Być może byłby to kolejny udany skok tej pary rabusiów na sklep jubilerski w stolicy, gdyby nie sprzedawczyni i jej fotograficzna pamięć do marek samochodów...
Adrian G. oraz Krzysztof W. sposób na wzbogacenie się mieli prosty: jeden czekał przed sklepem jubilerskim w samochodzie, drugi wchodził do środka i oznajmiał, że ma konkretną kwotę do wydania - po czym padało sakramentalne "Co mi mogą państwo w tej cenie zaproponować?". Gdy sprzedawca krzątał się przy wyjmowaniu kolejnych łańcuszków, mężczyzna czekał, aż ten się odwróci po kolejne precjozum, po czym zwijał wszystko, co było na ladzie i uciekał do kompana. W ten sposób udało się im obrobić co najmniej czterech jubilerów w Warszawie. Na Bielanach jednak dopadł ich pech, bo okradziona sprzedawczyni zapamiętała, jakim samochodem uciekają złodzieje i powiadomiła policję. Kilka przecznic dalej wywiadowcy mieli ich już w ręku.
W samochodzie znaleziono 22 łańcuszki i szybko się okazało, że Bielany nie były jedynym wyczynem dwójki rabusiów. Krzysztof W. usłyszał zarzut kradzieży w sklepie przy ulicy Conrada, a Adrian G. na razie cztery zarzuty za kradzież mienia. 24-latek w sumie naraził właścicieli na straty sięgające ponad 60 tys. złotych. Sąd zastosował wobec mężczyzny areszt na okres 3 miesięcy. Sprawa ma charakter rozwojowy.
(TW Fulik na podstawie informacji policji)