Rowerzyści kontra piesi
28 maja 2004
Coraz więcej osób jeździ na rowerze po mieście, co cieszy. Przy okazji wychodzą jednak nowe problemy. Piesi i rowerzyści nie zawsze potrafią odnosić się do siebie kulturalnie i stosować do wspólnych zasad.
Inny cyklista sugeruje, żeby twardo trzymać się ścieżki i nie ustępować, gdy wtargnie na nią pieszy.
Do rozważenia pozostają dwie odrębne sprawy - kultura oraz przepisy. Nie można oczywiście powiedzieć, że rację mają wyłącznie rowerzyści, a piesi nigdy. Wielu pieszych bowiem oburza się, że cykliści mkną chodnikiem i nie zważają na pieszych, zamiast korzystać z jezdni.
Tam, gdzie są ścieżki rowerowe oczywiście mają pierwszeństwo poruszający się na jednośladach. Jeżeli ścieżką rowerową idzie pieszy i po prostu przeszkadza jadącemu, sugeruję zatrzymać się i po prostu kulturalnie zwrócić uwagę, porozmawiać. Jest to żmudna praca u podstaw, ale potrzeba czasu, żeby wszyscy nauczyli się pewnych nawyków.
Z drugiej strony rowerzyści powinni pamiętać o tym, że tam gdzie jest chodnik i jezdnia, to rowerzysta powinien korzystać z jezdni. Takie zresztą są przepisy. Jeżeli dopuszczalna prędkość na danej ulicy wynosi nie więcej niż 60 km/h, czyli prawie w całej Warszawie, poza odcinkami szybkiego ruchu, rowerzyście nie wolno jeździć chodnikiem. Wyjątkiem są chodniki szersze niż dwa metry oraz sytuacje, kiedy cyklista ma mniej niż 10 lat i znajduje się pod opieką osoby dorosłej. Skoro są zasady, to wszyscy powinniśmy się do nich stosować.
Druga kwestia to kultura. W ostatni weekend miałem okazję spacerować po wale wiślanym, na wysokości zejścia do promu. Wielu mieszkańców wychodziło zaczerpnąć świeżego powietrza czy zwilżyć gardło piwem w krzakach. Byli także rowerzyści. Oczywiście każdy chodził i jeździł, jak było mu wygodnie. Często rodziny zajmowały całą szerokość ścieżki biegnącej wałem. Zawsze jednak, gdy przejeżdżał rowerzysta, mówił przepraszam, piesi się rozstępowali, rowerzysta przejeżdżał i dziękował. Spokojnie i kulturalnie. Jest to możliwe.
Grzegorz Cielecki