Problemy z targiem w parku Moczydło czy hejterstwo?
12 września 2014
Moda na targi pod gołym niebem trwa w Warszawie w najlepsze. Na Woli imprezy odbywają się w parku Moczydło, gdzie już zdobyły sobie liczne grono miłośników. Do głosu dochodzą też hejterzy.
- Proszę o wyjaśnienie, czy parkowanie samochodów w parku Moczydło podczas Targów Śniadaniowych organizowanych co niedzielę jest legalne i zgodne z prawem - pyta radny w interpelacji. - Parkowanie samochodów odbywa się na terenie zielonym, przy ul. Górczewskiej.
Czy to już hejterstwo? Oczywiście nie, to słuszna troska o stan publicznego terenu zielonego. Wjeżdżanie samochodem na teren parku Moczydło jest niezgodne z prawem: "Zabrania się jeżdżenia pojazdami mechanicznymi oraz ich parkowania". Samochody, zostawiane co niedzielę w parku, należą głównie nie do klientów, ale do wystawców, którzy przywożą nimi towary. Klienci są zazwyczaj znacznie bardziej proekologiczni - skoro wybierają się na targ, żeby zjeść coś zdrowego, to konsekwentnie dojeżdżają tam rowerem albo autobusem. Problem nie leży więc w samym targu, ale w logistyce... i w kulturze.
Co zrobiłby prawdziwy hejter zauważywszy na targu food truck, sprzedający np. burgery? Zadzwoniłby po straż miejską z informacją, że w parku stoi zaparkowany pojazd mechaniczny...
Kto hejtuje targ w parku Moczydło? Oczywiście "okoliczni mieszkańcy", którzy uaktywniają się przy okazji każdej imprezy, w sąsiedztwie każdego placu zabaw i wszędzie tam, gdzie ktoś inny dobrze się bawi.
- Co niedzielę w parku Moczydło są tłumy, ludzie hałasują, czasem ktoś gra, samochody hałasują i psują nam powietrze - można usłyszeć w okolicy takie pojedyncze głosy. Ciężko byłoby znaleźć stu przeciwników imprezy, by dorównać protestowi na Żoliborzu. Właśnie stu mieszkańców al. Wojska Polskiego próbowało tam (nieskutecznie) doprowadzić do przeniesienia targu na odludzie, którym jest plac przy Centrum Olimpijskim. Czy protesty są uzasadnione?
Ludzie mają prawo do ciszy i spokoju, ale wskazany jest jednak pewien umiar. Cotygodniowa impreza gastronomiczna, czasem z muzyką na żywo, to nie koncert metalowy a klienci targu (w połowie hipsterzy) to nie pijana banda, wykrzykująca nazwę ukochanego klubu sportowego. Najsmutniejsze w głosach sprzeciwu jest to, że są one wygłaszane w okolicy ul. Górczewskiej i Trasy Prymasa Tysiąclecia, przy straszliwym hałasie samochodów i powietrzu pełnym szkodliwych pyłów...
DG