Szlakiem legionowskich barów: placki u PasiKonika
3 marca 2016
Kontynuujemy nasz przegląd i subiektywny ranking miejsc, gdzie można w Legionowie tanio i smacznie zjeść. Dziś coś dla miłośników tanich domowych posiłków w niebanalnym otoczeniu - bar PasiKonik na Reymonta.
Zasiadam pod oknem, nakrycie staroświecko - gustowne. I wyjątkowo nie zaczynam od zup. Jest tylko jedna potrawa na świecie, którą mógłbym jeść codziennie. Nie dla bogaczy, bo ileż może kosztować nawet najdroższy placek ziemniaczany? Wcale nie tak dużo, choćby go nawet nadziać truflami. Więc na początek placki. Po prostu pyszne! Doprawione, z pieprzem, bez tłustej otoczki, za to z delikatnym cebulowym aromatem. Warte znacznie więcej niż 3 zł za sztukę. Spróbujmy więc placka po węgiersku, który z Węgrami ma wprawdzie wspólnego tyle, ile kawa po turecku z Turcją, za to w każdej polskiej knajpie smakuje zupełnie inaczej. W PasiKoniku średnio, bo o ile nad samym plackiem można się rozpływać, to już sos raczej smak psuje niż wzbogaca. Lepiej za te same 16 zł spróbować smażonej ryby z frytkami. Spore zaskoczenie, bo przyrządzonej w klimacie angielskiej "fish and chips". Można też dołożyć 2 zł i zafundować sobie schab na bogato. Naprawdę dobrze, po domowemu zrobiony, bez garmażeryjnej ściemy. W karcie sporo dań z kurczaka, a ja drobiu nie jadam, więc tylko z obowiązku kotlet - 15 zł, grillowana pierś albo de volaille - 16, paluszki albo tajemnicza delicja - 14.
Teraz do zup. Wszystkie kosztują 5 zł. Pomidorowa jak dla mnie zbyt wodnista, za to kapuśniak bardzo solidny - odpowiednio kwaśny, a kucharz nie żałuje przypraw, choć mógłby być gęstszy. Poza tym w menu rosół, krupnik i grochowa. O ile do mocnych stron PasiKonika zup bym nie zaliczył, to już pierogi (8-10 zł za 6 sztuk) i naleśniki (3-4 zł za sztukę), choć arcydziełem nie są, to nikt się na nich nie zawiedzie. Ale powód podstawowy, żeby do PasiKonika wpadać to placki, klimat, i... kawa. Tu potrafią ją robić. I dobrze podać w ciekawej porcelanie.
Moja ocena: 4/6.
Wojciech Kałużyński