Szczekający problem Majowej
22 grudnia 2011
- Niech ktoś nam pomoże! - alarmują mieszkańcy Majowej 5, skarżąc się, że psy jednej z lokatorek hałasują i zanieczyszczają klatkę schodową. Zwracali się w tej sprawie do administracji, jednak nikt nic nie zrobił.
Według mieszkańców mieszkanie lokatorki parteru nie jest w najlepszym stanie. - Brud smród i ubóstwo - twierdzą sąsiedzi. Jednak najgorsze są psy. Starsza pani nie ma siły wychodzić z nimi, zwierzęta często załatwiają się na klatce, bo nie zdążą wyjść na zewnątrz. - Tego się nie da wytrzymać. Psy zostawiają nieczystości na klatce schodowej i strasznie hałasują, jak wybiegają na dwór - skarżą się. Część mieszkańców bloku przyznaje, że nie widzi wyjścia z sytuacji. - Psy są całym życiem tej pani. I mamy jej je zabrać? - pyta retorycznie jeden z sąsiadów.
Bezsilni urzędnicy
Zarząd wspólnoty Majowa 5 czuje się bezradny. Kontaktowali się w tej sprawie z administracją, jednak żadna pomoc nie nadeszła. - Nie chcemy odebrać psów. Szukamy pomocy dla tej pani, sama wczoraj wyprowadzałam jej psy, ale cztery zwierzaki dla mnie to też za dużo - tłumaczy Aleksandra Kardasińska, członek zarządu wspólnoty Majowa 5.
Jak pomóc?
Niestety, mimo licznych prób nie udało nam się skontaktować z osobą najbardziej zainteresowaną - właścicielką psów. - To starsza osoba, ledwo chodzi, nie otworzy nieznajomym - wyjaśnia jeden z sąsiadów, kiedy dzwonimy do drzwi mieszkania. Skontaktowaliśmy się więc z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami. - Nie ma takiej możliwości, żeby któryś z naszych wolontariuszy codziennie przyjeżdżał wyprowadzać psy. To zbyt duże zobowiązanie - tłumaczą pracownicy TOZ. - Może sąsiedzi, którzy przecież są bliżej, mogliby zorganizować dyżury - zastanawiają się. Nie odmawiają jednak pomocy.
- Możemy pomagać doraźnie, albo znaleźć części psów inny dom, żeby stworzyć lepsze warunki i odciążyć właściciela - proponują. - Jest wiele możliwości udzielenia pomocy. Podobne sytuacje nie są rzadkością, jeździmy wtedy na miejsce i badamy sprawę. Czasem się okazuje, że pomoc wcale nie jest potrzebna albo ktoś jej po prostu nie chce. Bywa również tak, że to sąsiedzi są problemem, a nie właściciel - przyznaje prezes TOZ, Monika Stawicka. Aby uzyskać pomoc należy się osobiście skontaktować z Towarzystwem i umówić na spotkanie z jednym z wolontariuszy. Jak sami zapewniają - chętnie przyjadą, żeby rozeznać się w sytuacji i wspólnie z właścicielką uzgodnić najbardziej korzystne dla wszystkich rozwiązanie.
Czy naprawdę w tę sprawę trzeba angażować prasę, urzędy i miłośników zwierząt? Wśród sąsiadów nie ma nikogo, kto pomógłby starszej Pani wyprowadzać psy?
Marzena Zemlich