Plac zabaw - nie tylko w Dworskiej
29 września 2006
Nie będę obłudny i powiem wprost - męczą mnie kinderbale. Kilkoro dzieci i rodziców stłoczonych na małej przestrzeni nie jest dla mnie najlepszym sposobem spędzania wolnego czasu.
Z tego też powodu z wielką radością powitałem decyzję o udaniu się uczest-ników kinderbalu na pobliski plac zabaw - rzecz działa się w Ursusie. Muszę przyz-nać, że ów park mnie oczarował - tym razem odczułem pokoleniową zazdrość. Rodzice najmłodszych mieszkańców Białołęki znają zapewne podobny ogród jor-danowski przy pl. Wilsona - wspaniałe zjeżdżalnie, małpie gaje, zamki, karuzele i huśtawki, siatki do wspinaczki, wszystko na kolorowym tartanowym podłożu. Park w Ursusie oferował również inne atrakcje - przyznaję, iż dla mnie szczególnie po-ciągające. Raz po raz można było śledzić schodzące do lądowania samoloty i bawić się w odczytywanie ich znaków, obok zaś przebiega magistrala kolejowa w kie-runku Berlina (to na wypadek, gdyby potrzebna była jakaś przerwa w śledzeniu postępów pociech i chciałoby się na czymś innym skupić uwagę). Wtedy właśnie przyszło mi na myśl, dlaczego nie może być tak w Białołęce - a zwłaszcza w zie-lonej Białołęce. I nie chodzi mi tu bynajmniej o zmianę szlaków komunikacyjnych samolotów, ale o lokalizację np. w Białołęce Dworskiej placu zabaw z prawdziwego zdarzenia. Celowo akcentuję tutaj sprawę zielonej Białołęki, gdyż moim zdaniem jest ona pod tym względem szczególnie zapomniana (na tarchomińskich osiedlach jakieś place zabaw jednak istnieją).
Wydaje mi się zresztą, że akurat w tym przypadku problem leży chyba jednak bardziej w kwestii wyobrażeń, a nie w zbyt dynamicznym rozwoju dzielnicy. Pow-szechnie chyba się przyjęło, że dzieci na terenach zielonych czegoś takiego nie potrzebują. Że wystarczy im własny ogród, zagajnik, ewentualnie wycieczka z rodzicami do miasta. Kiedyś być może było to racjonalne, ale obecnie infra-struktura rozrywkowa dla dzieci to coś więcej niż ukopany świeżo piasek i foremki (które zresztą wspominam z dużym sentymentem). Jest też inna kwestia. Ze względu na obecny model rodziny, w którym więcej niż jedno dziecko nie jest zja-wiskiem powszechnym, a z miejscami w przedszkolach jest źle, plac zabaw staje się jedynym miejscem socjalizacji, jakby nie było, przyszłych obywateli. Psycho-logia rozwojowa jest raczej zgodna w tym, że nie tylko cechy charakteru, ale wiele ważnych predyspozycji rozwija się do 5-6 roku życia. Może więc warto podejść do tego problemu właśnie w ten sposób.
Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę rada osiedla Białołęka Dworska wysto-sowała pismo do władz dzielnicy z propozycją zorganizowania parku-placu zabaw w Białołęce Dworskiej w pobliżu naturalnego centrum osiedla, który stanowią szkoła i ośrodek zdrowia. Ze swej strony rada osiedla podała proponowane lokalizacje, choć oczywiście podstawowa będzie tu wola właścicieli terenów i dzielnicy Białołęka. Taki pomysł wart jest zresztą realizacji nie tylko na terenie Białołęki Dworskiej, ale i na innych tzw. zielonych osiedlach.
Swoją drogą dobrze, by zdobywać jak najwięcej doświadczeń społecznych już od najmłodszego wieku - wtedy łatwiej też wytrwać na nie swoich kinderbalach.
Krzysztof Madej
Autor jest historykiem, sekretarzem rady osiedla Białołęka Dworska. Na zdjęciu z żona Anną.