Obcięli mi drzewa i odjechali
10 września 2010
Pracownicy zakładu energetycznego w Legionowie, robiąc przycinkę gałęzi nad liniami energetycznymi, ucięli także drzewa na prywatnej posesji. Właściciela nikt o zdanie nie zapytał, a drzewa rosły co najmniej trzy metry od linii energetycznej.
To moja własność!
Mieszkaniec Nieporętu jest oburzony. - Jak można bez wiedzy właściciela ingerować w czyjąś własność? - pyta zdenerwowany. Policjanci tłumaczą, że takie sprawy warto od razu wyjaśnić z pracownikami wykonującymi zlecenie lub z daną firmą. - Jeśli nadal są wątpliwości, można zgłosić to policji - mówi Robert Szumiata z ko-mendy powiatowej policji w Legionowie.Właściwe utrzymanie drzew i krzewów pod linią elektroenergetyczną sprowa-dza się przede wszystkim do dokonywania okresowych podcinek drzewostanu tak, aby zachować odpowiednie odległości. Takimi wyznacznikami kierują się energety-cy. Zakład energetyczny zapewnia, że obcinanie gałęzi jest dokonywane przez pra-cowników z odpowiednimi kwalifikacjami. - Nie można mówić o jakimkolwiek nad-użyciu ze strony naszych pracowników w przypadku, gdy stwierdzamy zagrożenie dla zdrowia i życia - mówi Katarzyna Burda-Mazurek, rzeczniczka PGE Dystrybucja SA Oddział Warszawa. - Proszę zwrócić uwagę, że deszcz i woda przewodzą prąd, więc zbliżające się do linii wilgotne gałęzie mogą być przyczyną porażenia prądem - dodaje.
Ograniczone uprawnienia
- W takim wypadku obowiązuje ustawowe ograniczenie uprawnień po stronie właś-ciciela, co znalazło swój wyraz zarówno w orzecznictwie, jak i w ustawie o gospo-darce nieruchomościami. Właściciel jest zobowiązany do udostępnienia nierucho-mości w celu wykonania przez przedsiębiorstwo energetyczne czynności związa-nych z konserwacją linii - mówi Katarzyna Burda-Mazurek. - Obowiązek udostęp-nienia nieruchomości dotyczy więc nie tylko odbiorców energii, ale wszystkich właś-cicieli nieruchomości - podsumowuje rzeczniczka.Pozostaje pytanie, czy pan Andrzej nie powinien być powiadomiony o przepro-wadzonych pracach?
- W tym przypadku sprawa była na tyle pilna, że bez wcześniejszych powiado-mień ekipy przystąpiły do pracy. Gałęzie, które podcinaliśmy nosiły ślady osmale-nia, były podpalone od przewodów linii - twierdzi Katarzyna Burda-Mazurek.
Barbara Kiliszek