną linią jako projektowany i dwujezdniowy. W praktyce na Tarchomin wjeżdżało się zapomnianą dziś ulicą Obrazkową i skręcało w prawo Myśliborską, która łukiem przechodziła w wąską Światowida. Na skrzyżowaniu z Mehoffera zaczynała się pełna egzotyka, bo ulica nagle przechodziła w drogę z pokruszonych płyt, po których podskakiwały polonezy, maluchy i wózki pełne dzieci. Dalej były już tylko osiedla przy Pajdaka i Ciołkosza, a jeszcze dalej wielka przepaść, na końcu świata, w którą spadały samochody.

Funkcję dzisiejszych marketów pełniły Dom Handlowy Tarchomin i bazary (stary przy Porajów i nowy przy Ćmielowskiej), którym - jak dziś - towarzyszyły mniejsze sklepiki z absurdalnymi cenami. Na większe zakupy jeździło się do jednej z warszawskich hal, a kilka lat później furorę zrobiły pierwsze hipermarkety. Na Górczewską i Stalową dojeżdżały z Tarchomina prawdziwe tłumy. A w niedziele wsiadaliśmy do autobusów, by pojechać do centrum, do "dziadków", po pełne domowych specjałów, zakręcone z nieludzką siłą i kryjące wspaniałe smaki słoiki.

Jan Adamski

.
 

REKLAMA

Komentarze (2)

 Obi_Wattel

17.11.2016 12:42

Ciekawa historia.
Ja pamiętam, jak w latach 1980 jeździliśmy do znajomych na Tarchomin. Znajomi przenieśli się tam chyba z okolicy PKiN, a my wtedy mieszkaliśmy na Starym Mieście. Pamiętam jak jechało się najpierw jednym autobusem na Żerań, tam długie czekanie, przesiadka i dalsza podróż na Tarchomin. A wcześniej kupno kilkunastu biletów w kiosku i kasowanie ich przez 2 przystanki :) Nie wiem, ile trwała podróż, ale bardzo długo, a my mieliśmy wrażenie, że jedziemy do innego miasta. Wracało się zwykle taksówką, choć najpierw trzeba było postać w kolejce na postoju gdzieś na pętli w okolicy dzisiejszego skrzyżowania Obrazkowej i Myśliborskiej. Na przełomie lat 80 i 90 dookoła jak okiem sięgnąć było pole, z którego wyrosły bloki. Jeszcze gdy byłem na studiach, na przełomie 1990 i 2000, i odwiedziło się - z rzadka, bo daleko - kolegów z roku, to Tarchomin był nadal podwarszawskim osiedlem, podobnym do wszystkich innych peryferyjnych osiedli, tylko jakoś tak dziwnie daleko położonym w stosunku do Uniwersytetu. Położenie się nie zmieniło, ale komunikacja w końcu poprawiła się. Dziś jest całkiem, całkiem, ale co się mieszkańcy przez lata namęczyli to nikt im już tego nie odbierze :-)

 Tomaso

27.05.2017 10:38

To ja napiszę jak się jeżdziło jak nie było mostu północnego. Na bielany na wysokośći cmentarza włoskigo /hutnika po drugiej stronie wrzeciono dorycka. Męczarnia jechaliśmy z tarchomina do mostu grota tam na górę do 156 wysiadka na marymonckiej na wysości instytutu i tramwaj podróż na niedzielne obiady spotkania z dziadkami trwała 1,5 h powrót 2 h. To był hardcore :)
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy