Rapujemy, by powiedzieć, że Tarcho jest na świecie
16 maja 2013
Spośród wielu uznanych artystów mieszkających na Białołęce warto zwrócić uwagę na pokolenie młodych ludzi, którzy nie zdążyli się jeszcze przebić do zbiorowej świadomości, ale sukcesywnie pracują nad swoją sztuką. Rozmawiamy z dwojgiem raperów: 25-letnim DNL (Daniel Koziura) i 22-letnim PGL (Paweł Gdyczyński).
- Kim jesteście, czym się zajmujecie?
DNL: Jesteśmy NMW - "Na Muzyce Wychowani". Jest to nazwa grupy. Robimy rap, piszemy teksty, ale nie jesteśmy producentami.
- Jak się robi rap na Białołęce? Ile trzeba mieć pieniędzy na sprzęt, czasu na przygotowania, jakie warunki trzeba spełniać, żeby być raperem?
PGL: Na początku właśnie to był taki sprzęt, że ja nie słyszałem odsłuchów, tylko zakładałem słuchawki i to jakoś leciało, później się jakoś dopasowywało. Dopiero potem dowiedzieliśmy, jak się robi mastering.
DNL: Czyli ogólnie chęci, komputer, kartka i długopis.
- Skąd zainteresowanie rapem?
PGL: To było tyle lat temu, że nie mam pojęcia... Liroy ogólnie - "Scyzoryk, scyzoryk". Wzgórze Ya-Pa Trzy.
DNL: Ja to bardziej pamiętam Kazika "12 groszy" - od tego w sumie się chyba zaczynało, Nagły Atak Spawacza, a potem to zajawką była Paktofonika.
PGL: Chyba w roku 1996 pierwszy raz usłyszałem rap, jak miałem około 8 lat.
- Czy dużo ludzi na Białołęce rapuje, moglibyście wymienić?
DNL: Ilona "ZWNA" (nagrywa teraz trzecią płytę), CeHa Joint (wydaje drugą płytę).
PGL: Rap Talizman, moich dwóch kolegów Bukino i Grono, Kwiatek jest jeszcze, no i oprócz tego Młody od nas z grupy.
DNL: Kajtek, który działa w formacji ZSM-u. Nie możemy zapomnieć o Łysym. Jest też dużo ludzi, których nie znamy, w każdym razie bardzo dużo ludzi tutaj rapuje.
- Gdzie można was posłuchać?
PGL: Płyta jest w drodze. Nagrywamy ją w bardzo amatorskich warunkach: w szafie mamy postawiony statyw z mikrofonem, który jest podłączony do komputera. Sami płacimy za wszystkie niezbędne sprzęty, tak samo za wytłoczenie płyty na CD. Jest koncepcja, płyta jest skończona tak w jednej trzeciej. To jest tak, że mamy mało czasu z uwagi na to, że ja pracuję dorywczo, a DNL handluje ubraniami w internecie przez większość dnia. Wiele kawałków mamy zaczętych, rozgrzebanych.
DNL: Mamy plan na płytę, więc wyjdzie na krążku na pewno.
- Czy to, że mieszkacie na Białołęce, miało jakiś wpływ na Waszą twórczość?
DNL: Na pewno w takiej kwestii, że się tu wychowaliśmy, więc znamy realia, jakie tu panują.
Mieszkam tutaj całe życie i na pewno nie chciałbym żyć gdzieś indziej. Tylko Tarchomin. Dobrze się tutaj czuję.
W wielu kawałkach wspominamy o naszej dzielnicy, wysyłamy przekaz w świat, że istnieje coś takiego jak Tarchomin. Jest taki plan, żeby ze znajomymi z innej formacji zrobić taki projekt - zebrać około dziesięciu osób i każdy nagrałby swoją zwrotkę o Białołęce.
Próbowaliście coś zrobić wspólnie z Białołęckim Ośrodkiem Kultury?
DNL: Nie. Staramy się działać na własną rękę, w sumie to nie braliśmy nawet pod uwagę współpracy z naszym ośrodkiem kultury.
PGL: Dokładnie, sami załatwiamy sobie koncerty i sprzęt. Nie wydaje mi się, żeby Ci ludzie byli zainteresowani tym, co robimy.
Wiążecie z rapem swoją przyszłość?
DNL: Chciałbym, żeby rap był jakąś częścią mojego życia, która by mi pomagała, która w przyszłości być może by mnie nawet utrzymywała. Fajnie gdybym żył z muzyki. Chciałbym, żeby tak było.
PGL: Ja też. Nie lubię pracować w biurze... Lubię pisać, robić coś swojego, co po mnie pozostanie. Nagram kawałek, wrzucę go w internet i on tam będzie sobie hulał po wieki.
DNL: Wiążemy naszą przyszłość z rapem, chcielibyśmy to robić.
Jakie są Wasze ulubione miejsca na Białołęce?
PGL: Park przy pętli na Nowodworach. Tam jest najlepsze boisko do grania w kosza. Czasami chodzimy tam po 20 osób. Jest świetnie oświetlone, można grać nawet w nocy.
DNL: Fajnym miejscem są okolice Wisły, przy wale, jeśli chodzi o lato. No i jeszcze Aloha jest moim ulubionym miejscem na zimę. W lato siedzę nad Wisłą.
Rozmawiał
Mateusz Śmigielski