Prezydent Arkadiusz Przybylski?

Białołęka już wielokrotnie dawała się we znaki politykom i władzom miasta. Jednak niepokorność gminy zwykle kojarzyła się z burmistrzem Jerzym Smoczyńskim. Tym razem lokalni działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej dali swej partii twardy orzech do zgryzienia.

Prawybory z pewnością nie mają wielu zwolenników "na górze". Zasiadający w mazowieckich władzach partii, dyrektor Pragi Północ Ireneusz Tondera, pytany przez dziennikarzy z początku zaprzeczył, że w ogóle takie wydarzenie miało miejsce. Później zmienił zdanie i mówił, że jest demokracja.

Szanse Przybylskiego są z pewnością mizerne. Jednak postawa białołęckiej lewicy to wyraźne "nie" dla całkowitego upolityczniania stołecznego samorządu i narzucania miastu kandydata spośród liderów ugrupowania. Jeżeli za Białołęką pójdą inne gminy, SLD, a być może inne partie, będą musiały liczyć się z tym, że wielu mieszkańców nie akceptuje czynienia z prezydenta Warszawy piątej osoby w państwie.

Bartek Wołek