Nowe ulice, nowe granice - pomysły stołecznych biurokratów
26 marca 2012
Urzędnicy warszawskiego ratusza, których jest za dużo, nie chcą, by ktoś się tego domyślił. Dlatego wynajdują sobie co i rusz nowe zajęcia, według nich niezbędne, choć na zdrowy rozum absurdalne.
Na ostatniej sesji rady miasta 8 marca radni pochylili się nad uchwałą w sprawie nadania nazw wolskim ulicom Anielewicza i Fort Wola. Uchwała wchodzi w życie po ogłoszeniu, a zatem do tej pory nazwy te były nielegalne. Przy ulicy Fort Wola 145 działało przez lata technikum zakładów Kasprzaka, a od jakiegoś czasu działają również dwa prywatne licea ogólnokształcące.
Fala nazywania nazwanego na razie nie dotarła na Bemowo. Ulicami naszej dzielnicy rada miasta zajęła się ostatnio w grudniu 2011 r., nadając tylko nowej trasie S8 nazwę Aleja Obrońców Grodna. Mimo upływu kilku miesięcy, tej bardzo zacnej nazwy próżno jednak szukać na internetowych mapach Warszawy, od portalu urzędu miasta poczynając. Ale urzędnicy swoje zrobili - w spisie ulica jest.
Miejscy radni pochylili się też w grudniu 2011 r. nad mapą Bemowa i skorygowali granice dzielnicy w okolicy ul. Grodkowskiej. Bemowo ma być teraz kosztem Woli o kilka metrów większe. W odróżnieniu od nazywania ulicy Anielewicza ulicą Anielewicza ta decyzja ma znaczenie praktyczne, gdyż powoduje zmianę oznaczenia geodezyjnego nieruchomości. Gdy w działaniach urzędu pojawia się aspekt praktyczny, możemy być niemal pewni, że urzędnik coś zrobi źle. Tak było i tym razem. Zmiana granicy dzielnicy wymaga zmiany statutu dzielnicy, a nie zwykłej uchwały rady miasta. Dzielnica ma swój statut, a w nim jako załącznik mapkę z granicami. Dopóki tej mapki się nie zmieni, obowiązują widniejące na niej granice.
Nawiasem mówiąc, statuty dzielnic rada miasta uchwaliła dopiero w 2010 r. Czy specjaliści od nazywania ulicy Anielewicza ulicą Anielewicza uważają, że do tego czasu między dzielnicami nie było granic?
Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)