"Stop janosikowemu". Warszawa płaci miliardy
18 grudnia 2019
Tylko w przyszłym roku warszawiacy wypłacą biedniejszym gminom aż 1,2 mld zł janosikowego. To kwota pozwalająca na budowę np. trzech stacji metra.
Przepływ naszych pieniędzy w skali Warszawy, Polski i całej Unii Europejskiej jest tak skomplikowany, że konia z rzędem temu, kto potrafiłby go w jasny sposób wyjaśnić i rozrysować. Kilkadziesiąt podatków krąży między urzędem miasta i urzędami 18 dzielnic, ministerstwami, rządowymi agencjami, instytucjami unijnymi i... urzędami najbiedniejszych polskich gmin. Dopóki pieniądze płyną w postaci dotacji do Warszawy, nikt nie ma z tym problemu. Gorzej, gdy to Warszawa musi wykonywać przelewy w ramach tzw. janosikowego.
O co chodzi?
W największym uproszczeniu: janosikowe to pieniądze przekazywane od najbogatszych gmin w Polsce do najbiedniejszych, mające pomóc w zmniejszeniu nierówności między poszczególnymi częściami kraju. Mechanizm jest nieco podobny do systemu unijnych dotacji, ale znacznie mniej skomplikowany: Warszawa po prostu wpłaca określoną kwotę na rezerwę celową. W przyszłym roku ma to być 1,2 mld zł.
- Konieczność płacenia każdego roku dodatkowego podatku na rzecz mniej zamożnych samorządów w znacznym stopniu hamuje rozwój polskich metropolii, które są kołem zamachowym gospodarki - uważa Rafał Szczepański, prezes stowarzyszenia Stop Janosikowe. - Tylko pięć miast (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań i Gdańsk) odpowiada za ok. 25% polskiego PKB. Ich nadmierne obciążanie nie tylko ogranicza zasady rynkowej konkurencji, ale także zmniejsza szanse w rywalizacji z europejskimi metropoliami.
Stowarzyszenie proponuje zmianę sposobu naliczania janosikowego w taki sposób, by uwzględniał on faktyczną liczbę mieszkańców danego obszaru oraz różnice w realnej sile nabywczej pieniądza.
(dg)