Najprościej zakazać parkowania i postawić słupki. Co dalej?
17 października 2018
Rozmowa z Moniką Rutkowską, kandydatką do rady dzielnicy Targówek.
Chce nas Pani reprezentować w radzie dzielnicy. Jak dobrze zna Pani Targówek?
Targówek znam prawie od urodzenia, od 2001 roku zasiadam w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej na Orłowskiej. Od 2005 roku jestem właścicielem firmy, która dba o porządki na terenie wspólnot mieszkaniowych na Targówku i Białołęce. Wiem z czym borykają się na co dzień mieszkańcy: porannymi korkami, brakiem miejsc parkingowych, przepełnionymi podstawówkami i brakiem żłobków. Samotni starsi ludzie są zagubieni w sferach tak banalnych, jak zapisanie się do specjalisty przez internet.
Jak zatem rozwiązać problemy z parkowaniem na Targówku?
Od kilku lat zabiegam o stworzenie parkingów wielopoziomowych, nawet pokusiliśmy się kiedyś z Dariuszem Klimaszewskim, ekspertem samorządowym i spółdzielcą z naszego Targówka, i zrobiliśmy wyliczenie dla wybudowania takiego parkingu komercyjnie przez dewelopera. Gdyby na miejscu kilku parkingów postawić jeden duży i sprzedać miejsca jak w nowo wybudowanych osiedlach (zakładamy lokalizację w centrum osiedla a nie na obrzeżach ), obiekt z czasem przejęłaby wspólnota parkingowa, działająca na zasadzie wspólnot mieszkaniowych, a miejsca, które się nie sprzedały, byłyby wynajmowane. Niestety nikt w mieście czy dzielnicy nie jest zainteresowany takimi rozwiązaniami. Najprościej zakazać parkowania i postawić słupki. I co dalej? Za moment zaleją nas auta z podwarszawskich gmin, a zabiera się kolejne miejsca parkingowe, stawiając znak "strefa zamieszkania" lub montując słupki.
Dlaczego tak trudno przekonać urzędników do konkretnych rozwiązań?
Brakuje solidarności. Potrzebna jest większa współpraca wspólnot mieszkaniowych na Targówku, tak aby mówić wspólnym głosem i wzmóc nasze naciski w kontakcie z władzami dzielnicy. Żyjemy obok siebie i często mamy te same problemy. Gdy jedna wspólnota wnioskuje o postawienie kilku ławek, to za chwilę druga stara się o ich likwidację. Jest wiele fajnych inicjatyw społecznych, które upadają poprzez brak jednolitej strategii, wizji naszego osiedla, dzielnicy. Może rozwiązaniem jest utworzenie czegoś na kształt rady/grupy współpracy wspólnot? Nie o nazwę tu chodzi, ale o załatwienie naszych spraw i silną reprezentację wobec władz dzielnicy. Płacimy przecież podatki do kasy miejskiej i żądamy, aby liczono się z naszym głosem.
Uważa Pani, że urząd na Targówku nie liczy się z mieszkańcami?
Jako mieszkanka bloków znajdujących się bezpośrednio przy budowie metra odnoszę wrażenie, że nikogo z naszych władz dzielnicy nie interesuje, co dzieje się wokół. Przykład? Na początku września dzieci idą do szkoły, a tu niespodzianka - przy samej szkole przebudowuje się obwodnicę i maluchy idą buspasem, po którym poruszają się autobusy. Szok! Gdy interweniuję w ratuszu, słyszę, że "takie są plany" i że "mam się cieszyć, bo za chwilę będę miała pod oknem metro". A przecież przebudowa obwodnicy zaczęła się na początku sierpnia i można było to przygotować w pierwszym okresie prac.
Drugi przykład: Lusińska. Zafundowano nam jej remont, zamykając przy okazji wyjazd na obwodnicę Targówka tłumacząc, że położenie sześciu metrów kwadratowych asfaltu zostanie wykonane dopiero przez wykonawcę remontu obwodnicy. Dopiero po naszych telefonach i pismach wysypano tłuczniem kawałek i puszczono ruch. A ten kawałek wyjazdu z naszego osiedla był jedynym na ul. Radzymińską w trakcie zamknięcia Trockiej. Prosiłam wtedy o interwencję radnych, ale zajęci innymi sprawami nie pomogli skutecznie. To jeden z powodów, dlaczego sama kandyduję na radną. Chcę pomagać w bieżących sprawach.
Pierwsza sprawa, którą zajmie się Pani jako radna Targówka?
Ostatnio ZTM pokazał propozycje zlikwidowania lub skrócenia linii autobusowych 160, 162 i 517, bo będziemy mieć metro. To niedopuszczalne. Z Dariuszem Klimaszewskim przez kilka dni staliśmy pod przystankami autobusowymi i rozdawaliśmy ulotki z instrukcją, jak przysłowiowy Kowalski może teraz zaprotestować, aby - zanim dojdzie do konsultacji społecznych - ZTM i władze miasta wiedziały, że linie naziemne są dla nas tak samo ważne, jak i kolej podziemna. Samo metro nie wystarczy. Autobusy docierają do obszarów dziesięciokrotnie większych niż niedokończona II linia metra. To pierwsza sprawa, którą zamierzam dopilnować.
Dziękuję za rozmowę.
Rozm. jp