Śmieci dzielą Warszawę. Miasto czeka na werdykt KIO
10 grudnia 2013
Śmieciowej rewolucji ciąg dalszy. Tylko osiem z osiemnastu warszawskich dzielnic ma podpisane umowy z firmami na odbiór śmieci od lutego 2014. Nie ma wśród nich m.in. Targówka, Białołęki, Woli, Bemowa i Bielan.
Przypomnijmy. W związku z tym, że w Warszawie nie udało się przeprowadzić na czas przetargu na wywóz stołecznych odpadów, wprowadzono okres pomostowy, który ma obowiązywać do końca stycznia 2014 roku. Kiedy w końcu udało się wybrać firmy, które miały od nas odbierać śmieci, dwie przegrane spółki zaskarżyły ten wybór do Krajowej Izby Odwoławczej. Ze względu na toczące się postępowanie władze miasta nie mogą podpisać umów na odbiór odpadów ze wszystkich dzielnic. O tym, kiedy magistrat będzie mógł to uczynić, zdecyduje KIO. Urzędnikom pozostaje więc czekanie na rozstrzygnięcie, czy wynik przetargu jest prawidłowy. To jednak się przedłuża, m.in. ze względu na wybór eksperta. Szansa na wdrożenie nowego systemu przed 1 lutego jest nikła. Władze Warszawy zachowują jednak optymizm.
- Mamy podpisane umowy dla połowy Warszawy i nie ma aż takiego dramatu. Jeżeli chodzi o drugą połowę miasta, to czekamy na to, czy biegły powołany przez KIO wyda opinię wcześniej. Jeżeli okaże się, że nie będziemy w stanie podpisać umów przed 1 lutego 2014 roku, to będziemy musieli przedłużyć okres przejściowy do momentu, kiedy nie rozstrzygniemy przetargu. Jeśli do końca stycznia przyszłego roku nie podpiszemy umów, to będziemy zmuszeni rozpisać nowy przetarg i znowu się wszystko przedłuży. To nie jest nasza wina, zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. Pozostaje czekać. Mamy nadzieję, że się uda. Jeżeli nie, to będziemy odbierać śmieci od mieszkańców w systemie pomostowym - podkreśla Jarosław Dąbrowski, wiceprezydent Warszawy.
Między urzędami iskrzy
- Prezes KIO prowadził rozmowy z biegłym na temat skrócenia terminu sporządzenia opinii. Biegły złożył zapewnienie, że opracuje ją do końca roku - wyjaśnia rzeczniczka KIO Małgorzata Stręciwilk. - Inną kwestią są wnioski o wyłączenie składu sędziowskiego złożone dwukrotnie przez Miasto Stołeczne Warszawa w odniesieniu do całego składu orzekającego, które przedłużyły postępowanie o pięć tygodni.
Pozostaje opcja przedłużenia systemu pomostowego, na to jednak zgodę musi wyrazić wojewoda. Dla mieszkańców nie zmieni się nic. Będą płacić tyle samo co teraz i w tym samym miejscu - mówi wiceprezydent Jarosław Dąbrowski.
- Wojewoda mazowiecki nie wyklucza przedłużenia okresu przejściowego, jeśli przyczyny są niezależne od samorządu. Gdyby miało dojść do takiej sytuacji, decyzja byłaby konsultowana z ministrami środowiska oraz administracji i cyfryzacji - wyjaśnia Ivetta Biały, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
Nie da się ukryć, że na linii KIO - urząd miasta iskrzy.
- Mamy pewne wątpliwości co do bezstronności składu orzekającego. Powiem tak - nie jest ciekawie. Jestem zdziwiony, jak ta instytucja funkcjonuje - podkreśla wiceprezydent. - Chciałbym też zwrócić uwagę, że jest to najdłuższe postępowanie przed KIO w dziejach Rzeczpospolitej Polskiej.
- Trudno mi się z tym zgodzić. W momencie powołania biegłego rozpoznanie sprawy w sposób naturalny przedłuża się i to nie jest jedyna sprawa w KIO, w której powoływany jest ekspert i w której termin piętnastodniowy nie jest możliwy do dotrzymania - stwierdza rzeczniczka KIO.
Kto na tym zyskuje?
Co ciekawe, wydaje się, że na szybkim rozstrzygnięciu niespecjalnie zależy firmom, które się odwołały, gdyż bardziej opłaca się im funkcjonować w systemie pomostowym. Otrzymują bowiem od miasta za swoje usługi stawki rynkowe, a nie te niższe "przetargowe".
- Niestety tak jest, zwracaliśmy na to uwagę KIO, że tym firmom zależy na tym, żeby system przejściowy funkcjonował jak najdłużej. Stąd pewna nasza "nerwowość", aby jak najszybciej wydać jakiekolwiek postanowienie, abyśmy mogli rozstrzygnąć przetarg i podpisać umowy - mówi wiceprezydent.
Na szczęście urzędnicze przepychanki nie będą miały większego znaczenia dla mieszkańców, nawet jeżeli umowy nie zostaną podpisane do końca stycznia.
- Dla mieszkańców nie zmieni się nic. Będą płacić tyle samo co teraz i w tym samym miejscu. Każdy mieszkaniec, zarówno dzielnicy, w której podpisano umowę, jak i takiej, gdzie umowy nie ma, jeżeli podjął taką decyzję, może segregować śmieci. W przypadku tych drugich będziemy tylko mieli mniejszą kontrolę w kwestii segregacji - tłumaczy wiceprezydent.
Ludzie nie muszą też obawiać się podwyżki. Nie ma mowy o powrocie do dwukrotnie wyższych od obecnie obowiązujących stawek zaproponowanych przez byłego wiceprezydenta Jarosława Kochaniaka.
- Ustaliliśmy stawki na poziomie akceptowalnym przez mieszkańców, dzięki czemu też spadł poziom emocji. Będę stał na straży tego, aby nie doszło do sytuacji, w której opłaty za wywóz śmieci zostaną podwyższone - deklaruje wiceprezydent Dąbrowski.
Anna Krzesińska