Podniebne historie z Tarchomina i Choszczówki. "Unikat na skalę światową"
6 października 2016
W przeciwieństwie do Mokotowa, Białołęka nie może poszczycić się żadnym historycznym lotniskiem. Ale to tutaj, a nie na Polu Mokotowskim, gdzie od 1910 roku działało Warszawskie Towarzystwo Lotnicze "Awiata", miały miejsce niezwykłe lądowania.
Około godziny 15:00 chłopcy bawiący się na obrzeżach osiedla przy stawach Romańskiego w Łapigroszu (dziś to okolice ulic Polnych Kwiatów, Mehoffera i Wałuszewskiej) zobaczyli, jak niebo zasnuwa się ciemnymi, ryczącymi maszynami. Widział je dobrze również nastoletni wówczas Zbyszek Bzinkowski z Białołęki Dworskiej. Pomagał żołnierzom, obsługującym działo obrony przeciwlotniczej usytuowane nieopodal stacji PKP Choszczówka. Samoloty powoli obniżały swój lot i przelatywały niemal tuż nad głowami zdezorientowanych mieszkańców i letników, którzy wyszli przed domy, aby obserwować niecodzienne zjawisko.
Były to niemieckie Messerchmitty, Heinkle oraz Junkersy z charakterystycznymi biało-czarnymi krzyżami, ale i myśliwce z biało-czerwoną szachownicą.
- Samoloty wykonywały różne ewolucje, słychać było odgłosy strzałów z broni maszynowej, smugi na niebie - wspomina Władysław Jerzy Grzymski. W pewnym momencie jedna z niemieckich maszyn, wyraźnie trafiona, oddaliła się w kierunku Legionowa!
- Niestety nie obyło się bez ofiar wśród naszych - opowiada Jerzy Korulski, mieszkaniec Choszczówki. - Patrzyliśmy, jak jeden z samolocików nagle jakby zatrzymał się, a potem runął w dół.
Była to maszyna ppor. Anatola Szydłowskiego z Wilna, 27-letniego pilota i znakomitego grafika, absolwenta Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Znalazł się on nad Choszczówką wbrew rozkazom dowództwa. Miał zabezpieczać Twierdzę Modlin. Jednak gdy zobaczył, że w kierunku Jabłonny lecą niemieckie bombowce, wraz z pięcioma kolegami ruszył za nimi.
Trafiony Piotrowski pamiętał jeszcze, aby poprowadzić maszynę z dala od zabudowań Choszczówki. Zdołał też wyłączyć iskrownik i zrzucić zbiornik z paliwem, aby nie ucierpieli cywile. Spadł w okolicach dzisiejszej ulicy Widnej. Kiedy mieszkańcy okolicznych domów przybiegli na miejsca katastrofy, bohaterski podporucznik już nie żył, zabity w ostatnich sekundach lotu serią pocisków z niemieckiego samolotu. Pochowano go kilka dni później na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych. A nad Choszczówką przez wiele dni unosił się zapach benzyny...
Zupełnie inaczej skończyło się inne awaryjne lądowanie w końcu lat 80. Były to czasy, kiedy nad Tarchominem dość często widywało się szybowce. Są na wielu filmach, które zostawił po sobie mieszkaniec bloku przy Antalla 2, operator TVP, zmarły w 2013 roku Wiesław Antosik. Pewnego dnia zobaczył, jak jedna z maszyn gwałtownie obniża swój lot. Chwycił więc kamerę i razem ze swoją córką Martą oraz dzieciarnią z podwórka ruszył w kierunku fabryki domów przy dzisiejszej trasie mostu Curie-Skłodowskiej.
Biegli przez pola wzdłuż dzisiejszej ulicy Myśliborskiej, w kierunku tarchomińskiego "Balatonu", zlokalizowanego pomiędzy Świdrami Starymi a Żeraniem jeziorka, nad którym mieszkańcy nowego osiedla chętnie spędzali soboty i niedziele. Jest ono do dziś, choć nie zachęca już do kąpieli...
To właśnie tam, na piaskowym wyrobisku między Wisłą a drogą techniczną biegnącą wzdłuż Myśliborskiej, wylądował szybowiec. Na szczęście nikt nie zginął, a maszyna została jedynie nieznacznie uszkodzona. Niebawem przyjechał "Żuk", a "widownia", złożona z tarchomińskich nastolatków, pomogła pilotom załadować maszynę do auta. Jeden z nich, Kamil Jarek, z racji ówczesnego wyglądu zwany dzisiaj "Harrym Potterem PRL-u", mówi, że było to jedno z najważniejszych wydarzeń jego dzieciństwa.
Państwo również możecie zobaczyć "na żywo" to niecodzienne zdarzenie. Zostało uwiecznione w filmie "Tarchomin '80" w reżyserii Roberta Sadownika, który przygotowała Fundacja AVE przy wsparciu białołęckiego wydziału kultury. 30-minutowy obraz składa się z niepublikowanych wcześniej filmów Antosika oraz kapitalnego, emocjonalnego komentarza jego córki, Marty, która oprowadza widzów po tarchomińskiej krainie dzieciństwa sprzed 30 lat! Obraz, o którym jeden z internautów napisał "Unikat na skalę światową", można zobaczyć na portalu YouTube na kanale Fundacji AVE.
Filmowi towarzyszy wystawa zdjęć Antosika pokazujących, jak wśród pól i lasów zaczęły wyrastać bloki. Można ją oglądać w parku Magiczna, a niebawem zostanie zainstalowana na placu zabaw przy ulicy Ceramicznej. Co prawda na wystawie nie ma zdjęć z szybowcem, ale jest jedno zdjęcie "lotnicze", na którym na tle bloków widać dzieci puszczające samoloty. Zarówno Marcie, jak i ekipie przygotowującej wystawę na pierwszy rzut oka wydawało się, że fotografia przedstawia łąkę nadwiślańską, na której obecnie stoi Białołęcki Ośrodek Kultury. Dopiero dokładne porównanie kształtu budynków z mapami satelitarnymi doprowadziło nas do konstatacji, że zdjęcie zrobiono na... Sadybie, gdzie Antosikowie mieszkali przed wyprowadzką na Tarchomin.
Okazuje się, że PRL-owskie blokowiska mają wiele wspólnego, podobnie jak mokotowska Sadyba z białołęckim Tarchominem...
Bartłomiej Włodkowski
Prezes Fundacji Ave, aktywista z Białołęki