Osiołek Franek i ferajna z Dewajtis chorują. "Winni mieszkańcy"
4 marca 2019
Emerytowany osiołek Franek oraz inne zwierzęta hodowane przy kościele pokamedulskim w Lesie Bielańskim chorują z powodu bezmyślności odwiedzających.
Osioł Franio przebywa w zagrodzie na terenie kościoła już od blisko 20 lat i cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem mieszkańców. W 2000 roku dwuletni Franek podarowany został parafii przez warszawskie zoo. W zamyśle miał ciągnąć powstałą tam karuzelę, jednak z pomysłu tego - na szczęście - zrezygnowano. Zdecydowano, że przy kościele powstanie szopka, w której zamieszka to z natury uparte zwierzę. I tak mijały lata, a wraz z nimi doszły kolejne zwierzęta. Stało się tak za sprawą pana Stanisława - opiekuna sympatycznej gromadki.
Franek z Klarą chorowały
- Franek bardzo dużo chorował w ostatnich latach z powodu bezmyślnego dokarmiania. Wiem, że ludzie chcą dobrze, ale takim zachowaniem wyrządzają zwierzętom wielką krzywdę - mówi nam pan Stanisław. Podkreśla, że osioł osiągnął już wiek emerytalny, w tym roku stuknął mu 21. rok życia, dlatego tym bardziej trzeba na niego uważać. - W procesjach już nie uczestniczy. A był moment, kiedy było z nim naprawdę krucho. Zwierzęta kopytne żyjące w zagrodzie mają to do siebie, że jeśli otrzymują za dużo pokarmu i to jeszcze niewłaściwego, to w końcu nie mają gdzie i jak spalić tych kalorii - przekonuje pan Stanisław. Poważne problemy zdrowotne przez dokarmianie nie ominęły też pozostałych zwierząt. - Miesiąc temu chorowała trzyletnia oślica Klara. Nie mogła się podnieść - właśnie przez nadmierne dokarmianie. Jak zwierzęta nie mają dużo ruchu, a do tego dostają bardzo treściwy pokarm, to przy kopytach tworzą się stany zapalne. To bardzo bolesne, więc przewracają się i leżą - tłumaczy zwierzęce dolegliwości pan Stanisław.
A Mietek to w ciąży?
Na szczęście Franek z Klarą dochodzą już do zdrowia. Podjęta została też walka z odwiedzającymi i dokarmiającymi zwierzęta mieszkańcami. - Ludzie dają tym zwierzętom dziwne rzeczy do zjedzenia i picia. W ubiegłym roku jedna pani przywoziła na początku wodę z siemieniem lnianym, wymieszanym nie wiadomo z czym, i tym je poiła. Na skórze naszych podopiecznych pojawiły się wybroczyny. Niektórzy przychodzą karmić osła nawet o drugiej w nocy. W końcu we współpracy z policją i tego typu zachowania ograniczyliśmy. Trzeba było zainstalować kamery i w nocy przepędzać zwiedzających - opowiada pan Stanisław. Frankowi i Klarze towarzyszą również dwie owce o imionach Maniek i Staniek oraz kozioł o imieniu Mietek. Z tym ostatnim też już jest kłopot. - Mietek wygląda jakby był w ciąży i ludzie często podchodząc do niego pytają, kiedy będzie miała małe. Mówię, że to jest chłopak, ciąża typowo "żywieniowa" a odpowiedzialnych za to całe tłumy - dodaje z uśmiechem pan Stanisław.
(DB)