Problematyczne ssaki leśne
14 września 2009
Leśne ssaki najchętniej lokują się przy dużych trasach przelotowych. Polują na ssaki zmotoryzowane, zwłaszcza samotnych samców, od których w zamian za specyficzne usługi przyjmują materialne gratyfikacje.
- Jestem kobietą, żoną, matką i wiele spraw oraz tematów nie jest mi obcych, ale to co widzę w ostatnich dniach, przechodzi moje wyobrażenie. Miejsce, o któ-rym piszę, już od dawna ma sławę, "przydrożnego burdelu", ale obecnie te "paniu-sie" biegają po jezdni tylko w skąpo przyodzianych gatkach i rozkraczone głaszczą się tu i tam. Już nawet nie chodzi o to, że ja jako kobieta czuję się upokorzona, za-żenowana i jest mi po prostu za nie wstyd - pisze pani Małgorzata. - Nie chodzi również o to, że one są w pewnym sensie zagrożeniem dla zmotoryzowanych (...), ale tam chodzi i jeździ na rowerach wiele dzieci i dorastającej młodzieży. Nieletni zatrzymują się i z wielkim zainteresowaniem wszystko obserwują. Czy mogę liczyć, że ktoś poważnie podejdzie do tej sprawy i sprawi, że spacery oraz wycieczki po ulicach i ciekawych zakątkach tych okolic będą przyjemne, bez konieczności spoty-kania tych "pań" na każdym kroku?
Przydrożna prostytucja - jak zresztą każda - jest problemem. Nie tylko dla ma-tek, które podróżując mogą być narażone na ostrzał pytań swoich dzieci ("A co to za panie? A co robią? A dlaczego są tak ubrane?"), ale generalnie dla społeczeń-stwa. Prostytucja jako taka nie jest w Polsce nielegalna, dlatego za jej uprawianie "przydrożne panie" nie mogą być ukarane. Można jednak - i należy - ścigać wszel-kie przejawy siania zgorszenia: kodeks karny przewiduje karę. Dokładniej, mówi o tym art. 51 §1: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Czy jed-nak władze Marek, na terenie których córy Koryntu uprawiają swój proceder, robią coś w tej sprawie?
- Na przestrzeni ostatnich lat podejmowanych już było wiele działań, także ta-kich, które kończyły się deportacją prostytutek - mówi burmistrz Janusz Werczyń-ski. - Mimo tego proceder odradzał się w kilka dni. Jako dobrowolna działalność nie podlega bowiem ściganiu. Jeśli natomiast dochodzi do łamania prawa, to sprawą zajmuje się komenda powiatowa policji. Ze strony miasta jedynym praktycznym sposobem odgonienia tego procederu jest zamontowanie monitoringu, który sku-tecznie będzie odstraszał potencjalnych klientów. Przy leśnej drodze nie ma on jed-nak sensu, bo z jednego miejsca łatwo przenieść się w inne. Pomimo znacznych sił i środków, jakie angażowaliśmy w tę sprawę, skutek był mizerny. Po dwóch, naj-wyżej trzech dniach wszystko wracało do poprzedniego stanu. Po wejściu do Unii Europejskiej sprawa jest jeszcze trudniejsza. Obywatele państw należących do Unii mają prawo do nieograniczonego pobytu na naszym terytorium, a prostytutki wy-wodzą się właśnie z biedniejszych krajów UE - uważa burmistrz.
Nie ma zatem skutecznego sposobu na usunięcie "tirówek" z trasy? - Rozważa-liśmy możliwość zainstalowania kamer w miejscach, w których najczęściej przeby-wają prostytutki. Być może w przyszłości, bo teraz nie stać nas na wydanie kilkuset tysięcy złotych. Nie mam jednak przekonania, że będzie to skuteczny środek - stwierdza burmistrz Werczyński.
Nolens volens, widok prostytutek będzie póki co towarzyszył jadącym w stronę Nieporętu. Przynajmniej do najbliższej akcji policji.
(wt), bk