Tak się rodzą, umierają i odradzają cmentarze
29 października 2015
Już za kilka dni 1 listopada, w naszej tradycji Święto Zmarłych i Dzień Wszystkich Świętych. Tłumy warszawiaków ruszą na mogiły swych bliskich, przodków, przyjaciół. Cmentarz Bródnowski paradoksalnie będzie najbardziej ożywionym punktem tej części Targówka. Jednak nie jest to jedyna nekropolia w naszych stronach...
Ten cmentarz był potrzebny
Nekropolia powstała z bardzo praktycznych powodów. Po prostu istniejący od setek lat cmentarz na Kamionku nie miał już miejsca na przyjmowanie kolejnych nieboszczyków do swej gościnnej ziemi. Wobec takiego problemu władze miejskie na czele z prezydentem gen. Sokratesem Starynkiewiczem zdecydowały o zakupieniu 65 hektarów gruntów we wsi Bródno. Tuż obok, od końca XVIII stulecia istniał już żydowski kirkut, a w okolicy wcześniej grzebano zmarłych. W 1884 roku poświęcenia nekropolii dokonał stołeczny arcybiskup Teofil Chrościak Popiel. Na rycinie przedstawiającej to doniosłe wydarzenie widać piaszczyste wydmy, między którymi stoją dostojnicy i sam dobrodziej. Uwagę zwraca krzyż, który góruje nad okolicą. A przecież pierwszy pogrzeb, maleńkiej Marii Skibniewskiej, odbył się dopiero następnego dnia. Według niepotwierdzonych informacji mogły to być nagrobki powstańców styczniowych, którzy polegli w walkach z Rosjanami.
Dramatyczny dojazd
Dojazd do cmentarza był koszmarny. Nie było jeszcze ulic św. Wincentego ani Odrowąża. Żałobnicy szli obecną ulicą Jagiellońską i wąską ścieżką przedzierali się ku bramie od strony Odrowąża. Ponad milion osób spoczywa na cmentarzu Bródnowskim, który od 130 lat jest charakterystycznym elementem Warszawy. Wtedy na dalekim przedmieściu, pośród pól i łąk, bez dojazdu, dziś wygląda jakby był tu "od zawsze" - między zabytkowymi nagrobkami rosną potężne, stuletnie drzewa. Dróżka była tak wąska, że nie mieściły się tu dwa karawany. Z czasem jednak ucywilizowano dojazd a nekropolia została ogrodzona - wcześniej zwłoki pochowanych w płytkich grobach biednych warszawiaków stanowiły smakowity kąsek dla dzikich zwierząt... Był też drugi powód - piach z tutejszych wydm zasypywał groby. Murowane ogrodzenie zapobiegło tym nieprzyjemnym zdarzeniom...
Pamiątka po cmentarzu zadżumionych
Mistrz Stefan Wiechecki "Wiech" pisał przed laty w "Expressie Wieczornym", że Warszawa przy Bródnie to dzieciak, a Bródno stolicę ma "rzymskie prawo po zapałki posyłać". W czasie, gdy na Bródnie istniało grodziszcze, tam gdzie dziś jest Marszałkowska, baraszkowały niedźwiadki, zaś na Nowym Świecie urządzano wspaniałe polowania. Tak było, a podróż z grodu na Jazdowie do Bródna zajmowała pewnie cały dzień. Na dodatek gród nie był łatwo dostępny, otaczały go: Wisła, bagna i tereny podmokłe. Stąd nazwa "Bródno", od "brodzenia". Nic więc dziwnego, że skoro tutaj znajdują się najstarsze ślady osadnictwa, to i tu mamy najstarszy zachowany pomnik nagrobny (pomijając groby królów i możnych ze staromiejskich kościołów). Przy ulicy Malborskiej znajduje się nagrobek z 1708 roku. Na cokole zwieńczonej krzyżem kolumny widnieje inskrypcja "Tu Michal Walembergie Powietrzem Ruszony Z Synem y Corka Lezy Ktory ot Swey Zony Te Pamiatka Odbiera Proszac Miiaiacych do Boga o Westchnienie za Dusze Lezace W dzień Drugi Wrzesnia Wieh Shoncyl Doczesny W rok Panski Tysiąc Siedemset y osmy"". Kim byli Walembergerowie - tego nie wiadomo. Nazwisko ewidentnie jest niemieckie, a przecież na terenie dzisiejszej Białołęki holenderscy, a później niemieccy osadnicy stworzyli swój świat. Może to więc "olędrzy", którzy osiedlili się na ziemi bródnowskiej? Kolumna pierwotnie znajdowała się na skrzyżowaniu ulic św. Wincentego i Malborskiej, brano ją więc za przydrożną kapliczkę. Po skasowaniu odcinka św. Wincentego między Kondratowicza a Toruńską nagrobek był przeniesiony, aż w 1997 roku przeszedł renowację i cieszy nasze oczy do dziś.
Cmentarze choleryczne
W 2010 roku Polskie Koleje Państwowe oddały do użytku zrekonstruowany cmentarz choleryczny. Nekropolia zlokalizowana między nasypami kolejowymi, bez możliwości dojścia, była przez lata dewastowana. W końcu kolejarze odtworzyli pomnik, zbudowali na nowo cmentarny murek, a całość ogrodzili i ustawili tu dodatkowo kamerę oraz latarnię. Pochowani - a szczątki ich znajdują się gdzieś tutaj - przed laty ludzie doczekali się pamięci o sobie...
Zaraza choleryczna panowała w Warszawie w latach 1872-1873. Dlatego na przedmieściach Pragi dla zmarłych na tę chorobę został założony cmentarz. "Wytyczono go w czasie budowy linii obwodowej i mostu pod Cytadelą i umieszczono po północnej stronie torów, mających łączyć Dworzec Wiedeński z linią petersburską. W latach następnych cmentarz został całkowicie otoczony torami (...) Cmentarz znalazł się w trójkącie zbliżonym do równobocznego o boku ok. 600 m. Sam cmentarz miał kształt prostokąta o bokach ok. 11 x 160 m. Pochowano w nim 478 osób zmarłych na cholerę w latach 1872-1873" - pisał Jerzy Gromski na łamach "Spotkań z Zabytkami" w 1986 roku. Nekropolię zaprojektował inż. Henryk Sumiński a pieniądze na utrzymanie porządku i opłacenie stróża wyłożył właściciel fabryki kamieni młyńskich z Pragi Cezary Skoryna. Nekropolia została zlikwidowana w 1908 roku. Szczątki przeniesione zostały do zbiorowej mogiły, a między nasypami stanął pomnik z inskrypcją "Tu spoczywają szczątki 478 ofiar zarazy cholerycznej z lat 1872-1873 zebrane pod wspólną mogiłą po zniszczeniu cmentarza cholerycznego podczas budowy węzła kolejowego w 1908 r.", który niedawno odbudowano.
Jeszcze starsza nekropolia dla zmarłych na cholerę znajdowała się w rejonie dzisiejszych ulic Szanajcy i Harnasie. Powstała prawdopodobnie w 1848 roku, w czasie epidemii. W latach osiemdziesiątych XIX stulecia już nie zaznaczano go na planach a w 1900 roku na jego miejscu stanęły budynki wojskowych magazynów.
Przemysław Burkiewicz