O pożytkach z mostu zwanego dawniej Północnym
25 kwietnia 2012
Po kilkunastu latach oczekiwania, kilku latach budowy i paru miesiącach opóźnienia, wreszcie mamy otwarty most zwany przez władze Marii Skłodowskiej-Curie, a przez warszawiaków po staremu Północnym. Ta sztandarowa inwestycja urzędującej od pięciu lat władzy (poza II linią metra, tyleż potrzebną co kontrowersyjną) miała być lekiem na wszystkie bolączki komunikacyjne Białołęki i okolic, a właściwie Tarchomina, Legionowa i przyległych obszarów, bo Białołęka to nie tylko obszary po zachodniej stronie Modlińskiej. No i wreszcie most jest. To nic, że cała trasa obudowana została szczelnie ekranami o przecudnej urodzie, spoza których nie widać nawet, gdzie się znajdujemy. Temat ekranów to także odrębna bajka.
Wiem, że w tym miejscu narażam się nie tylko zadowolonym z siebie warszawskim politykom, którzy przed następnymi wyborami będą "wątłe mięśnie naprężać, pierś cherlawą wytężać", ale przede wszystkim wielu mieszkańcom. Postaram się jednak ze swoich słów wytłumaczyć.
Most zamiast metra
Budowie mostu i jego trasy (a właściwie jej znikomego kawałka) towarzyszyły plany, że w ten sposób Białołęka połączy się najkrócej i najszybciej z metrem na Bielanach. To spowodowało ogromne obawy tam właśnie, że oto tysiące białołęckich samochodów rozjeździ bielańskie ulice, skwerki i trawniki, które zamienią się w dzikie parkingi.
Już oczywiście słyszę te głosy pełne oburzenia płynące z ratusza, że tramwaj będzie dłuższy, że protesty w Winnicy wstrzymują budowę, etc. Szczerze mówiąc, mało mnie to interesuje. Natomiast interesuje mnie to, w jaki sposób wydano miliard złotych z naszych pieniędzy. I czy są to pieniądze najlepiej wydane. Dawno temu mówiłem i pisałem, że najrozsądniejsze byłoby po prostu przedłużenie metra z Młocin na Tarchomin, oczywiście nie pod ziemią, tylko na powierzchni i małym mostem, jak ten zbudowany dla tramwajów. W ten sposób uniknięto by kosztownej protezy w postaci tramwaju, który i tak ma dowieźć do metra. A właściwie wychodzi teraz na to, że i sam most tramwajowy też by z powodzeniem wystarczył. No, ale mleko się już dawno rozlało i nie ma co żałować przysłowiowych róż. Raczej trzeba zacząć działać, aby ta jak na razie marnie wykorzystana inwestycja zaczęła wreszcie przynosić pożytki.
Co dalej z mostem?
Mówi się, że nowy most bardzo się przyda, gdy do remontu pójdzie Grot. Ale to trochę marne pocieszenie, że most za miliard miałby pełnić taką funkcję, jak niegdyś saperski most Syreny. Tyle że mostu Północnego nie da się, jak tamtego, po remoncie rozebrać i przenieść. Dlatego sam most to teraz tylko taka "komunikacja zastępcza" do metra i na Bielany, ponieważ ZTM nie poprowadził tamtędy żadnej trasy autobusowej, która docierałaby dalej niż do metra. Dla mieszkańców wygodniej jest korzystać z linii jadących Trasą Toruńską choćby na Żoliborz czy dalej. To samo będzie z tramwajem, nawet po wydłużeniu go do Winnicy czy dokądkolwiek po stronie Białołęki. Przejazd samochodem przez nowy most i dalej Marymoncką albo Wisłostradą zmotoryzowanym niewiele daje, poza dodatkowymi korkami. Lepiej jest pojechać mostem Grota. A już mówienie mieszkańcom wschodniej Białołęki, że w ten sposób także oni odczują wielką poprawę, zakrawa na hipokryzję.
Po co zatem nam ta przeprawa i co z nią zrobić? Odpowiedź jest i prosta, i kosztowna. Bez zbudowania docelowej Trasy Mostu Północnego na wschodnią Białołękę i włączenia jej w system warszawskiej obwodnicy miejskiej po zachodniej stronie, most zwany dawniej Północnym pozostanie smutną kładką łącząca dwie dzielnice. No i może jednak należy pomyśleć o jakiejś komunikacji miejskiej. Więc trzeba się, drodzy włodarze Warszawy, jakoś sprężyć, żeby ten głęboko teraz ukryty potencjał "Marii Skłodowskiej-Curie" wykorzystać. Nawet nie czekając na następne wybory.
Robert Kamionowski
Autor jest prawnikiem Peter Nielsen & Partners, członkiem rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 31 w Kobiałce, społecznikiem, członkiem lokalnych stowarzyszeń
P.S. Jeszcze o tytule. Jest taki znany bardzo piosenkarz Prince, który w latach 90. zmienił pseudonim i następnie występował jako "Artysta Poprzednio Znany jako Prince". Z tym naszym mostem jest tak samo...