Strzelają do dzików. "To nie są polowania"
21 listopada 2019
Najwięcej dzików ginie w Wawrze i na Białołęce. Leśnicy i weterynarze mówią o walce z chorobą, aktywiści protestują.
Ile dzików mieszka w lasach otaczających przedmieścia Warszawy? Precyzyjnych danych brak, ale zaryzykujemy stwierdzeniem, że jesienią 2019 zwierząt jest zauważalnie mniej, niż rok czy dwa lata temu. Trudno stwierdzić, czy wynika to z dostępności pokarmów w lasach, z pogody, czy może ze skuteczności odstrzałów. Wiemy za to, ile dzików zginęło w tym roku.
Gdzie dwóch Polaków...
Jak podsumowują Lasy Miejskie, na mocy majowego postanowienia powiatowego lekarza weterynarii zginęło już 135 zwierząt. Najwięcej odstrzelono oczywiście w największych i najbardziej zalesionych dzielnicach: w Wawrze (61) i na Białołęce (39). Pozostałe dziki zginęły na Mokotowie (26), w Wilanowie (8) i na Targówku (1).
- W Polsce brak naturalnego wroga, tak że prawidłowo, że jest kontrolowany odstrzał, by zmniejszyć populację - komentuje nasz czytelnik. Gdy po raz ostatni poruszaliśmy temat, nie zabrakło jednak również opinii, że "największy szkodnik to człowiek", bo "truje powietrze i wycina lasy".
Aktywiści kontra leśnicy
- Nie zgadzamy się na strzelanie do zwierząt w mieście - piszą aktywiści Miasto Jest Nasze. - Wszystko odbywa się pod płaszczykiem odstrzałów sanitarnych przeciw chorobie: afrykańskiemu pomorowi świń. W Warszawie jest raczej mało świń. Za to dużo ludzi. Zabijając dziki w Warszawie, nie uratujemy żadnej świni. Za to może dość do tragedii.
- Chodzi o rozrzedzenie populacji, wówczas afrykański pomór świń mniej się rozprzestrzenia - wyjaśnia Andżelika Gackowska, wicedyrektorka Lasów Miejskich. - To nie są polowania, a odstrzały sanitarne. Musimy przerzedzić populację po to, żeby zwierzęta nie kontaktowały się ze sobą zbyt często i nie przenosiły choroby.
(dg)