Tak się żyło na starej ulicy Twardej
23 listopada 2015
Dzisiejsza Twarda jest po prostu nijaka. Asfaltowy "ściek komunikacyjny" biegnący między blokami. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że jeszcze pół wieku temu była to ulica gęsto zabudowana kamienicami, w parterach których mieściły się warsztaty i małe zakłady rzemieślnicze. O tym, jak swoją ulicę widziały wolskie dzieci, reżyserka Danuta Halladin nakręciła reportaż telewizyjny. Cofnijmy się więc o pół wieku na ówczesną Twardą, wówczas Krajowej Rady Narodowej...
Ulica rzemieślnicza
W reportażu ulica wygląda jak z innego świata. Jest brukowana bazaltową kostką, a chodniki wyłożone kwadratowymi płytami oddzielają od jezdni biało-czerwone słupki z łańcuszkami. Kamienice noszą wyraźne ślady wojny. Jezdnię oświetlają ozdobne latarnie "pastorały". Przy krawężniku stoją zaparkowane garbate warszawy i przedwojenne samochody osobowe.
Z relacji uczniów można dowiedzieć się, że ulica KRN zamieszkana jest głównie przez przedstawicieli klasy robotniczej. - Przy tej ulicy nie ma ludzi zamożnych, którzy mają gosposie, samochody, którzy wyjeżdżają sobie na wycieczki albo wyprawiają uczty - mówi dziewczynka a oko kamery rejestruje wolskiego rzemieślnika naprawiającego rower. Gdy zatwierdzono plan budowy nowych bloków na dawnym "dzikim zachodzie", stara zabudowa ulicy KRN została skazana na zagładę. Kamera zarejestrowała mieszkańców jednej z kamienic, którzy wynoszą swój dobytek: krzesła, pakunki, dzbany. Rozmaite tobołki. Pakują je na ciężarówkę, żeby przeprowadzić się do nowego mieszkania. - Tu mieszkają ludzie, którzy ciągle do pracy chodzą, i chodzą nieelegancko ubrani - mówi uczennica a na ekranie pojawiają się warszawscy robotnicy. Pojawiają się też witryny sklepów i warsztatów, m.in. zakład szewski Władysława Łuczywo albo blacharski pod numerem 11. Na wystawie widać reklamę twórczości rzemieślnika - latarenkę adresową z adresem Twarda 11. - Robotnikom jest smutno, gdy w ich warsztatach jest ciemno, bo nie widzą słońca - mówi chłopiec a kamera ukazuje warsztat, w którym z papierosem krząta się starszy wiekiem rzemieślnik, zaś na stole wyleguje się... bury kocur.
Ulica ludzi pracy
- Na tą ulicę przyjeżdża dużo samochodów do reperacji, no bo na tej ulicy są najlepsi majstrowie i co dzień tam przyjeżdżają te samochody. Taki gruchot tam przyjeżdża i oni go odnawiają - mówią dzieci, a widzom ukazują się mechanicy grzebiący w silniku wartburga 1000. W kolejce do naprawy stoi także piękny, szary, przedwojenny citroen.
Z życia warszawiaków
- Rano to się ludzie spieszą do pracy, aby skończyć pracę wcześniej, a po południu to im się wcale nie spieszy. Gdzieś jeszcze patrzą, czy coś kupić, krawat może? - zastanawia się dziecko. - Mężczyźni mają więcej czasu, bo kobieta więcej się dziećmi opiekuje. A mężczyzna to jak gdzieś pójdzie, to może nie wrócić przez cały dzień - zauważa rezolutna dziewczynka. I dodaje, że czasem mąż żonę na ulicy spotka. - Żona krzyczy, a mężczyzna nic sobie z tego nie robi - mówi. W tamtych czasach w niedzielę wielu mężczyzn jeździło na ryby. Istniało więc ogromne zapotrzebowanie na sprzęt wędkarski i przynęty. Przy nieistniejącej już ulicy Rynkowej (d. Gnojnej) działała nawet firma "Świeże robaki", hodująca przynętę na śmierdzących kawałkach mięsa. Także przy ul. KRN działał taki sklep. - Ci, którzy się interesują rybami, kupują różne przynęty, nowe wędki, jak się wędka złamie na jakiejś grubszej rybie - mówi dzieciak. Nie zabrakło też wątków osobistych sympatii. Jak mówi jedno z dzieci, chłopcy kochają się w dziewczynach i "później różne hece z tego wychodzą". - A w bramie stoi chłopak z dziewczyną, on głowę zadziera i mówi, że będzie ją bronił - słyszymy. Rycerski facet!
Moja ulica - najpiękniejsza
Gdy zatwierdzono plan budowy nowych bloków na dawnym "dzikim zachodzie", stara zabudowa ulicy KRN została skazana na zagładę. Kamera zarejestrowała mieszkańców jednej z kamienic, którzy wynoszą swój dobytek: krzesła, pakunki, dzbany. Rozmaite tobołki. Pakują je na ciężarówkę, żeby przeprowadzić się do nowego mieszkania. - Na tej ulicy jest dużo domów do rozbiórki, trochę też rozebranych, trochę zrujnowanych - jakby był pierwszy dzień po wojnie - opowiada z przejęciem mały warszawiak. A robotnicy miarowo, cegła po cegle, rozbierają stare, pożydowskie kamienice. - A gdy rozbiorą stary dom, to zaczynają budować nowy. Patrzy się w górę i się (piętra) liczy, liczy, a i tak dobrze się nie obliczy - mówi chłopiec, dla którego punktowce górujące nad starymi kamienicami wydawały się drapaczami chmur. - Moja ulica może być brzydka, może mieć obdrapane domy, może tam być pełno cegieł, może być dla wszystkich brzydka, a ja powiem zawsze, że dla mnie jest najpiękniejsza - puentuje jeden z małych mieszkańców ulicy KRN.
Przemysław Burkiewicz