"Rowerowy Maj" nie dla wszystkich. "Akcja wyklucza znaczną część dzieci"
28 kwietnia 2023
W ramach akcji "Rowerowy Maj" w tym roku udział ma wziąć 441 warszawskich placówek, co łącznie da 6318 grup przedszkolnych i klas szkolnych. Ideą jest propagowanie wśród dzieci i młodzieży ekologicznego dojazdu do swoich placówek. Jednak rodzice wielu z nich mówią wprost o "wykluczeniu komunikacyjnym" ze względu na brak bezpiecznej drogi prowadzącej z miejsca zamieszkania do szkoły i przedszkola.
- Moje dziecko płacze, kiedy mówię mu, że nie damy rady dojeżdżać do szkoły na rowerze. Chodzi o coroczną akcję "Rowerowy Maj", która właśnie się rozpoczyna. Dzieciaki dojeżdżające na dwóch kółkach do przedszkola czy szkoły są nagradzane naklejkami, jednak mój synek nie może uczestniczyć w akcji.
Veturilo 2023: nowe zasady parkowania, stare ceny
W środę 1 marca na warszawskie ulice powracają rowery miejskie Veturilo. Wszystkie jednoślady będą fabrycznie nowe. Sposób wypożyczania i zwrotu też się zmienia na dużo łatwiejszy.
Nie dlatego, że nie chce, tylko nie może, bo nie ma bezpiecznego dojazdu. Nie zaryzykuję zdrowia i życia dziecka - napisał do nas czytelnik z Białołęki.
Dzielnice Warszawy wykluczone komunikacyjnie
Wschodnia Białołęka, w której mieszka, to wciąż "zapuszczony" teren, komunikacyjnie zacofany. Przy wielu ulicach brakuje tak podstawowej infrastruktury, jak chodniki, pobocza czy wiaty przystankowe. O sieci bezpiecznych dróg rowerowych prowadzących do obiektów oświatowych nie wspominając.
- Nie tylko mój synek ma łzy w oczach, kiedy nie może dostać naklejki za dojazd na rowerku. Wiele dzieci jest w podobnej sytuacji, bo są komunikacyjnie wykluczone. Jedni mają bliziutko do przedszkola, więc jakoś tam sobie podjadą i naklejki zbierają, inni mają do pokonania 3 czy 5 km po ruchliwych ulicach bez pobocza, więc rowerkiem nie przyjadą. Najpierw wypadałoby przygotować sprawną sieć dróg rowerowych a dopiero potem zapraszać dzieci do takiej akcji, nie tylko w centralnej części miasta, ale też w tak zacofanych komunikacyjnie dzielnicach jak Białołęka, Wawer, Rembertów, Ursus, Włochy, a nawet część Bemowa, Bielan i Wilanowa - przekonuje czytelnik i trudno nie przyznać mu racji.
Co na to warszawski ratusz?
Okazuje się, że warszawscy urzędnicy mają odmienne zdanie przekonując, że "akcja jest świetnie przemyślana i z roku na rok gromadzi coraz większą liczbę dzieci w każdej warszawskiej dzielnicy".
- Uczestniczyć w akcji można na wiele sposobów. Promujemy dojazdy nie tylko na rowerze, ale też na hulajnodze, na rolkach, czy na deskorolce. Dzieciaki często dojeżdżają na lekcje razem z rodzicami, którym zawsze wydawało się, że mogą zawieźć je na lekcje wyłącznie samochodem, a przekonują się, że nie. Nagradzane są też dojazdy łączone np. autobus plus rower, a minimalny dystans, jaki uczestnik powinien pokonać aktywnie to 300 m w przypadku przedszkolaków i 500 m w przypadku uczniów szkół podstawowych - wyjaśnia Wojciech Staszewski z wydziału prasowego ratusza.
- Zapraszam urzędników do mojej dzielnicy. To Wawer, zaplecze miasta. Tu nie da się dojechać bezpiecznie z dzieckiem na rowerze do szkoły. Nie do zrealizowania jest też pomysł połączenia tego z dojazdem autobusem, bo tu nie ma normalnej, punktualnej komunikacji miejskiej - komentuje mieszkanka Wawra. - Akcja nas dyskryminuje. Moje dziecko mogłoby dostać naklejkę na przykład za to, że po południu pojeździło na rowerze z rodzicami. Możemy to dokumentować np. filmikiem.
Każdy może wziąć udział w "Rowerowym Maju"? W teorii
- Każdy może więc wziąć udział w "Rowerowym Maju". To zresztą akcja masowa. Nie ma w Warszawie imprezy, gromadzącej więcej uczestników. W tym roku tylu, co w Maratonie Nowojorskim i Maratonie Berlińskim razem. Z tą różnicą, że będą to dzieci - dodaje Staszewski.
Na nasze pytanie, czy dzieci, które nie mają możliwości dojazdu do swojej placówki rowerem, mogłyby być - zgodnie z propozycją czytelniczki - nagradzane alternatywnie, np. za udowodnioną jazdę na rowerze w okolicy swojego miejsca zamieszkania, np. w parku czy lesie, usłyszeliśmy odpowiedź odmowną.
- Celem akcji jest promowanie zrównoważonej mobilności na co dzień i pokazanie, że rower jest wygodnym i bezpiecznym środkiem transportu w drodze do szkoły (a w przyszłości na uczelnię, czy do pracy). Nie chodzi o jazdę rekreacyjną, a o korzystanie z roweru, hulajnogi czy rolek w celach transportowych - wyjaśnia urzędnik, zapominając o tym, że trudno jest mówić - zwłaszcza w przypadku dzieci - o rowerze jako o "bezpiecznym środku transportu" w drodze do szkoły, jeśli wymaga to pokonywania ruchliwych dróg bez pobocza.
- Bezczelność i brak elementarnej wiedzy urzędników jest porażająca - komentuje odpowiedź urzędu nasza czytelniczka. - Organizują akcję, która z góry wyklucza znaczną część dzieci z powodu wieloletnich zaniedbań w budowie bezpiecznych dróg, i nawet nie są skłonni przemyśleć alternatywnego nagrodzenia dzieci wykluczonych z akcji. Pan Staszewski, zanim następnym razem palnie publicznie podobną bzdurę w imieniu prezydenta Warszawy, powinien zasięgnąć opinii psychologa dziecięcego.
(db)
.