Oklejacze swoje...
28 września 2007
Plakaty i ulotki z przystanków można wywozić ciężarówkami! W poprzednim wydaniu "Echa" pisaliśmy o nierównej walce z oklejaczami klatek schodowych, drzew, osiedlowych koszy.
20 metrów sześciennych śmieci, czyli dwie pełne ciężarówki - tyle zajmują pla-katy i ulotki zebrane jednego dnia na przystankach autobusowych i tramwajowych w stolicy i jej najbliższej okolicy. Na sprzątanie Zarząd Transportu Miejskiego prze-znacza 500 tys. zł miesięcznie, za to można by wybudować około 20-25 nowych przystanków. ZTM odbiera wiele skarg od pasażerów na temat "estetyki" oklejo-nych wiat. Zdecydował się więc rozpocząć kampanię skierowaną przeciw okleja-czom.
- Przystanek komunikacji miejskiej to nie słup ogłoszeniowy - mówi Leszek Ruta, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego. - Ma on służyć przede wszystkim pasażerom oczekującym na autobus czy tramwaj. Ma ich chronić przed wiatrem, deszczem, śniegiem. Ma dostarczać informacji o rozkładzie jazdy. Niestety, często takie informacje są zasłonięte przez naklejane nielegalnie plakaty.
- Oni w ten sposób zarabiają na życie - mówią niektórzy. Ale przecież można równie dobrze zatrudnić ludzi do rozdawania ulotek. Chociaż, nie oszukujmy się, zarówno jedna jak i druga forma reklamy coraz bardziej drażni warszawiaków.
Na czerwonych przystankach (które nie są zarządzane przez ZTM) firmy mogą umieszczać reklamy w specjalnych gablotach. Może sprzedaż miejsc reklamowych po przystępnych cenach to sposób - przynajmniej na niektórych oklejaczy?
... a paragrafy swoje
W świetle kodeksu wykroczeń umieszczanie reklam w miejscu publicznym, bez zgody zarządzającego tym miejscem podlega karze grzywny do 1,5 tys. zł lub ograniczenia wolności. Za niszczenie cudzego mienia można dostać nawet 5 tys. zł grzywny. Mało kiedy jednak wobec oklejaczy wyciągane są jakiekolwiek konsek-wencje.Za ochronę przystanków (tak jak każdego mienia) ustawowo odpowiedzialne są służby porządkowe: a więc policja i straż miejska. Podobno trudno jest jednak udowodnić firmie, że zleciła naklejanie reklam na przystankach lub złapać okleja-cza na gorącym uczynku. Wydaje się, że służby porządkowe po prostu bagatelizują to zjawisko, nie od dziś przecież wiemy, że dla chcącego nic trudnego, a odpo-wiednie paragrafy są.
ZTM zamierza na własną rękę walczyć z oklejaczami. W ich łapaniu mają po-magać ochroniarze. - Niedawno otworzyliśmy oferty w przetargu na agencję ochro-ny. Jednym z wielu zadań ochroniarzy jest ochrona mienia ZTM, a więc ściąganie plakatów oraz niedopuszczanie do naklejania nowych - powiedział "Echu" rzecznik prasowy ZTM Michał Powałka. - Apelujemy także do mieszkańców, aby zwracali uwagę osobom nalepiającym plakaty, będziemy wdzięczni za zrywanie ich z przys-tanków, w ten sposób liczymy na zniechęcenie firm do tego typu praktyk. Osta-tecznie apelujemy także do firm, aby zaprzestały tego procederu.
W Nieporęcie mogą
Z problemem oklejania przystanków poradziła sobie podwarszawska gmina Niepo-ręt. Przystanki są tam własnością gminy, na każdym znajduje się zakaz naklejania ogłoszeń i plakatów, zaś obok stoją tablice, na których można umieścić reklamy. Proste i skuteczne.Milena Zawiślińska