Połowa na PO, ale nie na swoich
11 października 2011
Ponad 50% głosujących w wyborach parlamentarnych na Białołęce poparła Platformę Obywatelską. Dla porównania: Prawo i Sprawiedliwość popiera co piąty białołęczanin.
Lokalni kandydaci nie błyszczą: na radnego Warszawy Dariusza Dolczewskiego zagłosował niecały jeden procent wyborców, na byłą radną miasta Mariolę Rabczon niewiele mniej. Mniej głosów niż oni zdobył były prezydent Warszawy Marcin Święcicki, gromadząc 0,79% białołęckich głosów, co jednak nie przeszkodzi mu w zdobyciu mandatu poselskiego z piątym miejscem na liście PO, podobnie jak Ligii Krajewskiej, która przekonała do siebie o ponad połowę mniej wyborców niż Święcicki.
Co ciekawe, choć na Białołęce PO ma lepszy wynik niż w całej Warszawie, to nie wprowadzi do parlamentu żadnego lokalnego posła. Ani Dolczewski, ani Rabczon nie mieli formalnego poparcia władz dzielnicy, zabrakło też zdecydowanych działań lokalnych liderów Platformy. Efekt? Nie zagłosowało na nich tylu wyborców, aby wywindować ich z niższych miejsc na liście do dziesiątego czy jedenastego miejsca pod względem oddanych głosów - a z list warszawskich PO właśnie tylu posłów wprowadzi do parlamentu. Na swoich kandydatów pracował Targówek i ma dwóch posłów - Kierwińskiego i Krajewską. Zyskał także radną Warszawy Iwonę Wujastyk.
Klęskę poniósł białołęcki radny Warszawy Maciej Maciejowski z PiS- w swojej dzielnicy zagłosowało na niego 0,07% wyborców (dokładniej: 32 osoby), w całej stolicy wynik procentowy jest jeszcze mizerniejszy: 0,02%.
(wt)