Pasażerka: Pozwę ZTM za zakażenie
17 września 2020
Wielu pasażerów ma już chyba dość stanu epidemii, ale wciąż pojawiają się także opinie radykalne.
- Zapraszam do przejażdżki komunikacją miejską w godzinach szczytu z miejscowości okołowarszawskich - czytamy na facebookowej stronie Warszawskiego Transportu Publicznego. - Wasze informacje o dystansie społecznym nie są tam wcale respektowane. Kierowcy autobusów i motorniczowie w metrze nie reagują na nadmiar pasażerów (wszystkie miejsca siedzące zajęte i tłum wiszących nad nimi, niejednokrotnie bez maseczek), nikt nie czuje niestosowności tłumu. Tak samo na końcowej praskiej stacji metra.
Pasażerka twierdzi, że poza godzinami szczytu, kiedy z komunikacji miejskiej korzysta wielu emerytów, "szerzy się wzajemne dzielenie zarazkami".
- Jeśli korzystając z komunikacji miejskiej w Warszawie zakażę się koronawirusem, to przysięgam, pozwę miasto Warszawa i Zarząd Transportu Miejskiego za brak reakcji na łamanie obowiązujących przepisów - grozi pasażerka.
Taki proces sądowy bez wątpienia byłby bardzo ciekawy. Były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar wielokrotnie przypominał, że prawo nie przewiduje możliwości nałożenia na wszystkich obywateli obowiązku noszenia maseczek za pomocą rozporządzenia. Sejm musiałby przyjąć specjalną ustawę, a i tak mógłby zmusić do zakrywania ust i nosa tylko osoby z objawami choroby. Interpretację taką potwierdziło już kilka sądów, które anulowały kary osobom karanym za brak maseczki. Limit liczby pasażerów teoretycznie jest zgodny z prawem, ale nie jest jasne, kto miałby zajmować się jego egzekwowaniem i jakie byłyby konsekwencje za jego łamanie.
(dg)