Nowa straż na Młodzieńczej
25 kwietnia 2008
Dotychczasowa siedziba Jednostki Ratunkowo-Gaśniczej nr 15 to była prawdziwa rudera. Na szczęście za dwa lata Targówek i Zacisze będą miały nowoczesny budynek straży pożarnej.
Dlaczego straż na Zaciszu potrzebuje nowej siedziby?
M.K. - Stary budynek nie mógł już sprostać wymaganiom dzielnicy. Mieliśmy coraz więcej pracy, a ludzi i sprzętu tyle samo. Kiedy byłem jeszcze dowódcą JRG 15 postanowiłem, że zrobię wszystko, aby tutejsza jednostka miała przyzwoity bu-dynek spełniający wszystkie wymogi. Przygotowania trwały bardzo długo. Koniecz-ne było prawne uregulowanie sprawy gruntu. Dopiero po otrzymaniu wyroku są-dowego, razem z architektem zaczęliśmy planować wygląd i funkcjonalność budyn-ku.
Skąd udało się zorganizować środki na budowę?
M.K. - Całość inwestycji pokryje fundusz Państwowej Straży Pożarnej i budżet wojewódzki
Jak często w ciągu roku jednostka wyjeżdżała do akcji?
M.K. - Średnio jakieś 500-600 razy. Dla niektórych może to być mało w porów-naniu do centrum miasta, gdzie wyjazdów jest co najmniej dwa razy więcej, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że w centrum zawsze najwięcej się dzieje, a więc jest najwięcej zagrożeń pożarem.
Czy w takim razie niezbędna jest jednostka straży na Zaciszu?
M.K. - Nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było. W końcu Zacisze bardzo szybko się rozwija. To tutaj znajduje się np. Zakład Gazów Technicznych. Musimy być na miejscu.
Wyjeżdżacie do akcji nawet 600 razy. Jakiego rodzaju działania podejmujecie najczęściej?
B.J. - Są to tak zwane miejscowe zagrożenia. Teraz straż wyjeżdża nie tylko do pożarów, tak jak to było kiedyś. Obecnie najczęściej wyjeżdżamy do wypadków sa-mochodowych, ale także do miejsc, gdzie ulatnia się gaz, czy wydostają się jakieś substancje chemiczne. Zazwyczaj to my jesteśmy pierwsi na miejscu zdarzenia i możemy podjąć natychmiastową akcję.
W jaki sposób nowy budynek ułatwi jednostce pracę?
M.K. - W nowym budynku będziemy mogli pomieścić aż siedem wozów bojo-wych, które bezpiecznie będą mogły wyjechać na ulicę Młodzieńczą. Na piętrze bę-dziemy mieli porządne pomieszczenia dla pracowników. Z tyłu budynku zaplanowa-liśmy nawet specjalną wieżę do ćwiczeń. Wszystko to zmieści się na niedużym ka-wałku ziemi.
Jak wyglądała najbardziej nietypowa akcja jednostki?
M.K. - Jedna była naprawdę wyjątkowa. Dostaliśmy zgłoszenie o ulatnianiu się gazu. Pojechaliśmy na miejsce. Gaz było czuć nawet na ulicy. Cała załoga zaczęła szukać przyczyny i miejsca, skąd mógłby się wydostawać. Szukaliśmy dobre pół-torej godziny. Nic jednak nie mogliśmy znaleźć. W pewnym momencie zauważy-liśmy, że do piwnicy wchodzi człowiek. Zaczęliśmy go wołać i poprosiliśmy, żeby nie kręcił się w tym miejscu, bo jest zagrożenie wybuchem gazu. To dopiero on zdradził nam sekret dziwnego zapachu. To nie był gaz, tylko kapusta, którą sobie biedak ugotował. Nie chciał, żeby ktoś mu ją ukradł, więc schował garnek do wy-kopanej w ziemi dziury i przykrył deskami. I cała sprawa się wyjaśniła! Śmiechu mieliśmy co niemiara.
To faktycznie zabawna anegdota. Życzę Panom i całej jednostce, aby takich "akcji" było jak najwięcej, a znacznie mniej tych, których finał bywa tragiczny. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Pająk-Czech